13

180 12 2
                                    

Czułam mokre pocałunki na szyji. Ręce błądzące po moim ciele i ciche pomruki jak i swoje tak i osoby, która próbowała mnie obudzić dobierając się do mnie.

Z westchnieniem przekręciłam się na plecy a w tedy na moich biodrach poczułam ciężar a na piersi dotyk delikatnych dłoni. Do mojego nosa dotarł zapach, który jakiś czas temu wyrył mi się w pamięci.

Wzdycham czując na szyji kolejne pocałunki pomieszane z lekkim gryzieniem. Nie otwieram oczu udając, że śpię. A na prawdę chciałabym pospać jeszcze jednej ktoś skutecznie mi to uniemożliwiał.

Czułam jak kobiece dłonie przesuwają się w dół mojego ciała zatrzymując się na gumce dresów. Poczułam deszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa a gdy poczułam dłonie na skórze zaraz nad kobiecością szybko otworzyłam oczy.

***

Usiadłam gwałtownie na łóżku przecierając twarz dłońmi. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę czwartą sześć. Stwierdzając, że nie zasnę ubrałam się w dres do biegania i po cichu wyszłam z pokoju a następnie niepostrzeżenie z akademika.

-Kurwa zimno.

Mruknełam gdy lodowate powietrze uderzyło w moje ciało. Z westchnieniem ruszyłam trasą, którą dawno nie biegałam.

Co jakiś czas przeczesywałam dłonią włosy, które pod wpływem wiatru co rusz leciały mi na twarz a czasem nawet do ust. Trochę żałowałam, że nie wziełam słuchawek chodź nie miałam pewności czy są naładowane.

Skręcając w następną ulice myślałam o śnie i o kobiecie, która w nim była. Nie widziałam kto to jednak ten jej zapach był bardzo znajomy. Bardzo znajomy ale jednak mózg blokował mi dostęp do wspomnień z nim związanych. Czułam nie raz ten zapach ale nie mogłam go do nikogo przydzielić.

-Avery? - Usłyszałam za sobą. Zatrzymałam się i odwróciłam. Jednak nikogo nie było. - Wyżej głupia. - Spojrzałam w górę. Na gałęzi siedziała Liliana z Kirą.

-A wam to co? - Zapytałam i zaczęłam się wspinać na drzewo. - To random drzewo w mieście a wy sobie siedzicie na nim jak gdyby nigdy nic. I to o tej godzinie.

-Wyszłyśmy pobiegać, jak widać tak samo jak ty ale zaczął gonić nas pies jak wracaliśmy. I no...- Zaczęła Kira gdy usadowiłam się na gałęzi tuż nad nimi i zawisłam do góry nogami. - Widać, że nie tylko my nie mogliśmy spać.

-Taaa. Teraz się cieszę, że słuchawek nie wzięłam bo bym przebiegła i nawet nie wiedziała, że tu jesteście. - Zaśmiałam się cicho ale wrednie na co dostałam w ramię. - Ał, weź! Jeszcze słońce nie wzeszło a ty mnie bijesz. - Fuknełam na Lili udając obrażoną.

-Od prowadzisz nas do akademika? Trochę zmarzłyśmy.

-Pewnie. Po drodze możemy wejść po gorącą czekoladę dla reszty. O ile już będzie otwarte.

-A ja bardzo chętnie! - Zawołała ucieszona Kira. - Chodźcie.

-Zaczekaj. Gonił was pies, tak? Zobaczę czy go nie ma.

Westchnęłam i zeszłam a raczej spadłam na chodnik pokryty na nowo śniegiem. Wstałam otrzepując się i przeszłam kawałek rozglądając się czy nie widać żadnego psa. Gdy się upewniłam, że nie ma wróciłam do dziewczyn i pomogłam im zejść.

Jesteś Moim Ratunkiem Skarbie - Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz