31

179 12 1
                                    

-Ch-chiałabym, żebyś wzięła jeden z tych naszyjników. Ten czarny bardzo opisie ciebie i chciałabym, żebyś wzięła ten. Biały. - Mówiłam spokojnie chodź wciąż czułam zażenowanie, które nie opuści mnie tak szybko.

-Czemu biały?

-Yin i Yang razem tworzą harmonie i całość. Prawda? - Skinęła mi delikatnie wciąż patrząc na mnie jak na niewinne dziecko, które poznaje świat. - Bo chodzi o to...uh jakby to...

-Chcesz, żebym wzięła biały bo jest moim przeciwieństwem. Ty chcesz wziąść czarny bo on jest przeciwieństwem twoim. - Cały czas miała na ustach ten czuły i delikatny uśmiech. - Nasza dwójka jest również taka. Zupełnie różne a jednak tworzymy jedność. - Mruknęła odwracając szybko wzrok. Widziałam jak marszy brwi a jej nieufność znowu powróciła. Spojrzała na mnie tym razem inaczej. Spokojnie chodź poczułam lekki chłód.

-Dokładnie. Chce wziąść czarny bo przypomina mi ciebie. - Jak ja się cieszę, że jedyne światło jakie tu jest to blask księżyca. Boże, takiego buraka jakiego ściełam teraz to nigdy na twarzy nie miałam. - Weź jeszcze tą białą połówkę serca.

Wyjęłam drugi naszyjnik. Oba położyłam przed dziewczyną. Przeniosła wzrok na naszyjniki ale nic się nie odezwała. Patrzyła dość dłuższą chwilę na nie ostatecznie przenosząc na mnie z jakiegoś powodu przepraszające spojrzenie.

Lekko zdezorientowana patrzyłam jak wstaje i wychodzi na balkon sięgając z kieszeni spodni papierosa. Co dziwniejsze - zwykłego, Marllboro. W takich sytuacjach nie zawsze potrafiłam ją zrozumieć. Tutaj rozmawiamy spokojnie, dość swobodnie a jak zda siebie z czegoś sprawę to zaraz ucieka.

Wzięłam naszyjniki, które chciałam jej dać i położyłam na jej szawce nocnej. Gdy chowałam swoje zauważyłam jej telefon na łóżku, który rozjaśnił się od powiadomienia. Ciekawość wzięła górę i wzięłam go do ręki.

Na tapecie, którą miała ustawioną widniała ona - jej młodsza wersja i starsza dziewczyna, która z oczu przypominała Avery. Obie były uśmiechnięte, radosne co mnie niebywale zdziwiło. A zdziwiło mnie jeszcze bardziej, że starsza z nich miała taki sam naszyjnik co dostałam od Ave. Na środku zaraz pod godziną widniał również napis a raczej cytat.:

"Dla toksycznych ludzi będziesz dobry póki mogą Cię wykorzystać później staniesz się tylko obiektem ich krytuki. - Do nich należę również Ja"

Patrzyłam na cytat, który był napisany w języku Włoskim. Czułam jak oczy zaszczypały mi od słonych łez ale starałam się ich pozbyć. Jednak im dłużej patrzyłam tył dłużej niedowieżałam. Oba miała świadomość znaczenia tego cytatu?

Przełknełam sline i nie wiem co mną kierowało ale wstałam i wyszłam na balkon. Zatrzymałam się na chwilę widząc jak znowu kręci się jak zaszczute zwierzę zamknięte w klatce.

Zrobiłam krok w jej stronę a cichy chszęts pod moimi butami sprawił, że dziewczyna odskoczyła odwracając się w moją stronę o mało nie lądując na posadzce. Patrzyła na mnie wzrokiem, który mnie zabolał. Znów był pusty, zimny - taki bez emocji. Nie lubiłam go chociaż czasem dla mnie był jak kubeł zimnej wody i potrafił otrzeźwić.

Otworzyłam usta chcąc się odezwać ale nie wiedziałam zabardzo co. Raz że nie chciałam, żeby wiedziała, że miałam jej telefon w dłoniach. Dwa nie chciałam jej w jakiś sposób do siebie zrazić. Chodź tym pocałunkiem chyba na prawdę to zepsułam. Ugh, głupia! Co ci strzeliło do tego pustej dyńki w tedy?!

-Hey!

Wzdrygnełam się na dźwięk jej głosu i nagle pojawiających się na mojej twarzy jej dłoniach, którymi zmusiła mnie, żebym na nią spojrzała. W tedy zdałam sobie sprawę, że tępo patrzyłam na ścianę lasu, za którą znajdowała się ogromną polana.

Jesteś Moim Ratunkiem Skarbie - Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz