Jak ja się cieszę. Jak ja się kurwa cieszę! Mają to ogarnąć i jak dobrze pójdzie to możliwe, że Lilia z Poli będą ze mną w pokoju a Moonrav i Smith zajmą pokój dziewczyn.
Jednak nie zdziwię się jeśli nic z tym nie zrobią tylko po to, żeby mieć mnie na oku. Już raz tak było ale na szczęście to były tylko dwie noce, które jakoś przeżyłam. O dziwo bo nauczycielka, z którą dzieliłam pokój dostawała pierdolca, nerwicy i kurwicy przeze mnie. I wszyscy naszej dwójki unikali podczas wyjazdu co było komiczne.
Rzuciłam plecak i walizkę koło łóżka pod oknem i się na nie rzuciłam zawijając się w kokon z kołdry. Westchnęłam zaciągając się zapachem typowego pokoju hotelowego. Chodź ten był o dziwo przyjemny i dało się wyczuć nutę cytrusów.
-Nie śpij.
Warknęłam. Stopami zdjęłam buty i skuliłam się, mocniej okrywając się kołdrą. Ktoś usiadł na łóżku zaraz za moimi plecami i się o nie opar. Warknęłam znowu, próbując wydostać się z kołdry, żeby tylko odepchnąć osobę ale zakopałam się tak, że nie mogłam w ogóle nawet ruszyć ręką.
-Rarunku!
Krzyknęłam zaczynając się trochę szamotać tylko po to, żeby się wydostać.
-Zaczekaj. Moment..- Mrukneła roześmiała Michael. - Nie szarp się!
-Oj, zostaw mnie! Jestem połamana i chce spać!
-Za pół godziny idziemy na krótki spacer po okolicy. Nie zostaniesz tutaj sama. Wstawaj i ogarniaj się!
Jęknełam załamana. Chciałam spać. Byłam padnięta a nawet nie wiedziałam od czego skoro większość trasy przespałam. Szczególnie gdy ruszyliśmy dalej w drogę po postoju to spałam z głową na udach Michael wyciskając nos w jej brzuch.
-Mogę chociaż pięć minut?
Mruknęłam prawie zasypiając. Misha jedynie pomogła mi łeb wydostać spod kołdry. Poczułam dłoń we włosach a chwilę później drapanie za uchem. Zamruczałam cicho i westchnęłam.
-Wstawaj. Zobaczymy przy okazji co da się zrobić z pokojami.
Otworzyłam oczy i szybko zerwałam się na równe nogi zaliczając glebę prze kołdrę, w którą się zawiniłam. Spojrzałam na Mishe z niemą prośbą o to, żeby mi pomogła się rozplątać.
***
Kichnełam przecierając łzawiące oczy. Siedzieliśmy na polanie nieopodal hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Dostałam pierdolonej alergii na jebaną sosnę gdzie ja uwielbiam to drzewo i nigdy na nie uczulenia nie miałam.
Wzięłam od Smith paczkę chusteczek ale poszła w ciągu kilku minut. Pociagnełam nosem i oparłam głowę na ramieniu Levy'ego. Czułam się jakby ktoś mnie zjadł, wipluł i zdeptał. Siedzimy tutaj bo nauczyciele próbują sami ściągnąć z drzewa Camila.
Tak. Niestety udało mu się dostać na listę i jechać z nami. Jakim cudem? Nie wiem. Ale siedzi aktualnie na drzewie bo chuja pogoniłam po tym jak próbował coś Dianie nagadać. Myślałam, że go rozszarpe jak zobaczyłam, że do niej podchodzi i zaczyna rozmowę.
Wstałam z zimnej ziemi, otrzepałam się i po prostu ruszyłam w stronę drzewa, na którym siedział chłopak. Weszłam na nie bez większego problemu i po prostu zrzuciłam chłopaka. Wysoko nie było więc nic mu się nie stało. Mam nadzieję. A nawet jeśli to chuj mu w oko.
Zeskoczyłam na ziemię ryjąc o nią kolanami. Westchnęłam i wstając po prostu ruszyłam w stronę hotelu odprowadzona różnymi spojrzeniami innych.
CZYTASZ
Jesteś Moim Ratunkiem Skarbie - Tom 1
RomanceMówią, że żyje się raz... Mówią, że rany leczy czas... Mówią również, że miłość jest wieczna... Ale czy każda miłość jest wstanie wytrzymać wszystko? Czy prawdziwa miłość jest wstanie naprawić? Czy człowiek dla niej jest wstanie się zmienić? Czy...