Pov.: Michael Moonrav
Był wieczór. Siedziałam na stołówce próbując przełknąć kolacje ale nie wychodziło mi to. Grzebałam łyżeczką w kubku z herbatą myśląc nad tym co się dzisiaj stało.
Nie rozumiałam tego co czułam. I nie wiedziałam czy chce zrozumieć. Po tym jak Avery schowała serwetkę do kieszeni poczułam dziwne ukłucie bólu w piersi i jednocześnie poczułam jakąś dziwną pustkę w sobie.
Chciałam zrozumieć to wszystko ale za cholerę nie potrafiłam. Może i jestem psychologiem ale nawet psycholog czasem potrzebuje rozmowy, żeby zrozumieć co w sobie kryje.
Tutaj najpierw czarnowłosa jest dla mnie chamska, później troskliwa i ufna, tu zaraz patrzy na mnie jak na wroga i czasem jest zazdrosna chodź stara się tego nie pokazywać. I pokazuje, że jest przy mnie, tu zaraz ucieka i udaje, że nic się nie stało.
Nie potrafiłam jej zrozumieć a tak bardzo chciałam. Nie potrafiłam zrozumieć tego jak się czuje przy tej dziewczynie i tego co czuje w jej obecności i do niej.
-Wszystko dobrze Michael? - Spojrzałam na mężczyznę, który uczy Fizyki w mojej szkole. - Od prawie obiadu jesteś jakaś dziwna.
-Słabo spałam. - Wzruszyłam ramionami posyłając mężczyźnie delikatny uśmiech.
-Ta dziewucha dała ci w kości zapewne. Xoriva nie jednemu krwi napsuła. - Westchnął przenosząc wzrok na wcześniej wspomniana dziewczynę. Jego twarz przybrała od razu wyraz obrzydzenia. - Że też musiała jechać.
-Daj spokój. Każdy miał prawo jechać. Na razie nic nie odstawiła więc nie wiem czemu się tak irtujesz. - Mruknęła wychowawczyni dziewczyny.
-A ty czemu jej bronisz? Ja rozumiem, że chodzi do klasy, którą ci przydzielili ale nie rozumiem...
-I nie zrozumiesz. Jesteś na to zbyt głupi. - Otworzyłam szeroko oczy patrząc na kobietę siedzącą obok mnie. - To moja wychowanka i wypraszam sobie, żebyś tak na nią najeżdżał w naszej obecności.
Podkreśliła słowo "naszej" w dość dziwny sposób. Zerkneła na mnie ale szybko wróciła wzrokiem do mężczyzny przed nią. Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach zupełnie jakby ciało mówiło mi, że coś jest nie tak.
Patrzyłam na nią w lekkim osłupieniu. Nie tylko ja bo czterech innych nauczycieli również. Wzięłam głębszy oddech i już chciałam się odezwał ale usłyszałam huk. Spojrzałam w stronę dziwięku.
-Cholera.
Szybko wstałam i wraz z Smith podbiegliśmy do Avery i Camila, którzy się na siebie rzucili. Ja zatłuke tą dziewczynę. Widziałam jak Marko, Carter, Brandon i Liam prubując ich rozdzielić ale sami wyglądali jakby mieli rzucić się na któreś z nich.
-Widzisz! To była kwestia czasu!
Olałam zdanie, które padło z ust fizyka i wepchałam się między chłopaków stając tuż nad Avery. Camil się wystraszył a dziewczyna widząc, że chłopak przestał się szamotać jedynie trzymała przedramię na szyji Camila.
-Avery, puść go! - Mruknęłam cicho stając zaledwie kilka milimetrów od jej dłoni, którą trzymała na podłodze. - No już.
CZYTASZ
Jesteś Moim Ratunkiem Skarbie - Tom 1
RomanceMówią, że żyje się raz... Mówią, że rany leczy czas... Mówią również, że miłość jest wieczna... Ale czy każda miłość jest wstanie wytrzymać wszystko? Czy prawdziwa miłość jest wstanie naprawić? Czy człowiek dla niej jest wstanie się zmienić? Czy...