22

155 10 1
                                    

Dwudziesty drugi grudnia. Dzisiaj i jutro mamy wigilię mojej paczki. Siedziałam aktualnie kończąc pakować ostatnie prezenty i ubolewać nad tym jak bardzo mój portfel schudł.

Za to co na kupowałam dla mojej brygady dostanę nieźle zjeby. Zawsze mieliśmy kupować małe ewentualnie nie drogie prezenty bez względu na wielkość. Jednak ZAWSZE jak co roku odkąd się znamy znajdują się jakieś ameby, które wydadzą od chuja a później ubolewają. Jednak szczęście innych im to wynagradza.

W tym roku to byłam ja tą Amebą, Liliana, Brandon i Logan. Wiedziałam bo pytali mnie co mogli by kupić takiego "lepszego" w tym roku. Zawsze robiłam za osobę, która doradza w wyborze prezentów chodź sama nie umiałam ich kupować.

Nie lubiłam świąt. Ja ich wręcz nienawidziłam. Jednak udawałam co roku, że jest wszystko w jak najlepszym porządku bo nie chciałam wysłuchiwać od innych jakie to święta nie są fajne i innego pierdolenia.

Z westchnieniem odłożyłam ostatni prezent, który zapakowałam i podpisałam pod choinkę i ruszyłam do kuchni. Jednak mój zjebany łeb musiał wrócić do tego co było wiele lat temu.

Nagłe przytłoczenie, które z każdą chwilą zaczęło mnie coraz bardziej dusić spowodowało, że włączyła mi się auto agresja i wróciła chęć czucia bólu. Praktycznie, że biegiem potykając się na schodach o własne nogi udałam się do swojego pokoju gdzie miałam kąt z różnymi drewnianymi rzeczami, na których się wyżywałam nie chcąc łapać za żyletkę.

Przerażał mnie fakt, że coraz częściej miałam napady agresji wśród ludzi. Czasem nawet był to powód błahych jak na przykład ktoś za głośno oddycha w moim pobliżu albo przypadkowo otarł się o mnie ramieniem.

Wśród mojej bandy starałam się trzymać w ryzach chodź wiedzieli, że ja potrafię doskoczyć do każdego bez powodu. Dlatego miałam w chuj na Pieńsku z dyrektorką. Tak. Doskoczyłam do dyrektorki zaledwie kilka dni po rozpoczęciu roku w pierwszej klasie. Nacisnęła mi na odcisk i trochę mnie poniosło i od tamtej pory dopierdala się do mnie nawet o to, że oddycham powietrzem na tej planecie.

Nie raz, nie dwa, któreś z tych moich pierników chciało mnie wysłać do psychologa czy gdziekolwiek indziej gdzie mogłabym sobie z tym poradzić. Jednak po tym jak siłą zostałam kiedyś zamknięta w zakładzie zamkniętym przez bliską mi osobę za to że byłam "Zbyt spokojna i cicha" to ja podziękuję.

Tam wykreowałam Avery, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Jest bezuczuciową suką, która nie liczy się z innymi. Jednak to mnie w chuj zniszczyło. I niszczy dalej jednak nie chce zmian. Nie umiałabym się dostosować.

A może bym umiała ale się boje?

Nie wiedziałam tego... Od lat już zapomniałam jak mogę odzyskać i otworzyć książkę, którą zamknęłam na wiele spóstów w kufrze, który utopiłam niegdyś w bólu straty. Sama siebie nie znałam. A to czasem denerwowało.

Z natłokiem pierdolonych myśli uderzałam w drewniany z metalowymi elementami duży kołek. Im dłużej to robiłam tym coraz bardziej zatraciłam się w bólu, który staram się ignorować a jednocześnie lgnełam do niego jak narkoman do narkotyku.

Nie przemyślałam jednego. Nie będę wstanie wytłumaczyć dlaczego mam łapy w bandarzach a nacięcia mogłam ukryć pod ciuchami. No cóż...człowiek w amoku nie zawsze myśli rozsądnie, prawda?

W końcu uderzyłam ostatni raz gdy w miarę się wyżyłam i padłam na kolana. Brałam głębokie oddechy próbować uspokoić kołatanie serca w klatce piersiowej. Czułam się jakbym przebiegła jebany maraton albo wspięła się bez tlenu na Mont Everest.

Brzydziałam się swoją słabością. Brzydziałam się sobą. Brzydziałam się wszystkim co ma związek ze mną nie licząc w tym mojej brygady, Smith i teraz również Moonrav.

Jesteś Moim Ratunkiem Skarbie - Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz