-Kiss me, kiss me...
-Zamknij pizde Harry! Ileż można!
Wrzasnełam na chłopaka, który po pocałunku z jakąś typiarą dostał chyba wylewu w tym pustym łbie. Zachowywał się jak dziecko, które dostało wymarzonego pluszaka po X miesiącach błagania o niego.
W momencie gdy chłopak zaczął na mnie narzekać bez słowa wstałam i wyszłam przed klub chcąc złapać łyk chłodnego powietrza. Wyjęłam e-peta z kieszeni mojej wiatrówki i zaciągnęłam się dymem.
Długo jednak nie dane było mi się cieszyć spokojem mimo hałasu w około bo z kolejki, która była dość długa wyszła kobieta w czerwonej kiecce i różowym futrze pochodząc do mnie jakimś zjebanym krokiem. Chyba myślała, że doda jej to seksapilu albo chuj wie co ale jedynie przyprawiło mnie o mdłości.
-Witaj przystojniaku. Może masz ochotę na drinka?
-Z twojej kieszeni? Jeśli stawiasz to chętnie. - Mruknęłam ironicznie nawet na nią nie patrząc. - Spadaj do swoich jeśli chcesz jutro złączył uda. - Warknęłam na kobietę.
-Oh nie graj takiej niedostępnej. A ja chętnie pokaże ci co nieco. - Dotknęła mojego ramienia. Złapałam ją za nadgarstek wykręcając go tak, że z krzykiem wylądowała na kolada przede mną.
-Nie dla psa kiełbasa suko. Jak szukasz wrażeń idź do burdelu. - Odepchnełam ją od siebie. - Ja pierdole...- Westchnęłam gdy kobieta zaczęła na mnie krzyczeć i wołać o pomoc. Podszedł do nas jeden z ochroniarzy przy wejściu.
-Za-atakowała mnie! - Wrzasnęła na co się skrzywiłam.
-W porządku szefowo? - Zapytał nawet nie zwracając uwagi na kobietę.
-Tak. Ale tej pani proszę nie wpuszczać. Wygląda na to, że zdążyła już coś zażyć przed przyjściem tutaj. - Zaciągnęłam się ponownie dymem. - I jej psów również. - Dodałam widząc, że prawdopodobnie jej znajomi stoją w nie małym szoku ale i chęcią mordu na mnie. Posłałam im Beszczelny uśmiech.
-Rozumiem.
Odparł i pomógł wstać wciąż siedzącej na ziemi w śniegu kobiecie ciągnąć ją do kolejki, z której wyrzucił kilka osób. Stanęłam kawałek dalej i oparłam się plecami o ścianę wyciągając telefon.
-Ty suko! - Usłyszałam zaraz koło siebie ten irytujący kobiecy głos sprzed chwili. - Zapłacisz mi za to!
-Zapłacić to ja mogę kałcje na psiarni. - Mruknęłam patrzeć w telefon i karmiąc Pou'a czy cholera wie jak ten ziemniak się nazywał.
-Spierdalać do budy psy. - Warknęłam chowając telefon i fajkę do kieszeni. - Miłej zabawy pod latarnią!
Zaśmiałam się ironicznie i skierowałam się spowrotem do wejścia. Nie dane mi było zrobić nawet pieciu kroków gdy poczułam uderzenie w tył głowy a chwilę później wściekły głos Brandona i Levy'ego.
Po uderzeniu zaryłam kolanami o beton. Przy pomocy Levy'ego wstałam i znów oparłam się o ścianę opierając dłonie na udach zwieszając głowę w dół. Nie zwracałam nawet uwagi na ochronę, która dobiegła do wrzeszczącego Brandona a jedynie na pulsujący ból.
-W porządku Arvix?
-Ta-ak. Jest git. - Wzięłam głębszy wdech. - Pomożesz mi dojść do gabinetu?
-Jasne.
Chłopak przełożył moja dłoń przez swój kark i drugą ręką trzymając mnie w pasi mógł dojść do gabinetu gdzie walnełam się jak kłoda na czarną sofę.
-Zawołam chłopaków. Trzeba ci to opatrzeć w najgorszym wypadku jechać do szpitala.
Mówił spanikowany i kilka razy zanim wyszedł się cofną zupełnie jakby bał się mnie zostawić samą. Przyłożyłam dłoń do miejsca uderzenia i mruknęłam cicho.
CZYTASZ
Jesteś Moim Ratunkiem Skarbie - Tom 1
RomanceMówią, że żyje się raz... Mówią, że rany leczy czas... Mówią również, że miłość jest wieczna... Ale czy każda miłość jest wstanie wytrzymać wszystko? Czy prawdziwa miłość jest wstanie naprawić? Czy człowiek dla niej jest wstanie się zmienić? Czy...