26

170 13 1
                                    

-Kiss me, kiss me...

-Zamknij pizde Harry! Ileż można!

Wrzasnełam na chłopaka, który po pocałunku z jakąś typiarą dostał chyba wylewu w tym pustym łbie. Zachowywał się jak dziecko, które dostało wymarzonego pluszaka po X miesiącach błagania o niego.

W momencie gdy chłopak zaczął na mnie narzekać bez słowa wstałam i wyszłam przed klub chcąc złapać łyk chłodnego powietrza. Wyjęłam e-peta z kieszeni mojej wiatrówki i zaciągnęłam się dymem.

Długo jednak nie dane było mi się cieszyć spokojem mimo hałasu w około bo z kolejki, która była dość długa wyszła kobieta w czerwonej kiecce i różowym futrze pochodząc do mnie jakimś zjebanym krokiem. Chyba myślała, że doda jej to seksapilu albo chuj wie co ale jedynie przyprawiło mnie o mdłości.

-Witaj przystojniaku. Może masz ochotę na drinka?

-Z twojej kieszeni? Jeśli stawiasz to chętnie. - Mruknęłam ironicznie nawet na nią nie patrząc. - Spadaj do swoich jeśli chcesz jutro złączył uda. - Warknęłam na kobietę.

-Oh nie graj takiej niedostępnej. A ja chętnie pokaże ci co nieco. - Dotknęła mojego ramienia. Złapałam ją za nadgarstek wykręcając go tak, że z krzykiem wylądowała na kolada przede mną.

-Nie dla psa kiełbasa suko. Jak szukasz wrażeń idź do burdelu. - Odepchnełam ją od siebie. - Ja pierdole...- Westchnęłam gdy kobieta zaczęła na mnie krzyczeć i wołać o pomoc. Podszedł do nas jeden z ochroniarzy przy wejściu.

-Za-atakowała mnie! - Wrzasnęła na co się skrzywiłam.

-W porządku szefowo? - Zapytał nawet nie zwracając uwagi na kobietę.

-Tak. Ale tej pani proszę nie wpuszczać. Wygląda na to, że zdążyła już coś zażyć przed przyjściem tutaj. - Zaciągnęłam się ponownie dymem. - I jej psów również. - Dodałam widząc, że prawdopodobnie jej znajomi stoją w nie małym szoku ale i chęcią mordu na mnie. Posłałam im Beszczelny uśmiech.

-Rozumiem.

Odparł i pomógł wstać wciąż siedzącej na ziemi w śniegu kobiecie ciągnąć ją do kolejki, z której wyrzucił kilka osób. Stanęłam kawałek dalej i oparłam się plecami o ścianę wyciągając telefon.

-Ty suko! - Usłyszałam zaraz koło siebie ten irytujący kobiecy głos sprzed chwili. - Zapłacisz mi za to!

-Zapłacić to ja mogę kałcje na psiarni. - Mruknęłam patrzeć w telefon i karmiąc Pou'a czy cholera wie jak ten ziemniak się nazywał.

-Spierdalać do budy psy. - Warknęłam chowając telefon i fajkę do kieszeni. - Miłej zabawy pod latarnią!

Zaśmiałam się ironicznie i skierowałam się spowrotem do wejścia. Nie dane mi było zrobić nawet pieciu kroków gdy poczułam uderzenie w tył głowy a chwilę później wściekły głos Brandona i Levy'ego.

Po uderzeniu zaryłam kolanami o beton. Przy pomocy Levy'ego wstałam i znów oparłam się o ścianę opierając dłonie na udach zwieszając głowę w dół. Nie zwracałam nawet uwagi na ochronę, która dobiegła do wrzeszczącego Brandona a jedynie na pulsujący ból.

-W porządku Arvix?

-Ta-ak. Jest git. - Wzięłam głębszy wdech. - Pomożesz mi dojść do gabinetu?

-Jasne.

Chłopak przełożył moja dłoń przez swój kark i drugą ręką trzymając mnie w pasi mógł dojść do gabinetu gdzie walnełam się jak kłoda na czarną sofę.

-Zawołam chłopaków. Trzeba ci to opatrzeć w najgorszym wypadku jechać do szpitala.

Mówił spanikowany i kilka razy zanim wyszedł się cofną zupełnie jakby bał się mnie zostawić samą. Przyłożyłam dłoń do miejsca uderzenia i mruknęłam cicho.

Jesteś Moim Ratunkiem Skarbie - Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz