Weszłam do pokoju zyczeń i już zaczeły się szepty, westchnełam i stanełam obok Harrego.
- Co ona tu robi?- spytał Simus.
- Stoje- mruknełam- Nie zjem was nie musicie się mnie bać- mruknełam.
- Chcecie sie nauczyć Patronusa- oznajmił Harry- Tylko ja i Lili umiemy go wyczarować.
- Udowodnij- mrukną brunet.
- Expektro Patronum- machnełam a biała poświata ukształciła się w smoka- Taki dowód ci starczy?
- Smok?- spytała Ginny.
- Rzatkością jest aby mityczne stworzenia zostały patronusami- oznajmiłam- Zadarza sie to raz na 1 000 000 przypatków.
- Ekstra- powiedzieli a ja sie uśmiechnełam. Podeszłam do Gorga a on starał się wyczarować.
- Skup się- mruknełam- Przypomnij sobie najszczęśliwsze chwile w życiu.
- Chyba mam- mrukną a po chwili mu się udało.
- Hjena świetnie- pocałowałm go w policzek- Fred?- spytałam a on wykształcił kojota- Świetnie przyjacielu- oznajmiłam i zaczełam kichać- Znalazła nas- powiedziałam i po chwili zaczeło sie wszystko trząść. Rozwaliła ściane a ja wiedziałam co nas czeka.
- Panna Black otrzyma dodtakowa kare za złamanie zasad- oznajmiła Ubrtih jak tylko mnie zobaczyła- Czyli kolejne 3 godziny pisania- dodała a ja wziełam oddech. Tak jak powiedziała tak zrobiła, po tym jak inni wyszli ja siedziałam kolejne 3 godziny zaciskając zęby bo moja dłoń byał już cała we krwi- czas miną panno Black- oznajmiła a ja oddałam jej kartke i puro-Gdzie jest twój ojciec?
- Nie wiem pani profesor- oznajmiłam i uciekłam zanim coś dodała. Wbigłam do pokoju wspólnego jak popatrzone.
- Lili- powiedział Gorge- Fred daj apteczke- mrukną i zaczą mi optrywać rane- Prawe do kości.
- Chce abym jej powiedziała, gdzie jest tata- warknełam cicho- Nie zrobie tego.
- Wiem o tym- mrukną Harry. Siedziałam z Gorgem wtulona w niego, patrzyliśmy się w ogień a on nucił melodje z mojej pozytywki, westchnełam i go pocałowałam.
- Już niedługo- szepną a ja pokiwałam- Na sumach...
- Poradze sobie- szepnełam- Zobaczymy się na wakacje?
- Obiecuje- mrukną a ja wtuliłam się w niego.
Pisałam wałśnie sumy z innymi pięcio-rocznymi, usłyszałam wybuchy i się uśmiechnełam. Moje dwa głupki, pkręciłam głową i nasłuciwałam patrząc się w tekst a pochwili zobaczyłam ta samą wizje co ostatnio, wziełam oddech aby uspokoić swoje serce. Chłopaki wlecieli i zrobili niezłe zamieszanie, wybiegłam na zewnątrz a Gorge się zatrzymał obok mnie.- Kocham cię, głupku- pocałowałam go.
- Musze lecieć- mrukna- Zobaczymy sie niedługo.
- Wiem- odleciał a ja popatrzyłam na wielkie W na niebie. Pokręciłam głową i wyczułam cos dziwnego, jakby Voldemort chciał wejśc do mojej głowy. Zablokowałam go jeszcze bardziej a on odpóścił narazie, weszłam do dormitorjum i wziełam oddech. Przeleportowałam się do domu.
- Lili?- spytał tata.
- Nic ci nie jest- odetchnełam- Musimy isc do Ministerstaw.
- Po co?- spytał.
- Voldemort chce przepowiednie- oznajmiłam- Wysłał go tam.
- Jak?- spytał.
- Harry myśli, że cię torturuje- oznajmiłam- Zbierz innych musismy go ratować.
- Już spokojnie- oznajmił. Po chwili wszyscy byli.
- Co ona tu robi?- spytał Moody.
- Powiedziała mi co sie dzieje- mrukną tata.
- Idziecie czy będziecie plotkować przy herbatce?- spytałam i się przeleportowałam na miejsce- Witam panie Malfoy- powiedziałam i walnełam go- Harry mogłes powiedzedzieć, że trzeba was ratować- oznajmiłam a po chwili wszyscy byli. Odbiłam zaklęcia śierciożercy i sama go zatakowałam.
- Avada kadabra- odbiłam zaklęcie.
- Cześć ciociu- powiedziałam i odbiłam kolejne.
- Choć sie bawić- oznajmiła i zaczełam z nią walczyć co było nieco trudne ale zabroziłam ja na chwile.
- Te mamy z głowy- mruknełam i odbiłam kolejne zaklęcie- Wkurzasz mnie Malfoy-warknełam.
- Dla ciebie pan Malfoy- mrukną a ja trafiłam go zaklęciem i odleciał w sciane.
- Nieźle córcia- oznajmił tata. Usmiechnełam sie i walczyłam dalej ale to przypominało moją wizje.
- Avada kadabra- usłyszałam i pochwili zaklęcie trafiło w tate a jego dusza poleciała do jakiegość łuku.
- Tata- szepnełam a Tonks mnie złapała a Harrego złapał Lupin. Zaczełam szybciej oddychać i powoli zaczełam się przemieniać w smoka, ryknełam głośno i zionełam w śirciożerce, który spalił się na proch.
- Lili- mrukną Lupin. Kolejnego rogniotłam ale wyczułłam Voldemorta więc zaczełam się wspinac w góre- Lili!
- Ona cię nie słyszy- mrukneła Tonks- Chce zabić Belatrix i Voldemorta- warknełam. Chwile mi to zajeło bo to było całkiem głeboko, wylazłam po chwili rozwalając podłoge w Ministerstwie i ryknęłam.
- Wszyscy padnij!- krzykną Dambyldor a ja zionełam ogniem ale ten śmiec uciekł- Lili- popatrzyłam na Albusa- Już spokojnie- odmniełam się a on na mnie popatrzył.
- Lili- Hermiona mnie przytuliła- Już spokojnie- szepneła a ja uspokoiłam oddech. Popatrzyłam na Ministra a on na mnie.
- Syrusz Black nie żyje- powiedziałam- Melissa Black, Jastin Black i Regulus balck też nie żyją- oznajmiłam- Voldemort zabił moją całą rodzine więc Minster może spać spokojnie- mruknełam i ruszyłam w droge powrotną do Hogwartu.
Zaczełam pakować swoje rzeczy, westchnełam i popatrzyłam na nasze wspólne zdjęci, które zrobił nam Lupin, oprawiłam je w ramke i postawiłam na szawce nocnej. Usmiechnełam się do nich, westchnełam i po udczcie poszłam na peron. Pogładziłam Harrego po plecach bo mamy tylko siebie.- Lili zobaczymy się w wakacje?- spytał.
- Pewnie tak- oznajmiłam- Spędze je u Rona- dodałam a on pokiwał. Wsiadłam do pociągu i patrzyłam w okno.
- Tęsknisz za swą miłością?- spytał Lee a ja się uśmiechnełam.
- Może- mruknełam.
- Dlaczego może?- spytał Gorg a ja się zerwałam i sie na niego rzuciłam- Hej spokojnie- mrukną.
- Myślałam, że nie wrucicie- szepnełam.
- Mielibyśmy przegapić ostatnią jazde pociągiem?- spytał Fred a ja się uśmiechnełam- Wiemy o Syruszu.
- Tak mi przyrko Lili- mrukną Gorge a ja się w niego wtuliłam.
- Mam spędzić wakacje u waszaej mamy- mruknełam a on pokiwał.
- Zostaniemy w domu na kilka dni- szepną Gorge a ja sie uśmiechnełam.
CZYTASZ
Black czy Moon- Gorge Weasley
FantasyBlack ma trójke dzieci i kochającą żone, która nie wierzy w jego wine. Uwięziony w Azkabanie czeka na dogodny momęt aby znaleść zabójce przyjaciół natomiast w domu jego dzieci i żona, żyją normalnie córka i najmłodszy syn nie znają ojca a najstarzy...