Siedziałam w Wielkiej Sali i jadłam spokojnie, dzisja Ron gra swój pierwszy mecz. Pokręciłam głową słyszącz te śmiechy ale Zabini sie na mnie patrzył.
- Gapis się na mnie?- spytałam Harrego?
- Tak- mrukną- Chce cie pewnie zaprosić na przyjęcie.
- Jak mnie dotknie wykastruje go- warknełam a oni się zaśmiali cicho- Ron spokojnie i weś głęboki oddech.
- Nie pomaga- mrukną. Luna usiadła blisko nas i popatrzyła na Rona, zobaczyłam jak Harry chowa płynne szczęście a Ron wypił sok.
- Mogą was za to wywalić- powiedziałą Hermiona a ja westchnełam.
- Ron jak przegracie wyrwe ci język- powiedziałam- postawiłam na was 10 galeonów.
- Nie martw się Lili wygramy to- oznajmił a ja usiadłam na trybunach. Ron grał fantastycznie.
- Rozwal ich!- krzyknełam i przytuliłam Nevila, kiedy obroń wsyztkie bramki- Tak Dajesz!- brunetka tylko kręciła głową a ja ja objełam- Uśmiechnij się.
- Jak możesz być taka spokojna- mrukneła a ja sie uśmiechnełam- Ty coś wiesz?
- Może- mruknełam. Blaze mrugną do mnie, kiedy przelatywał obok mnie a ja westchnełam.
- Co zrobisz?- spytała.
- Pójde z nim ale jako koleżanka z klubu- oznajmiłam. Po meczu zeszłam z trybun i miałam isc ale chłopak mnie zatrzymał.
- Lili- popatrzyłam na niego- Pójdzesz ze mna na to przyjęcie do Slakchorna?
- Pójde ale jako Koleżanka z klubu- oznajmiłam- mam chłopaka Zambini.
- Nie oczekuje niczego więcej- powiedział a ja pokiwałam- Poczekam na ciebie przed Pokojuem wspólnym Gryfonów.
- Jasne nie ma problemu- oznajmiła- To do zobaczenie.
- Tak do zopaczenia- mrukną a ja poszłam. Wesłam do pokoju i stanełam obok Hermiony.
- Blaze mnie zaprosił- oznajmiłam.
- Czyli jesteś zajęta- mrukną Harry.
- Wybacz- mruknełam- Idziemy jako koledz, żeby nie było.
- Jasne- powiedział. Popatrzyłam jak Ron sie z kimś całuje a hermiona wyszła.
- Hermi zaczekaj- powiedziałam i poszłam za nią. Usiadłam obok niej na schodach i ją objełam.
- Lili- mrukneła.
- Wiem- szepnełam a ona płakała mi w ramie a po chwili przyszedł Harry.
- Zaklęcia sobie ćwicze- mrukneł a ja pogładziłam ja po włosach.
- Nieźle ci to idzie- mrukna i usiadł po drugej stronie.
- Jak ty sie czujesz Harry?- spytała Hermiona- Kiedy widzisz Dina z Ginny?- spytała kolejny raz.
- To widać Harry- powiedziałam. Po chwili przyszedł Ron i ta dziewczyna nawet nie wiem jak się nazywa, warknełam ale Hermiona mnie zatrzymała, sama wstała a ptaki go zatakowały a on uciekł- Już spokojnie- powiedziałam a ona wtuliła się we mnie spowrotem.
- Własnie tak sie czuje- mrukną Harry i obie nas przytulił.
Ubrałam sukienke i zeszłam po schodach do pokoju wspólnego.
- I jak?- spytałam Harrego.
- Świetnie wyglondasz- oznajmił.
- Nie martw się kocham tylko Gorga i nie złamie mu serca- oznajmiłam a on sie uśmiechną- ja uciekam- wyszłam i zobaczyłam Blaza.
- Świetnie wyglondasz- oznajmił- Gotowa?
- Tak możemy iść- oznajmiłam i wziełam go pod ramie- Pamiętaj tylko koledzy.
- Pamiętam- mrukną- Pierszy rok bez Weasleya?
- Tak- mruknełam- Piszemy do siebie a po przyjęciu jade do niego.
- Ja też wracam do rodziny- mrukna. Weszliśmy do sali a raczej on mnie póścił przodem.
- Dzięki- powiedziałam.
- Zatańczysz chocisza raz?- spytał.
- Zgoda ale rączki na odpowiednim miejscu- mruknełam. Oczywiście powiedziałam Gorgowi z kim ide i zapewniłam go, że to tylko kolega z klubu ślimaka, nie obyło się bez wpadek po wyrosła pod nami jemiłoa.
- Nie- powiedzieliśmy razem a później się zasmieliśmy.
- Dzięki, że mnie odprowadziłeś- mriknełam i pocałowałm go w policzek- dzięki, ze mnie zaprosiłeś.
- Nie ma sprawy- mrukną. Pożegnałam sie z nim i weszłam do pokoju, zaczełam się pakować ale zobaczyłam pudełeczko na łózku i liścik.
- Wesołych świat Lilijko i czekam na ciebie- przeczytałam i sie uśmeichnełam. Potworzyłam pudełko a tam piekny wisiorek, ze złotym serduszkiem, miał nasze inicjały- Jak ja cie kocham, Gorgei- szepnełam cicho.
CZYTASZ
Black czy Moon- Gorge Weasley
FantasíaBlack ma trójke dzieci i kochającą żone, która nie wierzy w jego wine. Uwięziony w Azkabanie czeka na dogodny momęt aby znaleść zabójce przyjaciół natomiast w domu jego dzieci i żona, żyją normalnie córka i najmłodszy syn nie znają ojca a najstarzy...