14

1K 61 6
                                    

Cleo

- Dev? Proszę, uwolnij mnie. Błagam cię. 

Mężczyzna pocałował mnie w policzek. Odsunął się ode mnie i westchnął tak ciężko, jakby miał na ramionach sto kilogramów ciężaru. 

- Zanim cię uwolnię, muszę ci się pokazać, skarbie. 

- Dev. Boże, naprawdę tu jesteś. Ja... 

- Cichutko, aniołku - poprosił, przyciskając usta do czubka mojej głowy. - Zaraz wszystko ci wytłumaczę. Potrzebujesz jednak spokoju. Błagam cię, nie denerwuj się, dobrze? 

Skinęłam lekko głową, ale nie byłam w stanie mu tego obiecać. 

Nagle poczułam, jak Dev rozwiązuje mi opaskę. Mimo, że chciałam otworzyć oczy, aby zobaczyć, jak teraz wyglądał, to poczułam w sobie jakąś blokadę. Nie umiałam tego zrobić. 

- Aniołku? 

Devon objął dłonią mój policzek. Przygryzłam dolną wargę czując, jak mocno drżała. 

- Nie mogę - wyszeptałam, łkając. - Nie mogę tu być. Nie mogę ci się poddać. Nie mogę... 

- Otwórz oczy. Proszę, zrób to. 

Dev się ode mnie odsunął. Powoli otworzyłam oczy. Nie miałam zamiaru przeciągać tego w czasie. I tak musiałam na niego spojrzeć, więc równie dobrze mogłam zrobić to właśnie w tym momencie. 

Gdy otworzyłam oczy, najpierw zobaczyłam stopy mężczyzny. Był bez butów i skarpetek. Jego stopy były nagie. Sunęłam wzrokiem wyżej. Przesunęłam spojrzeniem po jego nagich udach. Dev miał na nich blizny po torturach. Nigdy wcześniej nie widziałam takich śladów na jego ciele, co musiało oznaczać, że były one nowe. 

Zobaczyłam jego penisa. Na szczęście wyglądał na zdrowego. Nic mu się nie stało. Nie wiedziałam tylko, dlaczego Devon postanowił pokazać mi się nago. Może tym sposobem chciał pokazać swoją bezbronność. 

Kiedy podniosłam wzrok wyżej, spojrzałam na jego pierś. Jego klatka piersiowa pokryta była licznymi bliznami. Dev wyglądał przerażająco. Domyślałam się, że to wszystko przytrafiło mu się tej nocy, kiedy dom został napadnięty, a ja zostałam zabrana do Stanów. 

Sunąc wzrokiem wyżej, spojrzałam na jego szyję, na której znajdował się dziwny ślad. Wyglądał na ślad po duszeniu. Dobry Boże. Co on musiał przeżyć? 

Moje biedne serce przeżyło szok, gdy spojrzałam na twarz Deva. Nie wyglądała już tak, jak wcześniej. 

Dev miał brzydkie, poszarpane i deformujące blizny wszędzie. Na czole. Na policzkach. Na podbródku. Przy oczach. Wyglądał strasznie. Gdybym zobaczyła tak wyglądającego mężczyznę na ulicy, natychmiast przeszłabym na drugą stronę. Nie lubiłam oceniać ludzi po wyglądzie, gdyż było to po prostu nie w porządku, ale na widok takiego mężczyzny człowiek był w stanie czuć strach. Naturalnym i zupełnie normalnym było dbanie o własne bezpieczeństwo. 

Dev nie wyglądał jednak tak dlatego, że chciał. Te blizny stanowiły dowód na to, że tamtej nocy mnie uratował. Gdyby nie poddał się torturom, zginęłabym na miejscu. To była moja wina, że tak wyglądał. 

Patrzyłam w jego przerażone oczy. Dev się bał. Był przerażony tym, że go skreślę. To było dla mnie niespotykane, że on naprawdę się bał.

Płakałam. On płakał. Byliśmy załamani i zniszczeni. Jakby tego wszystkiego było mało, nagle Dev odwrócił się do mnie. Spojrzałam na jego pokryte bliznami plecy i uda i krzyknęłam z zaskoczenia, gdy w dole jego pleców zobaczyłam bliznę, która musiała niegdyś być raną wykonaną za pomocą noża. Blizna ta nie była jednak zwyczajna. Głosiła napis "Dziwka". 

DevonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz