Cleo
- S-słucham?
Mężczyzna zaśmiał się kpiąco. Przyciągnął mnie do siebie mocniej za smycz. Owinął sobie moje włosy wokół pięści. Był tak blisko, że czułam jego oddech na swoich ustach.
- Dobrze słyszałaś, urocza laleczko. Masz wybór. Możesz wrócić na wolność, ale wtedy twoi ukochani zginą. Czy tego byś właśnie chciała? Jeśli tak, droga wolna. Nie będę cię do niczego zmuszał. Mam już całkiem pokaźny harem niewolnic i niepotrzebna mi kolejna dziewczynka. Ciebie jednak chętnie bym zgarnął, mała Cleo. Jesteś własnością Devona. Uwielbiam się nad nim znęcać. Gdy mu ciebie odbiorę, to go zniszczy.
Pokręciłam przecząco głową. Samuel jednak tak mocno zacisnął palce na moich włosach, że po chwili przestałam się ruszać. Moje oczy nabiegły łzami. Czułam się koszmarnie.
- Proszę, nie...
- Nie musisz mnie o nic prosić, skarbie. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Wciąż masz wybór. Jestem człowiekiem, który dotrzymuje danego słowa. Jeśli więc zdecydujesz się na wolność, proszę bardzo. Pozwolę ci wrócić do domu, gdziekolwiek on jest. Przed tym będziesz musiała patrzeć jednak na to, jak zabijam Devona, Jeroma i Jahmela.
- Nie!
Samuel uśmiechnął się. Wiedział, że nade mną panował. W tej chwili nie miałam żadnej władzy.
- Błagam, nie. To nie może być prawda. Nie po tym, co zrobiłeś...
Spoliczkował mnie. Łzy popłynęły mi po policzkach. Zabolało.
- Mówiłem ci, w jaki sposób masz się do mnie zwracać. Może jeszcze nie jesteś moją niewolnicą, ale to nie znaczy, że pozwolę sobie na brak szacunku.
Przełknęłam ślinę. Miejsce, w które mnie uderzył, pulsowało bólem.
Czułam się koszmarnie, ale w tej sytuacji nie chodziło o mnie. Musiałam skupić się na ludziach, których kochałam całym sercem. Ludziach, bez których nie byłabym tu, gdzie byłam dzisiaj.
Nie mogłam pozwolić na to, aby Devonowi, Jahmelowi i Jeromowi stała się krzywda. Nie bez powodu powtarzałam sobie w myślach, że dla nich oddałabym życie. Wolałam jednak, aby to się nie działo. Nie chciałam umierać, jednak życie bez moich ukochanych byłoby egzystencją. Nie mogłam więc pozwolić na to, aby umarli.
Dev już przeżył tortury. Zrobił to dla mnie. Oddał się w ręce wrogów po to, abym była bezpieczna i wolna. Nie wahał się ani przez chwilę. Nie musiał tego robić, a jednak postąpił zgodnie z własnym sercem. Imponowało mi to. Kochałam go za to, co dla mnie zrobił, choć jednocześnie byłam zła, gdyż nie chciałam jego cierpienia.
Jerom i Jahmel także cierpieli, ale na swój sposób. Zostali bardzo skrzywdzeni przez życie. Nigdy więc nie powinno stać się im nic złego. Musiałam ich chronić tak, jak umiałam.
Płakałam okropnie. Serce mnie bolało. Wiedziałam bowiem, że istniało tylko jedno wyjście z tej sytuacji. Nie chciałam jednak dopuszczać do siebie myśli, że to naprawdę miało się wydarzyć. Miałam nadzieję, że już wystarczająco dużo wycierpieliśmy i teraz miało być tylko lepiej, ale chyba się myliłam.
Chciałam zapewnić moim chłopcom długie, bezpieczne i szczęśliwe życie. Nie wyobrażałam sobie tego, że Dev miałby się związać z inną kobietą niż ja, ale byłabym w stanie to przeboleć. Z miłości byłam w stanie zrobić dla niego wszystko. Nawet to, co planowałam zrobić teraz.
Samuel głaskał mnie po policzku, w który mnie uderzył. Wcześniej zapewniał, że był łagodny dla nowych niewolnic, ale wiedziałam, że nie mogłam wierzyć w ani jedno jego słowo. Był dla mnie nikim. Zwykłym śmieciem, który nie zasługiwał na to, aby żyć.
CZYTASZ
Devon
ActionDevon podczas misji w Meksyku zauważa piękną dziewczynę, którą rozpaczliwie chce mieć. Mimo, że obiecał sobie nigdy nikogo nie porywać, zmienia zdanie na widok Cleo. Mężczyzna porywa swoją niewinną ofiarę do Iranu, gdzie mieszkają razem przez osiem...