7

1.3K 63 6
                                    

Cleo

Sześć miesięcy po powrocie z niewoli

Nie umiałam dojść do siebie po śmierci Deuce'a. Oczywiście zrezygnowałam z pracy jako dziennikarka w Rockefeller Center. Mimo próśb szefa, abym została, nie byłam w stanie tego zrobić. 

Zatrudniłam się jako dziennikarka w innym miejscu, które znalazłam na liście, którą zostawił mi anioł stróż. Nie miałam prawa narzekać, gdyż pracowałam przy Empire State Building. Kimkolwiek był mój anioł stróż i jeśli był nim Devon, odwalił kawałek dobrej roboty. Do pracy zostałam przyjęta z otwartymi ramionami i cieszyłam się z tego, że miałam tak wspaniałych współpracowników. 

Był piątek. Wyszłam z pracy. Miałam spotkać się z Rachel, jednak moja przyjaciółka miała randkę. Od dwóch tygodni spotykała się z Archerem. Był to przystojny prawnik, który był znany w Nowym Jorku. Rachel pewnego dnia wpadła na niego w metrze i wylała na niego kawę. Przepraszała mężczyznę jak szalona, a on tylko się śmiał i powiedział, że jeśli dziewczyna chce go przeprosić, powinna udać się z nim na randkę. 

Cieszyłam się, że Rachel kogoś miała. Była pomocą i wygadaną dziewczyną, która zasługiwała na miłość. Niestety przez randki z Archerem miała coraz mniej czasu dla mnie. 

Nie śmiałam jednak prosić jej o częstsze spotkania. Obie byłyśmy zapracowane i miałyśmy dużo na głowie. Ja również chciałam mieć chłopaka, ale nie mogłam wybić sobie z głowy jednej osoby. 

Pojechałam do Central Parku. Miejsca, w którym Deuce został zamordowany. 

Przychodziłam tutaj stosunkowo często. Na początku Rachel musiała mi towarzyszyć, gdyż nie byłam w stanie sama tutaj przebywać. Nawet, gdy był dzień i dookoła znajdowało się pełno ludzi, nie mogłam się uspokoić. Pamiętałam niedoszły gwałt i widok mężczyzny leżącego na ziemi w dziurą po kuli w głowie. 

Śledztwo wciąż było w toku, ale miałam wrażenie, że nowojorska policja nie przejmowała się morderstwem Deuce'a. W Nowym Jorku codziennie łamano prawo i byłam pewna, że od czasu zabójstwa Deuce'a wielu ludzi zdążyło zginąć. 

Usiadłam na ławeczce. Znajdowałam się blisko miejsca, w którym tamtej nocy doszło do tragedii. Położyłam torbę obok siebie i westchnęłam ciężko, wpatrując się w jezioro oraz wieżowce, które znajdowały się za parkiem. Po mojej lewej stronie wśród drzew widziałam Hotel Plaza, w którym tamtego wieczora byłam na randce z mężczyzną, który chciał mnie zgwałcić. 

Codziennie zadawałam sobie pytanie, czy gdyby Deuce się nie upił, także chciałby zaciągnąć mnie do łóżka. Nie miałam pojęcia, jaki był naprawdę. Znałam go tylko z pracy. Był tam wesołym, koleżeńskim i pomocnym facetem. Wszystkie pracownice go lubiły. Dlatego gdy wróciłam do Rockefeller Center kilka dni po morderstwie Deuce'a w parku, współpracownicy patrzyli na mnie z zainteresowaniem. Myśleli, że to ja miałam coś wspólnego z zabiciem tego mężczyzny, ale nigdy nie przyłożyłabym ręki do czyjejś śmierci. Na szczęście moi współpracownicy szybko się opamiętali i nie wypominali mi śmierci Deuce'a, jednak i tak nie byłam w stanie wytrzymać tam psychicznie, dlatego się zwolniłam. 

Byłam bardzo zmęczona. Nie pracą, ale życiem. 

Siedziałam w Central Parku. Marzenie małej Cleo się spełniało, ale ja nie potrafiłam się cieszyć. Byłam smutna i zła. Tak bardzo zła i samotna. 

Devon. Gdzie on, do cholery, był? 

Ostatnio coraz częściej śniły mi się koszmary. Widziałam w nich moment, w którym zawalił się dach. Widziałam klęczącego Deva z kością przebijającą udo. Widziałam Jeroma i Jahmela, którzy przytulali się do siebie pewni, że z tego nie wyjdą. 

DevonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz