33

819 42 13
                                    

Informacja na końcu rozdziału!

Devon 

Kilkanaście miesięcy wcześniej

Carmichael z dumą wysunął się z mojego tyłka. Jego szef dał mu znać gestem dłoni, aby zostawił nas samych. Mężczyzna posłusznie wyszedł z pomieszczenia. Zanim jednak to uczynił, obrzucił moje zmasakrowane i zmęczone ciało wzrokiem i zaśmiał się kpiąco pod nosem. Był prawdziwym diabłem w ludzkiej skórze. Skoro skrzywdził mnie tak potężnie zaledwie w ciągu prawdopodobnie godziny, jego niewolnice musiały przechodzić przez piekło.

Szef, czyli mężczyzna o imieniu Samuel, zbliżył się do mnie. Podszedł tak blisko, że złapał mnie za szyję i odchylił moją głowę w tył tak, abym mógł spojrzeć mu w oczy. Nie widziałem go jednak dokładnie, gdyż moje oczy wypełnione były łzami bólu i krwią, która spływała mi z rany na głowie.

- Wiedziałem, że pewnego dnia będę miał przyjemność goszczenia cię w tym miejscu, Devonie. 

Nie odpowiedziałem. Nie miałem na to siły. Byłem pewien, że dziś umrę, więc szykowałem się na śmierć. Obiecałem sobie, że gdy odejdę z tego świata, stanę się aniołem stróżem dla mojej małej Cleo. Obawiałem się śmierci, ale nie dlatego, że bałem się odejść. Nie chciałem, aby Cleo była sama. 

Myśli o Cleo zostały siłą wyrwane z mojej głowy w momencie, w którym Samuel uderzył mnie siarczyście w twarz. Pękła mi warga i polała się krew. 

- Wyglądasz żałośnie. Mówiłem Carmichaelowi, żeby zostawił coś dla mnie, ale on porządnie cię wykończył. 

- Goń się. 

Czterdziestoletni mężczyzna zaśmiał się. Przeczesał palcami swoje ciemne, długie do ramion włosy. Jego brązowe oczy błyszczały podekscytowaniem. W całym Iranie wiedziano, że nie było tutaj bardziej niebezpiecznego mężczyzny niż właśnie ten facet. Dlatego z góry wiedziałem, że znalazłem się w samym sercu piekła. 

- Nie jestem w stanie jednak uwierzyć w to, że postanowiłeś oddać się na tortury w imię miłości. Co ci strzeliło do głowy, Devonie? 

- Może pewnego dnia to zrozumiesz. 

Mężczyzna jednak tylko parsknął śmiechem i poklepał mnie po policzku jak zabawne dziecko. 

- Wiesz, że wolę korzystać z usług swoich niewolnic. One przynajmniej nie liczą na uczucia. Gdy potrzebuję ich cipek albo ust, chętnie z nich korzystam. 

Brzydziłem się jego słowami i jego postępowaniem. Te dziewczyny musiały okropnie cierpieć. Na pewno bardziej niż ja w tej chwili. 

- Mam do ciebie sentyment, Devonie, ale kara cię nie ominie. Wiesz, że boss w Iranie może być tylko jeden. Od lat konkurujemy ze sobą w tej kwestii, ale w końcu trzeba rozstrzygnąć spór. Jako uczciwy mężczyzna powiem ci, że twoja Cleo jest już w drodze do domu. Nie umrzesz, dopóki tam nie dotrze. Nie miałbym serca wysłać cię na tamten świat bez wiedzy, co stało się z twoją ukochaną. Może nie rozumiem potęgi miłości tak, jak ty, ale to nie znaczy, że nie trzymam się ustalonych zasad. Jednak do czasu, gdy twoja ukochana będzie w drodze do domu, ja będę się tobą bawił. 

Nie powinno się czuć wdzięczności do własnego oprawcy, ale nie dało się ukryć, że po części ją czułem. Chodziło o to, że byłem wdzięczny Samuelowi za to, że zamierzał dotrzymać słowa o Cleo. Musiałem się dowiedzieć, co się z nią stało. 

- Wiesz, że nie przepadam za mężczyznami, więc nie będę cię pieprzył. Nie znaczy to jednak, że ktoś inny się z tobą nie zabawi. Popatrz tylko, kogo dla ciebie przyprowadziłem. 

DevonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz