55

520 35 6
                                    

Cleo

Oni tu byli. 

Przyszli po mnie. 

Devon, Jerom i Jahmel znajdowali się przede mną. Jerom i Jahmel klęczeli przy ciele martwego Carmichaela podczas, gdy Devon stał nad swoim nieżyjącym już oprawcą i patrzył na niego z nienawiścią, ale i jakąś niezrozumiałą dla mnie łagodnością.

W piwnicy panowała przeraźliwa cisza. Nie była to jednak zwycięska cisza. Czułam się tak, jakby coś było nie w porządku. Nie byłam jednak pewna, o co chodziło. 

Mój pan w końcu wyrwał się z zadumy. Mężczyzna spojrzał na mnie, a w jego oczach o kolorze whisky ujrzałam wstyd. 

Devon przeszedł nad martwym Carmichaelem. Zbliżył się do mnie. Spojrzał na moje ciało, które nie było w najlepszym stanie. Wciąż wisiałam na kajdanach przyczepionych do ściany. W pomieszczeniu na pewno unosił się zapach seksu. Poza tym Carmichael powiedział Devonowi, co mi zrobił.

Patrząc w oczy mojego pana, czułam wstyd. Byłam zażenowana tym, że się poddałam. Nie czułam się go godna. Miałam wrażenie, że nie powinnam w ogóle patrzeć na Devona. W końcu zostałam zeszmacona. Dev nie wiedział o wszystkim, co mi robiono. Ja na jego miejscu już nigdy nie spojrzałabym na tak zeszmaconą kobietę. W szczególności, gdybym była w związku z taką osobą. 

Choć może nie powinnam tak mówić. Przecież kochałam Devona mimo wszystkiego, co go spotkało. To nigdy nie była jego wina, że został skazany na tortury. 

Nagle Dev objął dłonią mój kark. Wciąż milczał. Patrzył mi jednak w oczy tak, jakby za nic nie był w stanie przerwać kontaktu wzrokowego. 

- Samuel i Carmichael już nie żyją. Nikt więcej nie zrobi ci krzywdy. 

Przy ostatnim słowie jego głos się załamał. W walecznych oczach Devona ujrzałam smutek. Nie chciałam, aby płakał. Tak bardzo pragnęłam móc go dotknąć, ale wciąż wisiałam na kajdanach, ledwo dotykając stopami podłogi. 

- Cieszę się, że dokonałeś swojej zemsty, kochanie. 

Dev pokręcił głową. 

- Nie dokonałem jej. Powinienem ich dłużej torturować. Powinienem to, kurwa, zrobić. 

- Dev... 

- Nigdy nie będę w stanie wystarczająco przeprosić cię za to, co zrobiłem, Cleo - wyszeptał, opierając swoje czoło o moje i nie hamując już łez. Po chwili po jego policzkach spływały dwa strumyki łez. - Nigdy sobie tego nie wybaczę. Przez moją głupotę ty... 

- Dev, skarbie. Jeśli się mnie brzydzisz, możesz pozwolić mi odejść. 

Mój pan odsunął się ode mnie tak, jakbym go postrzeliła. W jego oczach widziałam całkowite niezrozumienie. Devon pokręcił przecząco głową, marszcząc brwi. 

- O czym ty, do diabła, mówisz? 

- Twój wróg mnie zgwałcił, kochanie - wyszeptałam, czując na sobie spojrzenia Jeroma i Jahmela. Nie miałam jednak w sobie na tyle siły, aby spojrzeć im w oczy. - Nie miałam siły, aby się bronić. Dostałam wybór, Dev. Mogłam skazać was wszystkich na śmierć, albo się poddać. Nie zastanawiałam się ani przez chwilę. Od razu wiedziałam, co zrobię. Poddałam się więc. Patrzyłam na to, jak pachołkowie Samuela wynoszą wasze nieprzytomne ciała i wrzucają je do samochodu. Wiedziałam, że zachowałam się słusznie, ale było mi przykro, Dev. Tak bardzo, bardzo przykro. 

Pociągnęłam nosem. Jaka ja byłam słaba. Nie mogłam o tym mówić, nie płacząc. 

- Chciałam wam pomóc, ale dostałam karę. Oni się nade mną pastwili. Na szczęście nie wyrządzili mi permanentnej krzywdy, ale... Oni mnie gwałcili, Dev. Bawili się mną. Jeśli mnie już nie chcesz, nie czuj się zmuszony, aby się mną opiekować, mój panie. Bardzo cię kocham i nigdy nie przestanę, ale twój wróg we mnie był i zrozumiem, jeśli będziesz się mnie brzydził. Nigdy nie będę miała ci tego za złe. Bardzo cię jednak kocham i... 

DevonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz