Cleo
Dev nagle stał się sztywny. I to niestety nie w takim znaczeniu, w jakim chciałam, aby był sztywny.
Patrzyłam w jego oczy w kolorze whisky i widziałam w nich strach. Objęłam dłońmi policzki Devona, chcąc zatrzymać na sobie jego spojrzenie. Coś było nie tak. Coś było bardzo nie tak.
- Dev? Kochanie, co się dzieje?
- Cleo. Ja...
Nagle zobaczyłam, że Jerom i Jahmel opuszczają kuchnię. Nie chciałam, aby stąd wychodzili, gdyż nie dałam rady jeszcze im wystarczająco podziękować. Ich prezent wiele dla mnie znaczył. Kupili mi piękne rzeczy, choć dla mnie w zupełności wystarczało to, że miałam ich przy sobie. Nie zamierzałam jednak bić się w pierś i nieustannie powtarzać, że nie zasługiwałam na prezenty. Chciałam się nimi cieszyć. Cieszyłabym się, gdybym tylko dowiedziała się, co takiego działo się w głowie człowieka, którego kochałam najbardziej na świecie.
- Skarbie, co się z tobą dzieje?
Dev zamrugał szybko. Spuścił wzrok tak, jakby patrzenie na mnie było dla niego zbyt trudne.
- Nic dla ciebie nie mam. Nic ci nie kupiłem.
Och, a więc o to mu chodziło.
- Naprawdę tak bardzo się tym przejąłeś? - zapytałam, klepiąc go w czoło. - Ty głupku. Tylko sobie żartowałam. Jerom i Jahmel nie musieli mi nic kupować, ale zrobili to i jestem im bardzo wdzięczna. Nie wiem tylko, dlaczego mi cokolwiek kupowali, skoro nie wiedzieli, czy kiedykolwiek do was wrócę. Jestem im niezmiernie wdzięczna za prezenty, ale one nic nie znaczą. To tylko materialne rzeczy, Dev. Nie chciałam, abyś poczuł się urażony. Niczego od ciebie przecież nie chcę. Wystarczy mi to, że mam przy sobie was wszystkich. Co mi po rzeczach materialnych, skoro gdy będę umierać, to nie one będą się najbardziej liczyć?
Dev przełknął ślinę. W jego oczach widziałam łzy. Przycisnęłam usta do jego czoła i pocałowałam je.
- Poza tym mamy świetną zabawkę, dzięki której będę przeszczęśliwa - zauważyłam, ciągnąc go za smycz. - Czas spędzony z tobą jest dla mnie najpiękniejszym prezentem. Bardzo cię kocham. Proszę, nie czuj się winny. Jeśli chciałbyś mi coś dać, możesz na przykład spełnić jedną z moich fantazji. Co ty na to, abyśmy za moment wybrali się poza ogród? Może zechciałbyś udać się w pościg za swoją seksowną, przerażoną ofiarą?
Próbowałam kokietować Devona, ale chyba mi się to nie udało. On bowiem, zamiast się rozweselić, znowu posmutniał.
- Nie mogę spełnić twojej fantazji, Cleo. Nie jestem w stanie biegać.
Cholera. Znowu zawaliłam.
- Dev...
- Daj spokój, skarbie. Nie zasługuję na ciebie. Chyba powinniśmy to zakończyć.
- Co?!
Mój krzyk na pewno słychać było w całym domu.
- O czym ty mówisz, Dev?! Co ty niby chcesz zakończyć?! Wczoraj mnie porwaliście, a dzisiaj chcesz mnie zwrócić?! Jak zwierzątko w schronisku?!
W jego oczach zobaczyłam ból. Ogromny, bezbrzeżny ból.
- Nie to miałem na myśli. Nie zasługuję na ciebie. Kocham cię, Cleo, ale spójrz na mnie. Nic ci nie kupiłem i w dodatku nie mogę spełnić twojej fantazji.
- Pierdolę prezenty i moje fantazje! - krzyknęłam, czując wściekłość przepływającą przez każdy zakątek mojego ciała. - Nie obchodzą mnie prezenty! To, że nie możesz udać się za mną w pościg też nic nie znaczy! Możemy pobawić się na wiele innych sposobów, Dev! Wiem, że twoje poczucie wartości spadło na łeb na szyję po torturach, ale ja cię kocham! Nie odtrącaj mnie! To nie w porządku! Nie jestem zabawką, rozumiesz?!
CZYTASZ
Devon
ActionDevon podczas misji w Meksyku zauważa piękną dziewczynę, którą rozpaczliwie chce mieć. Mimo, że obiecał sobie nigdy nikogo nie porywać, zmienia zdanie na widok Cleo. Mężczyzna porywa swoją niewinną ofiarę do Iranu, gdzie mieszkają razem przez osiem...