16

950 57 3
                                    

Cleo

Obciągnęłam Devowi. 

O rany. 

Ależ było mi gorąco. 

Woda na szczęście ochłodziła moje rozpalone ciało. Wciąż pulsowało mi między nogami, ale było to bardzo przyjemne. Nie dość, że sprawiłam rozkosz Devonowi, to w dodatku sama sprawiłam sobie przyjemność. Co więcej, orgazm porwał nas w swoje objęcia w tym samym czasie. 

Moje policzki były zarumienione. Dotknęłam ich i poczułam, jak gorące były. Uśmiechnęłam się i zacisnęłam nogi. 

Dev niezręcznie wszedł do wanny i usiadł na przeciwko mnie. Zauważyłam, że poruszanie się bez laski sprawiało mu dużą trudność. Było mi go naprawdę szkoda. Choć cieszyłam się, że żył. Może nie miał już takiej sprawności ruchowej, co wcześniej, ale wciąż był moim Devonem. Moim nieidealnym porywaczem, którego sama od siebie odpychałam, ale nigdy więcej nie miałam zamiaru popełnić tego samego błędu. Chciałam żyć pełnią życia i miałam nadzieję, że udowodniłam to tym, co przed chwilą zrobiłam.

Nasze nogi się dotykały. Chciałam, aby Dev był bliżej, ale on chyba potrzebował chwili dla siebie. 

- Podobało ci się? - spytałam, przygryzając dolną wargę. 

- Aniołku, to było cudowne. Nie żałujesz, że to zrobiłaś? 

Pokręciłam przecząco głową, wciąż się rumieniąc. 

- Dlaczego sprawienie rozkoszy komuś, kogo się kocha, ma być godne pożałowania? 

W chwili, w której wypowiedziałam te słowa, zdałam sobie sprawę z tego, jaką moc one miały. 

Nie powinnam wyznawać Devonowi miłości tak szybko. On nie krył się z tym, że mnie kochał. Mówił o tym otwarcie. Jego miłość do mnie była doskonale widoczna, więc nie było sensu z kłamaniem. Ja za to miałam trochę inną sytuację. 

Spojrzałam w oczy Deva z paniką. Mężczyzna wyciągnął do mnie rękę. Przełknęłam ślinę i lekko się podniosłam. Pozwoliłam sobie usiąść okrakiem na jego udach. Zadziwiała mnie moja śmiałość. Bardzo jednak stęskniłam się za Devem i potrzebowałam jego bliskości. Poza tym wciąż nie wierzyłam w to, że naprawdę tutaj był. 

Kiedy siedziałam już na udach Deva, on położył dłoń na moim karku. Wpatrywałam się w dół. W jego członka, którego przed chwilą wyssałam do sucha. 

- Kochanie, nie bój się. Przy mnie możesz być sobą. Jeśli chcesz cofnąć swoje słowa, nie poczuję się urażony. 

- Nie chcę - odparłam, kręcąc głową. 

- Cleo... 

- Kocham cię - wyszeptałam, bawiąc się nerwowo palcami dłoni. - Kocham cię, Devonie. To głupie, prawda? 

- Dlaczego głupie? Uważasz, że miłość jest głupia? 

Wzruszyłam ramionami. Nagle zrobiło mi się gorąco.

- Miłość nie jest głupia, ale ja po prostu na nią nie zasługuję. Jestem nikim, Devonie. 

- Kurwa, dlaczego tak mówisz? 

Mężczyzna się zdenerwował. Podniosłam wzrok, gdy on ścisnął mocniej mój kark. Spojrzałam w jego oczy w kolorze whisky. Z bliska jego blizny były naprawdę straszne, ale bardziej napawały mnie smutkiem niż przerażeniem. To była moja wina, że tak wyglądał. Dlaczego nie mogłam żyć bez poczucia winy? Czy naprawdę zasługiwałam na ten cały ból? Czy musiałam zostać skazana na cierpienie? 

DevonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz