XXXVIII

265 28 26
                                    

Ze sporym trudem wyprostowałaś się wstając i podpierając się o blat baru. Przygryzłaś wargę, aby nie wydobył się z ciebie żaden syk.

Czułaś, jak przez to, że ukucnęłaś pod barem pogorszyłaś stan rozciętego uda, które wydawało ci się, że ponownie zaczęło krwawić.

Nadal jednak stałaś tyłem do demona. Byłaś pewna, że skanuje cię teraz przenikliwym wzrokiem. Co racja utwardziłaś całe ciało, ale czułaś, że przez udo oraz liczne stłuczenia i tak będziesz mieć problem iść prosto.

- Aż tak bardzo spodobała ci się twoja nowa miejscówka, moja droga? Husk będzie o nią zazdrosny. - stwierdził rozbawiony.

- Podzielimy się jakoś. - powiedziałaś cicho, aby nie usłyszał drżenie w twoim głosie.

- Hmmm nie sądzę, aby on także w ten sposób to widział. Bar to jego kochanka od kiedy pamiętam. Hahaha! I dlaczego moja droga, tak słabo cię słychać?

- Boli mnie gardło. - wymyśliłaś.
- Chce iść spać.

- Gardło powiadasz? A może starasz się uniknąć rozmowy ze mną? Hmm? - wypuściłaś tylko głośno powietrze na to.
- Poza tym niegrzecznie jest moja droga rozmawiać z kimś przez plecy.

- Możesz sam odwrócić się do mnie tyłem i będziemy kwita.

- Oh moja droga, nie śmiałbym tego uczynić w stosunku do ciebie. W końcu okazuje się z ciebie doprawdy niezłe ziółko. Chyba więc nie powinienem więcej tracić cię z oczu. Kto wie czym jeszcze raczysz mnie zaskoczyć?

Oparłaś się na łokciu zdrowego ramienia o blat baru, aby być do niego bokiem i mieć szansę odetchnąć. Wzięłaś szklankę i zaczęłaś się nie bawić, aby nie wyglądało to podejrzanie, że trzymasz głowę tak nisko.

Może jak się wygada, to w końcu odpuści i sobie pójdzie. Im szybciej tym lepiej. Muszę zatamować porządnie te krwawienie.

- Ostatnio to ty dawałeś mi lekcje na temat czujności, więc teraz przyszła moja kolej.

- Ah czyli to tak? Widzę, że oboje możemy się od siebie jeszcze wiele nauczyć, moja droga. - stwierdził z uznaniem.
- Jednak nieczęsto zdarza mi się być tak brutalnie potraktowanym przez damę. Środki usypiające? Doprawdy, jestem pod wrażeniem twojej pomysłowości, a także odwagi. Nie każdy miałby czelność wykonać taki ruch w stosunku do mnie.

- "Brutalny"? Rzeczywiście, w końcu leżenie wygodnie na kanapie mogło wywołać w tobie traumę do końca po-życia. Pewnie więcej już na niej nie zaśniesz. - usłyszałaś cichy szum radia.
- Za to zwisanie pięć metrów nad ziemią było mega łagodne. - wspomniałaś.
- Hmm najwyraźniej nie trafiłam z ilością kawy skoro jednak przy niej usnąłeś. - zarechotał na to, ale byłaś pewna, że jest to nieszczery śmiech.

A może on waży o wiele więcej niż się wydaje i dlatego tak szybko się obudził po tej dawce. Cholera go wie.

Zaczął zbliżać się w twoim kierunku, aż w końcu zatrzymał się naprzeciwko ciebie po drugiej stronie blatu, więc musiałaś opuścić rękę, żeby nie zauważył jej drżenia.

Szlag, że też zawsze musi podchodzić wtedy, kiedy nie trzeba. Mam po dwie warstwy ubrań, a krew na twarzy jest już zaschnięta, więc raczej tak łatwo nie powinien jej wyczuć. Mam nadzieję.

- Może wyjawisz mi w takim razie moja droga, po co to było? - dostrzegłaś po cieniu na blacie, że pochylił się w twoją stronę.
- Dlaczego tak bardzo zależało ci na wyjściu z hotelu bez mojej wiedzy i skąd ten sweter? Nie uważasz, że jest on odrobinę za duży, jak na ciebie? Do tego męski. - zachichotał.

Twój koszmar (Alastor x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz