XLV

261 19 29
                                    

Kiedy opuściłaś łazienkę, przejechałaś wzrokiem po pokoju, ale radiowca, co dziwne - nie było. Jedyne zmiany jakie zauważyłaś, to kubek parującej kawy oraz miskę na stoliku, ale nawet nie podchodząc w tamtą stronę, od razu skierowałaś się do wyjścia.

Hmmm... w sumie kusi, aby dosypać mu czegoś ohydnego lub napluć do kawy za te jego ciągłe wkurzanie mnie.

Zatrzymałaś się w pół kroku pomiędzy stolikiem, a drzwiami z szatańskim uśmiechem na ustach przyglądając się kubkowi. Walcząc ze swoją wewnętrzną pokusą zrobienia tego, choć podejrzewałaś, że mimo braku jego fizycznej obecności, to i tak, czai się gdzieś w cieniu.

Chwila wahania przeciągnęła się, a twoje myśli zaczęły krążyć wokół tego jak rano nie miał problemu, aby cię męczyć. W reszcie uśmiechnęłaś się złośliwie, podchodząc do stolika.

Zaraz jednak poczułaś dziwne uczucie, jakby ktoś cię obserwował, i mimowolnie rozejrzałaś się po pokoju. W końcu, po krótkiej walce z samą sobą, zdecydowałaś się na bardziej niewinny plan.

Chwyciłaś miskę, która jak się okazało była z owsianką i szybko nałożyłaś odrobinę na łyżeczkę. Z szerokim uśmiechem zbliżyłaś ją do kubka, gotowa zamieszać zawartość.

Kiedy nagle poczułaś ciepły oddech na karku i rękę na swoim ramieniu. Podskoczyłaś w miejscu, czując jak twoje serce wali jak młot. W głębi duszy ciesząc się, że nie wydobyło się z ciebie ostrze.

Jak dobrze, że go wyczułam i faktycznie nie naplułam... ale by było.

- Och, sarenko, czyżby przyszła ci ochota na zrobienie mi małego psikusa? - jego ton był jak zawsze rozbawiony, ale z lekkim, tajemniczym podtekstem.

Chciałaś obrócić się do niego przodem, ale ci na to nie pozwolił, stojąc tak blisko, że niemal klatką opierał się o twoje plecy, a jego druga ręką powędrowała wzdłuż twojej, by złapać dłoń w której trzymałaś łyżeczkę z owsianką, którą odsunął znad kubka.

- Przyznaj się co chciałaś zrobić, słońce.~ - powiedział melodyjnie.
- Czyżbyś próbowała doprawić mi kawę? - nachylił się do ciebie przez bok z wielkim uśmiechem, a ty poczułaś ciepło na policzkach, za przyłapanie cię.

- Yyymm nie. Ja chciałam tylko sprawdzić konsystencję... czy owsianka nie jest ze gęsta.

Overlord zaśmiał się cicho, a jego śmiech zabrzmiał jak echo przez pokój. Poczułaś, jak jego klatka piersiowa lekko drży od śmiechu, który wciąż czułaś na swojej skórze.

- Och, sarenko, nie musisz się tak tłumaczyć. - mruknął rozbawiony.

Zaraz potem, nadal trzymając twoją dłoń, poprowadził łyżeczkę w stronę twoich ust, patrząc na ciebie z boku, a jego spojrzenie było jednocześnie rozbawione i wyzywające.

- No, skoro tak bardzo interesuje cię konsystencja, to może powinnaś jej spróbować. - powiedział, unosząc brwi.
- Więc leci samolocik aaaa...~ - spojrzałaś na niego z poirytowaniem i lekkim rozbawieniem, ale żeby cię nią nie wymazał, to skosztowałaś jej, ale w głowie oczywiście utrzymywałaś, że sama poprowadziłaś łyżeczkę.
- Specjalnie dla ciebie ją przygotowałem, sarenko. Owsianka z owocami jest leksza od omletu, więc powinna się ona lepiej przyjąć, na twój nadszarpnięty żołądek. - zachichotał, a zaraz odsunął się, wskazując ci fotel.

- Niech ci będzie. W takim razie gdzie ty byłeś, skoro kawę miałeś już przyniesioną wcześniej? - usiedliście na fotelach - ty z miską, a on z kawą.

- Ach, sarenko, musiałem porozmawiać z Charlie. - twoje oczy się rozszerzyły na to.

- Kurde. Ja wczoraj zapomniałam jej dać znać, że opuszczę zajęcia. Pewnie jest na mnie zła. - przygryzłaś wargę.

Twój koszmar (Alastor x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz