LIV

122 12 8
                                    

Wstaliście oboje, a on szybko podniósł cię na ręce, po czym przeniósł was do jego pokoju, gdzie położył cię na łóżku, a sam poszedł do szafki wyciągając maść i bandaże.

Patrzyłaś uważnie za nim, przygryzając nerwowo wargę, zastanawiając się, czy powinnaś dopytywać, czy lepiej udać, że tego tematu w ogóle nie było. Ale po twojej głowie w zawrotnym tempie zaczęły kotłować się myśli.

Dlaczego tak bardzo dopytywał, czy kiedykolwiek chciałabym mieć dziecko?
Czy w ogóle to rozważałam?
Za bardzo go to interesowało, aby to zbagatelizować...
Z jednej strony spytałabym o to, ale z drugiej... boję się usłyszeć jego odpowiedzi na to.

Kiedy zauważyłaś, że się odwraca w twoją stronę, uciekłaś wzrokiem, patrząc na stojące na komodzie radio, uważając je obecnie za najciekawszy w tej chwili obiekt obserwacji.

A gdy wrócił, zauważył, że unikasz jego wzroku, skupiając się na urządzeniu. Cicho przysiadł obok ciebie, jakby wyczuwał, że w twojej głowie dzieje się coś więcej.

- Trzeba ściągnąć marynarkę, sarenko. - dopiero wtedy wróciłaś do niego wzrokiem, orientując się o niej.

- Hm, ach, tak. Zapomniałam o niej. - przyznałaś.

Odpiełaś pierwszy guzik od góry, ale wtedy Alastor wsunął swoje dłonie pod twoje kontynuując co zaczęłaś, cały czas patrząc ci w oczy.

- Zastanawiam się, o czym tak intensywnie myślisz, sarenko. - jego głos był niski, niemal szeptem.

- Ja... - przerwałaś na chwilę.
- Nad wszystkim i niczym. - odpowiedziałaś z uśmiechem, starając się o lekkość.

Demon uśmiechnął się delikatnie, nie spuszczając z ciebie wzroku. Jego dłonie pracowały nad kolejnymi guzikami marynarki, ale to spojrzenie - intensywne, przenikliwe - sprawiało, że czułaś, jakby widział więcej, niż byś chciała.

- Wszystko i nic. - powtórzył, jakby smakując te słowa.
- Typowa odpowiedź, gdy ktoś chce coś ukryć, prawda?

Zastygłaś na chwilę, czując, że nie da się tak łatwo wymigać od tego, co wyraźnie zaczynało wisieć w powietrzu. Oczywiście, mogłabyś udawać, że nic się nie dzieje. Że to tylko głupie myśli, które wzięły się z nudów czy zmęczenia. Ale problem tkwił w tym, że sama coraz mniej w to wierzyłaś.

- Może... - westchnęłaś, próbując zebrać myśli.
- Może po prostu za dużo myślę. Wiesz, jak to jest - czasami człowiek gubi się we własnej głowie, a potem trudno wrócić na ziemię.

Overlord zaśmiał się cicho, a jego śmiech był ciepły, niemal łagodny. Gdy skończył rozpinać marynarkę, odłożył ją na bok, nachylając się bliżej ciebie.

- Myślenie to potężne narzędzie, sarenko. - zaczął powoli, jakby ważąc każde słowo.
- Ale może czasami lepiej przestać analizować i... po prostu poczuć.

- Co? Nie. Jaa tylko tak... zastanawiałam się nad tym co mówiłeś. Wspomniałeś, że aby mieć tutaj potomka para musi otrzymać zgodę od sił wyższych...

Alastor uśmiechnął się lekko, a jego oczy rozbłysły nieznacznie, jakby wyczuwał, że nie do końca mówisz to, co naprawdę masz na myśli. Jednak pozwolił ci kontynuować, nie przerywając.

- I tak sobie myślę, czy skoro o tym wiesz, to, to znaczy, że próbowałeś już kiedyś uzyskać z kimś taką zgodę?

Przez chwilę patrzył na ciebie w milczeniu, jakby rozważał, czy odpowiedzieć na to pytanie. Jego uśmiech nieco się zacieśnił, a jego oczy przybrały poważniejszy wyraz.

Twój koszmar (Alastor x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz