XXXIX

262 23 38
                                    

Patrzyłaś, jak overlord ściąga swoją marynarkę z największą starannością przewieszając ją przez oparcie fotela, aby ta się nie pogniotła, po czym zakasał zręcznie rękawy spoglądając na ciebie z lekkim uśmiechem.

Czułaś, jak robi ci się nie dobrze przez świadomość o nadchodzącym bólu związanym z przywróceniem stawu na swoje miejsce, jak i na sam widok tego, co on robi.

Wyglądało to co najmniej tak, jakby radiowiec był chirurgiem przygotowującym się do poważnej operacji.

Jeszcze tylko brakuje, aby wypruł mi flaki. Już wolałabym, jakby zajął się tym Vector albo nawet pierwszy lepszy przechodzień z ulicy.

Odwracając swoją uwagę od niego zaczęłaś rozpinać suwak swetra, jednak ściągnięcie go jedną ręką wydawało się już dla ciebie sporym wyzwaniem także ze względu na żebra, a nie chcesz nawet myśleć co będzie przy ściąganiu przyległej do ciała bluzy. Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie rozcięcie materiału.

Za plecami stworzyłaś sztylet, jak i drewniany patyk, póki demon stał jeszcze w większej odległości od ciebie, choć zaraz i to się zmieniło, gdy z gracją podszedł do ciebie.

- Pozwól, że ci pomogę moja droga. - na co przytaknęłaś.

Wstałaś, aby ułatwić wam zadanie, po czym overlord taktownie wysunął twoją zdrową rękę, aby zaraz cię obejść i to samo zrobić z drugą ręką, ale o wiele wolniej, co jakiś czas zerkając na ciebie, czy nie sprawia ci tym więcej bólu.

Każdy jego ruch był pewny, ale też delikatny, jakby bał się, że zrobienie czegokolwiek gwałtownie mogłoby cię zranić. Mimo że twoje ciało było napięte z bólu, to jego dotyk przynosił ci pewne ukojenie.

- Z tym może być już odrobinę gorzej, ale nie martw się moja droga, damy sobie radę i z tym. - wskazał bluzę.
- Moje zręczne dłonie już nie z takimi wyzwaniami się spotykały. - wydawało się, że tym stara się rozluźnić atmosferę i twoje nerwy.

- Pocieszające. Nawet bardzo. - powiedziałaś z ironią, wykrzywiając twarz w krzywy uśmiech.

- A cóż to za mina? Tej chyba jeszcze u ciebie nie widziałem, słońce. - parsknął śmiechem, na co zmierzyłaś go morderczym spojrzeniem.

- Takiś mądry bo to ty dzisiaj robisz za rzeźnika. Też wolałabym się zamienić miejscami. - fuknęłaś.

- Oh moja droga, nie sądzę, aby kiedykolwiek zdarzyła nam się taka możliwość. W końcu moje pomysły są także szalone, jak i twoje, jednak ja nie pozwalam sobie na spotkanie się z takimi obrażeniami u siebie. W zasadzie z jakimikolwiek obrażeniami. - zachichotał.

- Świetnie. - westchnęłaś, po czym wyciągnęłaś w jego stronę nóż.
- Najlepiej będzie ją rozciąć.

Jego oczy rozbłysnęły, jak u dziecka, które właśnie dostało wymarzony prezent pod choinką, przez co przeszedł cię nieprzyjemny dreszcz i chwila zwątpienia, czy aby na pewno pozwolenie nieobliczalnemu demonowi zbliżenie się z ostrzem do twojej skóry to taki dobry pomysł.

Może dla pewności powinnam utwardzić powłokę... tak na wszelki wypadek.

- Skąd go wzięłaś? - zapytał z fascynacją przyglądając mu się z każdej strony.

- No nie wiem... może ze sklepu. - zasugerowałaś.

- Zdradzisz mi z którego, moja droga? Z chęcią sam takie zakupie. Jest idealnie wyważony. W sam raz na polowania. - dodał rozmarzony z obłędem w oczach.

Naprawdę zaczynam wątpić, czy nie lepiej byłoby gdybym teraz to przetrzymała, a później przeszła się do lekarza albo już sama nie spróbowała szarpnąć ramieniem.

Twój koszmar (Alastor x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz