XLVII

179 14 29
                                    

Czułaś, jak serce bije ci szybciej, ale jednocześnie wiedziałaś, że musisz zachować zimną krew. Alastor był w swojej grze niezwykle metodyczny, a każde jego działanie miało ukryty cel.

Mimo to, coś w tobie kazało ci się mu przeciwstawić. Może to była zwykła przekora, a może głęboko zakorzeniona potrzeba udowodnienia, że potrafisz znieść wszystko, co zdoła wymyślić. Więc zamiast usiąść, zatrzymałaś się przed pufą, patrząc na niego z wyzywającym uśmiechem.

- Co, jeśli powiem, że wolę stać? - odpowiedziałaś z lekkim przymrużeniem oka.

Demon spojrzał na ciebie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a jego oczy błyszczały drapieżnie w półmroku, jakby chciał wysondować każdy zakamarek twojej duszy.

Zrobił krok do przodu, ale ty nie cofnęłaś się ani o milimetr. W twojej postawie była niewzruszona pewność siebie, która zaczęła go fascynować coraz bardziej. Ponownie zrobił krok, tak, że dzieliło was zaledwie dziesięć centymetrów, a on patrzał na ciebie z góry.

- To prawdziwa przyjemność spotkać kogoś, kto nie boi się patrzeć w ogień. - szepnął, jego głos brzmiał teraz głębiej, niemal intymnie.
- Ale każdy płomień, nawet ten najbardziej nieugięty, w końcu spala się do końca pochłaniając wszystko wokół.

Jego słowa, choć ciche, odbiły się echem w twoim umyśle. Wiedziałaś, że próbował cię złamać, wyprowadzić z równowagi, ale nie zamierzałaś mu na to pozwolić. Przynajmniej nie teraz. Wyprostowałaś się, świadoma, że to jest moment, w którym musisz pokazać swoją siłę.

- Ogień jest niebezpieczny, Alastorze, ale to nie ja boję się spłonąć. - odpowiedziałaś spokojnym tonem, utrzymując kontakt wzrokowy.

- Ciekawa teoria, sarenko. - odparł z zadziornym uśmiechem.
- Ale czasami, aby naprawdę zrozumieć, jak coś działa, trzeba to zniszczyć i złożyć na nowo.

Zanim zdążyłaś zareagować, Alastor zrobił coś niespodziewanego. Zamiast kontynuować swoją psychologiczną grę, po prostu odwrócił się na pięcie i podszedł do kominka. Jego ruchy były pełne spokoju i pewności siebie, ale czułaś, że to była część jakiegoś większego planu.

Stanął przed ogniem, który tańczył w kominku, i przez chwilę wpatrywał się w płomienie, jakby szukał w nich odpowiedzi na pytania, które sam przed sobą postawił. Następnie odwrócił się z powrotem do ciebie, a jego twarz była oświetlona ciepłym blaskiem ognia.

- Wiesz, co jest fascynujące w ogniu? - zapytał, choć bardziej wyglądało to na retoryczne pytanie.
- Że potrafi zarówno niszczyć, jak i oczyszczać. Zastanawiałaś się kiedyś, co zostanie, gdy wszystko inne spłonie? - przechylił głowę.

- Czasami to, co zostaje... jest znacznie cenniejsze od tego, co zostało zniszczone. - odpowiedziałaś, trzymając jego spojrzenie.

Overlord uśmiechnął się, a jego spojrzenie było pełne uznania. Znów powoli z pełną gracją zaczął zbliżać się w twoją stronę.

- Doskonała odpowiedź, sarenko. - powiedział zadowolony.
- Ale jest tak tylko wtedy, gdy masz odwagę spojrzeć w popioły i znaleźć to, co naprawdę się liczy.
- Jednak teraz pamiętaj, że masz wykonywać moje polecenia, skarbie. Jeśli chcemy, aby było to dla ciebie komfortowe. - pochylił się lekko w twoją stronę.
- W końcu nie chciałbym, aby twoje nogi zadrżały pod wpływem emocji. - wyszeptał do twojego ucha, a oddech musnął twoją skórę.

- Och, ależ oczywiście. - powiedziałaś z ciepłym uśmiechem.

Powoli usiadłaś na pufie, starając się zachować pozory spokoju, chociaż napięcie w powietrzu było niemal namacalne. Overlord pochylił się nad tobą, jego dłonie spoczęły po obu stronach twoich ramion, otaczając cię swoistą klatką ciepła i bliskości.

Twój koszmar (Alastor x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz