47.

245 25 31
                                    

Kaname z nieco niewyraźną miną, wszedł do pokoju, który dzielił z resztą niewolników Akihito, przekonany, że wszyscy będą już dawno spać. Jakie było jego zaskoczenie, gdy zobaczył, że chłopcy nie tylko nie leżą w łóżkach a bawią się w najlepsze. Na kocu rozłożonym na podłodze stało kilka talerzy, pełnych przekąsek z przyjęcia i butelka wina, która krążyła między całą trójką. Wszyscy ucichli, gdy zamknął za sobą drzwi.

- Skąd to macie? – spytał. – Pan wam pozwolił?

Lu od razu spojrzał na niego z irytacją.

- A ty co tu robisz? Pan cię już odprawił? – spytał surowym tonem.

- Pan Drake kazał mi sobie iść, kiedy wynosił Pana do sypialni... - Kaname przyznał, nieco zmieszany tak gwałtowną reakcją Lu.

- Jak to wynosił? – wtrącił się ciekawsko Mick.

Chłopak, do którego kierowane były słowa wzruszył ramionami.

- Normalnie. Przerzucił przez ramie i wyniósł...

Kaname musiał przyznać, że scena, której był świadkiem w salonie, była cokolwiek dziwna i kompletnie nie dziwił się, że ich chwilowy współlokator był zaskoczony taką odpowiedzią. Jemu Makoto wyjaśnił, że przyjaciel Pana jest dla niego kimś wyjątkowym, ale w sumie nie spodziewał się, że łączy ich aż taka zażyłość. Pan śmiał się, gdy ten poważny człowiek traktował go jak worek kartofli, nie przejmując się wynajętymi na przyjęcie pracownikami.

- Czyli nie Pan cię odprawił – zauważył natychmiast Lu. – Słowo gościa, nawet jeśli to pan Drake, nic nie znaczy. Powinieneś siedzieć w salonie do bladego świty aż... Ał!

Makoto uznał, że najwyższa pora interweniować, zanim Lu tradycyjnie się zapędzi i uciszył go, pstryczkiem w ucho.

- Daj mu spokój – poprosił łagodnie, choć jego spojrzenie było stanowcze, na tyle na ile pozwalał mu na to wypity alkohol.

- No co? – oburzył się Lu. – Lepiej, żeby trzymał gębę na kłódkę. Nie chcę kolejnych kłopotów – wytłumaczył się.

- Nikt nie będzie miał kłopotów – Mako uspokoił towarzystwo. – Mick to wszystko przyniósł a on jest gościem, więc nie obowiązują go nasze zasady – stwierdził, poklepując miejsce obok siebie, żeby najmłodszy z nich do nich dołączył.

- I Pan nie będzie o to zły? – Kaname zapytał jeszcze lękliwie, siadając jednak we wskazanym miejscu.

- Ma dzisiaj tyle na głowie, że nawet nie zauważy – Mako zapewnił jeszcze raz i podał mu talerzyk z ciastkiem, żeby zachęcić do przyłączenia do zabawy.

Mick nie mógł oderwać wzroku od Kaname, który wciąż był ubrany w zwiewny strój, przypominający coś na wzór tych noszonych przez tancerki brzucha. Chłopak zdawał się zupełnie nie przejmować swoim wyglądem, a w jego oczach błyszczały iskierki radości, gdy patrzył na otrzymany smakołyk.

- Naprawdę mogę je zjeść? – spytał z ekscytacją w głosie.

- Nie powinien... - zauważył Lu, który chyba jako jedyny zdawał się nie cieszyć sytuacją.

Makoto, który wyraźnie był już lekko podpity, machnął ręką, lekceważąc ostrzeżenie przyjaciela.

- Daj spokój, Lu. Przecież Pan odstawia mu już szejki. Niech też się zabawi. Jedno ciastko mu nie zaszkodzi – powiedział wesoło.

Mick zmarszczył brwi, słysząc to.

- Jest na coś chory? – spytał, wciąż patrząc na najmłodszego chłopaka, który nie odrywał roziskrzonego wzroku od ciastka, jak gdyby miał przed sobą kawałek samego nieba.

Cena Pożądania (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz