Kaname z nieco niewyraźną miną, wszedł do pokoju, który dzielił z resztą niewolników Akihito, przekonany, że wszyscy będą już dawno spać. Jakie było jego zaskoczenie, gdy zobaczył, że chłopcy nie tylko nie leżą w łóżkach a bawią się w najlepsze. Na kocu rozłożonym na podłodze stało kilka talerzy, pełnych przekąsek z przyjęcia i butelka wina, która krążyła między całą trójką. Wszyscy ucichli, gdy zamknął za sobą drzwi.
- Skąd to macie? – spytał. – Pan wam pozwolił?
Lu od razu spojrzał na niego z irytacją.
- A ty co tu robisz? Pan cię już odprawił? – spytał surowym tonem.
- Pan Drake kazał mi sobie iść, kiedy wynosił Pana do sypialni... - Kaname przyznał, nieco zmieszany tak gwałtowną reakcją Lu.
- Jak to wynosił? – wtrącił się ciekawsko Mick.
Chłopak, do którego kierowane były słowa wzruszył ramionami.
- Normalnie. Przerzucił przez ramie i wyniósł...
Kaname musiał przyznać, że scena, której był świadkiem w salonie, była cokolwiek dziwna i kompletnie nie dziwił się, że ich chwilowy współlokator był zaskoczony taką odpowiedzią. Jemu Makoto wyjaśnił, że przyjaciel Pana jest dla niego kimś wyjątkowym, ale w sumie nie spodziewał się, że łączy ich aż taka zażyłość. Pan śmiał się, gdy ten poważny człowiek traktował go jak worek kartofli, nie przejmując się wynajętymi na przyjęcie pracownikami.
- Czyli nie Pan cię odprawił – zauważył natychmiast Lu. – Słowo gościa, nawet jeśli to pan Drake, nic nie znaczy. Powinieneś siedzieć w salonie do bladego świty aż... Ał!
Makoto uznał, że najwyższa pora interweniować, zanim Lu tradycyjnie się zapędzi i uciszył go, pstryczkiem w ucho.
- Daj mu spokój – poprosił łagodnie, choć jego spojrzenie było stanowcze, na tyle na ile pozwalał mu na to wypity alkohol.
- No co? – oburzył się Lu. – Lepiej, żeby trzymał gębę na kłódkę. Nie chcę kolejnych kłopotów – wytłumaczył się.
- Nikt nie będzie miał kłopotów – Mako uspokoił towarzystwo. – Mick to wszystko przyniósł a on jest gościem, więc nie obowiązują go nasze zasady – stwierdził, poklepując miejsce obok siebie, żeby najmłodszy z nich do nich dołączył.
- I Pan nie będzie o to zły? – Kaname zapytał jeszcze lękliwie, siadając jednak we wskazanym miejscu.
- Ma dzisiaj tyle na głowie, że nawet nie zauważy – Mako zapewnił jeszcze raz i podał mu talerzyk z ciastkiem, żeby zachęcić do przyłączenia do zabawy.
Mick nie mógł oderwać wzroku od Kaname, który wciąż był ubrany w zwiewny strój, przypominający coś na wzór tych noszonych przez tancerki brzucha. Chłopak zdawał się zupełnie nie przejmować swoim wyglądem, a w jego oczach błyszczały iskierki radości, gdy patrzył na otrzymany smakołyk.
- Naprawdę mogę je zjeść? – spytał z ekscytacją w głosie.
- Nie powinien... - zauważył Lu, który chyba jako jedyny zdawał się nie cieszyć sytuacją.
Makoto, który wyraźnie był już lekko podpity, machnął ręką, lekceważąc ostrzeżenie przyjaciela.
- Daj spokój, Lu. Przecież Pan odstawia mu już szejki. Niech też się zabawi. Jedno ciastko mu nie zaszkodzi – powiedział wesoło.
Mick zmarszczył brwi, słysząc to.
- Jest na coś chory? – spytał, wciąż patrząc na najmłodszego chłopaka, który nie odrywał roziskrzonego wzroku od ciastka, jak gdyby miał przed sobą kawałek samego nieba.
CZYTASZ
Cena Pożądania (Yaoi)
RomanceMick nie spodziewał się, że wakacyjny wyjazd z przyjacielem do kasyna w Seulu skończy się w taki sposób. Kyleb nierozważnie zaciągnął ogromny dług u właściciela, będąc naiwnie pewnym, że się odegra. Okropnie się jednak przeliczył. Tylko dlaczego Mic...