51.

267 30 23
                                    

Mick wszedł do pokoju chłopaków Akihito, powłócząc nogami ze zmęczenia, by sprawdzić, czy Misaki się nie kontaktował. Marzył tylko o tym, żeby się przespać, ale wiedział, że nie może sobie na to pozwolić. Za jakąś godzinę miał zjawić się ktoś z laptopami i będzie musiał zabrać się do pracy. Po karze koszmarnie bolały go barki a po kąpieli piekły wysmagane batem boki. Przez kontakt z ciepłą wodą pełną mydlin podrażniona skóra napuchła i trochę się zaogniła, ale Drake mówił, że nic mu nie będzie. Dla pewności jednak zdezynfekował mu wszelkie obtarcia. Natomiast przez ostry seks w wannie i poza nią również, bolało go wszystko poniżej bioder. Naprawdę potrzebowałby się chwilę zdrzemnąć.

W pokoju zastał Kaname, który siedział na łóżku, wyglądając na znudzonego. Nic dziwnego, gdyż z pomieszczenia zniknęły wszelkie książki, gry i inne zabijacze czasu. Z tego co Mick widział na planie dnia, zanim roztrzaskali go z Lu, chłopak miał na co dzień niewiele obowiązków, ale nawet mimo to zapewne nie był przyzwyczajony do takiej bezczynności. Sam dobrze pamiętał, jak męcząca była nuda, gdy przebywał w podziemiach kasyna tego cholernego Choi.

- Jak się czujesz? – spytał, starając się brzmieć swobodnie.

Prawda była jednak taka, że czuł się cholernie winny przez nocne wydarzenia. W końcu to on chciał, żeby Mako wziął alkohol, kiedy zeszli ukradkiem na przyjęcie po przekąski. Miał wówczas na myśli kilka kieliszków szampana, który rozdawali kelnerzy a nie wino z prywatnych zapasów pana Akihito, ale no cóż. Wyszło tak jak wyszło.

- Dobrze, ale nie wypiłem całego – przyznał Kaname, wskazując na wysoką szklankę z resztką odżywczego szejka.

- Okej, to zabiorę to na dół – stwierdził Mick.

Schował komórkę do kieszeni, zabrał szklankę i schodząc po schodach zamieszał jej zawartością. Szejk wyglądał jak szarawa breja i śmierdział kredą i bananem. Nie dziwił się, że Kaname go nie skończył i że w nocy z taką łapczywością rzucił się na zwykłe jedzenie.

Wylał to obrzydlistwo do zlewu a szklankę włożył do zmywarki. Rozglądając się po kuchni dostrzegł, że na blacie wciąż stały filiżanki po kawie ich Panów. Aż wywrócił oczami z irytacji. Że też te lenie nie mogły po sobie posprzątać. Przecież zmywarka stałą dwa kroki dalej. Mick zrobił to sprawnie za nich i przeszedł niepewnie przez salon. Kompletnie nie wiedział co ze sobą począć.

Drake nakazał mu być do dyspozycji Akihito, cokolwiek miało to oznaczać, bo reszta chłopaków była zajęta. Mick miał jednak nadzieję, że pan tego przybytku nie będzie niczego od niego żądał. Nie chciał mieć z nim nic do czynienia, po tym jak mężczyzna widział go upokorzonego podczas kary, w trakcie której świetnie bawił się jego kosztem.

Mick skrzywił się, czując wibracje w kieszeni. Wyciągnął komórkę, uważając by nie urazić tkliwego boku ciała i odczytał wiadomość. Widząc ją westchnął ciężko. Jednak będzie musiał zabrać się do pracy nieco wcześniej, bo Misaki napisał, że Naomi zjawi się u nich za dwadzieścia minut. Miał chociaż dość czasu, żeby przegryźć coś na szybko. Przez całe to poranne zamieszanie nie zjadł śniadania.


Kiedy ułożył już swoje rzeczy w szafie w pokoju chłopaków i przebrał się we własne ciuchy, mógł zająć się przygotowaniem miejsca do pracy, tak jak nakazał mu Drake. Pan wymyślił sobie, że idealnym do tego będzie przeszklona altana, która znajdowała się w głębi ogrodu, na tyłach posiadłości. Mick musiał przyznać, że nie był to najgorszy pomysł, bo tam przynajmniej mogli liczyć na prowizoryczny brak obecności Akihito. Zabrał się więc z zapałem do pracy.

Zaniósł na miejsce kilka poduszek i kocy, żeby było im wygodniej. O temperaturę nie musieli się martwić, bo u sufitu wisiał mały grzejnik, który roztaczał wokół przyjemne ciepełko. Ale na wszelki wypadek przygotował też herbatę w sporym, szklanym imbryku. Korzenny zapach zimowej herbaty z pomarańczą i imbirem natychmiast wypełnił pomieszczenie. Pomyślał nawet, że gdyby zawiesić u góry światełka a na podłodze ustawić kilka większych lampionów, to altana wyglądałaby wręcz magicznie. Może i nawet znalazłby w tym wielkim przybytku coś takiego, ale wolał nie przesadzać. Gdyby tak przystroił to miejsce Drake pewnie by go wyśmiał. No właśnie, powinien zawołać Pana, skoro już skończył.

Cena Pożądania (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz