Neil
– Jesteście! – Zaćwierkała Nancy, zarzucając długie, blond włosy na plecy. Jej piskliwy głos ledwo przebił się przez głośną muzykę, która dobiegała z wnętrza domu. – Lillian! Wyglądasz przerażająco! Najstraszniejsze gorące żelazko, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia!
Dziewczynka zachichotała i puściła moją dłoń, by z rozbiegu wpaść w objęcia cioci.
– Zobacz, ile mam przycisków! I jaki śliczny kabelek!
– Niesamowite, skarbie! – Nancy, choć już wcześniej widziała strój Lilly, bo wysłałem jej ze dwadzieścia fotek projektu i jeszcze więcej ujęć efektu końcowego, kiedy mokre od kleju przebranie schło na wieszaku, wspięła się na wyżyny swoich umiejętności aktorskich i udawała wielce zaskoczoną. – Leć do środka, pchełeczko. Jeśli się pospieszysz, może znajdziesz jeszcze jakieś czekoladowe lizaki w kształcie pająków, o ile Liam i wujek Mason wszystkich nie zjedli.
Pokręciłem głową z rozbawieniem, gdy córeczka wystrzeliła przed siebie, nawet się na nas nie oglądając.
Nancy wyprostowała plecy, po czym przesunęła dłonią po materiale rozłożystej kiecki pokrytej sztuczną pajęczyną. Jej usta wymalowane czerwoną szminką rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, gdy ponownie skupiła uwagę na mnie i Oli.
– Jesteście walnięci. – Oznajmiła krótko.
Olivia odchyliła głowę i jęknęła, niczym największa męczennica. Następnie wskazała palcem na swoje – w mojej ocenie – zajebiste przebranie.
– Neil mnie zmusił.
– Widzę. – Nancy parsknęła głośno. Spodziewałem się, ile kosztowały ją te wszystkie daremne próby zahamowania wybuchu śmiechu. Nawet jej policzki zrobiły się zaróżowione od wstrzymywanego powietrza. – To naprawdę... oryginalne kostiumy. Ale czy straszne?
Olivia westchnęła i otworzyła plastikową pokrywę imitującą drzwiczki od pralki, które miała przyczepione do kartonu na wysokości brzucha. W środku przykleiliśmy kilka papierowych, różowych ubranek i jedną prawdziwą, czerwoną skarpetkę Lillian.
– Jestem pralką, do której ktoś wrzucił delikatne ubrania z Diora i wyprał je w dziewięćdziesięciu stopniach...
– Jezu! – Nancy złapała się za serce. Najzabawniejsze w reakcji mojej siostry było to, że nie wyglądała, jakby udawała przerażenie. Wizja zniszczonych markowych ciuchów chyba serio ją zmroziła.
Oli pokiwała głową i rzuciła:
– No, a w dodatku skarpetka zafarbowała wszystko na różowo.
– Okej, cofam swoje wcześniejsze słowa. Masz cholernie straszne przebranie – uniosła dłonie w poddańczym geście i powędrowała wzrokiem w moją stronę. – A ty, braciszku? – Zawiesiła rozweselone spojrzenie na zwykłym, prostokątnym kawałku kartonu, który tworzył mój skromny, acz zajebiście kreatywny i przemyślany kostium. – Jesteś upiorną makulaturą, kretynie?
Zacisnąłem wargi, żeby się nie zacząć się śmiać i odchrząknąłem znacząco.
– Nie, ślepa żmijo – zastukałem palcem w sam środek czoła Nancy. – Jestem deską do prasowania.
Przyłożyła dwie dłonie do ust, zapominając zapewne o makijażu i zatelepała się wskutek histerycznego, nieskutecznie tłumionego rechotu.
– O ja pierdolę. – Zamrugała, gdy oczy zaszły jej łzami rozbawienia.
– Otóż to – przyznała niechętnie pralka-Olivia. – Myślałam, że przebierzemy się za coś normalnego...
Nancy uciszyła przyjaciółkę ruchem ręki.
– Związałaś się z Neilem i liczyłaś na „coś normalnego"? – Wykrztusiła, nie przestając chichotać i odsunęła się na bok, aby zrobić nam miejsce w drzwiach. – Wasze stroje są genialne, poważnie. Idealnie do siebie pasujecie.
Splotłem palce z palcami marudnej pralki i pociągnąłem ją w kierunku wejścia.
– Widzisz? Nancy się podoba.
– Milcz, Lewis.
***
Moja siostra od zawsze uwielbiała organizować przyjęcia. Urodziny, Boże Narodzenie, Święto Dziękczynienia czy Dzień Niepodległości – bez różnicy. Liczył się tylko przepych, mnóstwo ozdób i muzyka.
Uniosłem głowę, by przyjrzeć się wiszącym pod sufitem świecom na baterie. Nie miałem pojęcia, jak zostały przymocowane, ale dzięki błyszczącemu materiałowi, który przypominał czarne, rozgwieżdżone niebo, wyglądały, jakby unosiły się w powietrzu.
Przeniosłem wzrok na długi, przykryty pomarańczowym obrusem stół. Wszystkie stojące na nim przekąski prezentowały się tak dobrze, że ślina momentalnie napłynęła mi do ust, a świadomość, że większości z nich nie będę mógł nawet posmakować skumulowała się w moich barkach, boleśnie je napinając. Ogromne ciasto z kremem w kolorze i konsystencji mózgu, marchewkowe babeczki ze sztucznymi robalami, burgery patrzące na nas oczami z oliwek, odcięte palce z ciasta francuskiego zbryzgane krwią w postaci ketchupu, niezliczone ilości sałatek w miskach z motywem nietoperzy, kościotrupów i zombie, parówkowe mumie i wiele więcej.
Mój żołądek skurczył się na widok tych wszystkich pyszności, ale wzrok i tak zatrzymał się na czymś, co zdecydowanie nie było jedzeniem...
– Nawet o tym nie myśl. – Upomniała mnie ostro Olivia, gdy zrozumiała, że niczym spragniony szczeniak wlepiałem ślepia w miskę z ponczem i rząd kilkudziesięciu równo ustawionych drinków. Każdy kubeczek ozdobiony był chmurką z waty cukrowej. – Benny i Theodor zabronili ci pić.
Przewróciłem oczami. Nie wiem, co bardziej mnie irytowało – to, że mój stan zdrowia najzwyczajniej w świecie nie pozwalał na używki czy fakt, że Benjamin czegokolwiek mi zabraniał. Jak to w ogóle brzmiało? „Benny zabronił ci pić". Śmiechu, kurwa, warte.
– Przecież wiem. – Odburknąłem.
– Więc przestań patrzeć na alkohol takim wzrokiem, bo... O! Alice, Christian i Liam! – Oli na szczęście przestała jęczeć, skupiając uwagę na Collinsach.
Christian przebrał się za rzeźnika. Przewiązał sobie w pasie fartuch, ubrał długie rękawiczki, w jednej ręce trzymał tasak, a w drugiej połówkę wydrążonej dyni, w której usadowiła się Furia. Nawet ptaszynka miała swoje przebranie z trupią czachą. Alice ubrała długą, pogrzebową kieckę, a po policzkach spływał jej czarny tusz do rzęs. Z kolei Liam był... Ciężko stwierdzić, po prostu od góry do dołu upierdolił się sztuczną krwią.
– O rany! Jesteś pralką! – Alice otworzyła szeroko oczy i aż zapiszczała z podekscytowania. – Ale czad! Christian, dlaczego my nie mamy takich fajnych kostiumów?
Mężczyzna podszedł bliżej, wyszczerzył zęby, a następnie wcisnął Olivii kubek, który sam wcześniej trzymał.
– Napij się, Oli.
– Dzięki. Coś czuję, że na trzeźwo tego nie zniosę. – Mruknęła.
– Ale z was sztywniaki – zaśmiałem się. – Tylko Alice docenia naszą kreatywność.
– Raczej twoją kreatywność. – Mordercza pralka posłała mi spojrzenie pełne nienawiści, czym jeszcze bardziej mnie rozbawiła.
– Wyglądacie naprawdę świetnie! Masz nawet przyciski – Alice zachichotała wesoło – i pranie w środku! O, a tu wlewa się płyn?
Olivia uniosła kąciki ust.
– Nie, płyn wlewa się tutaj – odpowiedziała i przechyliła kubeczek, opróżniając całą jego zawartość.
– Dobra, a ty, błaźnie? – Przyjaciółka przejechała dłonią po płaskiej powierzchni kartonu, który okrywał moje ciało. – Jesteś...?
– Deską do prasowania.
Liam na swoje nieszczęście zachłysnął się drinkiem i zarżał tak głośno, że od razu ściągnął na siebie uwagę mamuśki. Czarna wdowa zmarszczyła brwi, łypiąc na syna podejrzliwie.
– Mam nadzieję, że to nie alkohol.
– Ależ skąd.
– Dawaj to. – Alice, niegdyś policyjna suka, była zbyt mądra na takie zagrania. – W tej chwili, Liam.
Młody niechętnie oddał swój napój. Na wynik analizy nie trzeba było długo czekać, kobieta wcisnęła nos w kubek, a już po dwóch sekundach unosiła głowę, by zgromić nastolatka wzrokiem.
– Hej! – Nim z ust wściekłej panny Collins wypłynęła pedagogiczna pogadanka, w naszym małym kręgu pojawiły się Astrid i Rachel.
Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć przyjaciółkom, a Liama już nie było. Zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Cóż, Halloween ma wielką moc.
– Za co jesteś przebrana? – Christian przyglądał się Astrid z lekko uniesioną brwią. – Wilkołak? – Zgadywał, wskazując na kępki futra, którymi kobieta oblepiła swoją brązową koszulkę.
– Nie. – Westchnęła. – Jestem trzecią głową.
– Co? – Zapytałam ze zdziwieniem, zupełnie jakbym sam nie był, kurna, deską. – Czym?
– Trzecią głową. – Powtórzyła. – Razem z Benjaminem i Michaelem przebraliśmy się za trzygłowego psa, ale chłopaki non stop się kłócą, a ja muszę tego słuchać, więc postanowiłam uciec po drinka, żeby trochę sobie ulżyć w cierpieniu. – Wyjaśniła zbolałym głosem. – A ty? Dlaczego jesteś, kurwa, deską do prasowania?
Uśmiechnąłem się szeroko, złapałem przyjaciółkę, a następnie uniosłem ją bez uprzedzenia i zrobiłem szybki obrót. Miałem w dupie to, że piszczała mi tuż przy uchu.
– Neil! Zwariowałeś?! Odstaw mnie na ziemię, nie możesz dźwigać!
– Jesteś pierwszą osobą, która wiedziała, za co się przebrałem.
– Tylko dlatego, że Lillian jest żelazkiem, a Olivia pralką, do cholery! – Astrid uderzyła mnie pięścią w plecy. – Puszczaj, Neil! Coś może ci się stać!
Jasne. W moim przekonaniu dałbym radę podnieść Astrid jedną ręką, posadzić ją sobie na plecach i zrobić dziesięć przysiadów, ale dałem za wygraną. Odstawiłem kobietę na podłogę w tym samym momencie, w którym podeszli do nas Tara i Alberto.
– Emerytowani Joker i Harley Quinn? Uciekliście z domu spokojnej starości?
– Udam, że tego nie słyszałem. – Rozbawiony szef pogroził Christianowi palcem. – Lillian była zachwycona, kiedy zobaczyła różowoniebieskie włosy babci. Nie mogła wyjść z podziwu.
– A ja nie mogę wyjść z szoku – Alice okręciła pasemko Tary na palec. – Błagam, powiedz mi, że to się zmyje.
Starsza kobieta zamrugała niewinnie.
– Zmyje, zmyje. – Wzruszyła ramionami.
– Za kilka tygodni. – Doprecyzował Alberto, po czym zaczął rozglądać się po salonie, jakby kogoś szukał. – Widzieliście Masona i Nancy? Prosili, żebym pomógł im włączyć sztuczną mgłę.
Kiwnąłem brodą na korytarz prowadzący do drzwi.
– Masona nie widziałem, Nancy jeszcze przed chwilą stała na zewnątrz.
– Pójdę ich poszukać. A tak przy okazji, świetne przebrania. – Szef, dostrzegłszy minę Olivii, spróbował zamaskować szeroki uśmiech dłonią, jednak marnie mu to wyszło. – Doceniam twoją kreatywność, Neil. – Poklepał mnie po ramieniu i ruszył na poszukiwania Bradleyów.
Skrzyżowałem ręce na piersi, łypiąc na Rachel z wyższością. Przyjaciółka przebrała się za mrocznego Czerwonego Kapturka.
– Nikt nie pochwalił twojego stroju. – Zacząłem teatralnie smutnym głosem. Wiedziałem, że z kim jak z kim, ale z Rachel mogę dogryzać sobie bez żadnych konsekwencji. Oboje byliśmy nietuzinkowo wredni.
Kobieta ułożyła pięści na biodrach, a następnie oparła ciężar ciała na jednej nodze. Ta buntownicza poza bardzo pasowała do jej charakteryzacji – ciemnego makijażu oczu i krwistoczerwonych ust.
– Błagam cię, Neil. – Odpowiedziała prześmiewczo. – Założyłeś na siebie pieprzony karton i udajesz deskę do prasowania. Kto nie zwróciłby uwagi na takiego idiotę?
Christian skakał wzrokiem między mną, a Rachel. Nawet nie próbował się kryć ze swoją ekscytacją, a my nie musieliśmy udawać, że nie widzimy, jak wiele radochy sprawia mu obserwowanie naszych słownych przepychanek.
To właśnie cały Malbat. Oprócz tego, że kochaliśmy się nad życie, uwielbialiśmy sobie dosrywać.
– A ty? – Zapytałem przechylając głowę na bok. – Zwróciłaś uwagę na moje przebranie? Pierwsze co zobaczyłaś po wejściu do salonu, to zajebistą deskę do prasowania? Zachwycałaś się mną, zanim podlazłaś tu z Astrid?
Rachel uniosła brew i założyła kapturek.
– Musiałabym być naprawdę pozbawionym wzroku bezguściem, żeby zachwycać się twoim beznadziejnym kostiumem. – Prychnęła, po czym zadarła wysoko podbródek.
Na taką odpowiedź liczyłem. Nieważne, czy byłem przed trzydziestką, czy przed czterdziestką. Niektóre żarty się po prostu nie starzeją.
Rozciągnąłem wargi w perfidnym uśmiechu i rzuciłem lekkim tonem:
– A to dziwne, bo robiłem wszystko, żeby się do ciebie upodobnić, płaska decho.
Kąciki ust Rachel zadrżały. Ewidentnie miała ochotę wybuchnąć śmiechem, ale to byłoby równoznaczne z przegraną, której przyjaciółka na bank by nie przeżyła.
– Skurwysyn. – Mruknęła, poprawiwszy dekolt czerwonej sukienki, jakby chciała wyeksponować coś, co nie istniało. Szkoda, że nie powiedziałem tego na głos, żeby bardziej jej dowalić. – Słuchaj, Lewis, mój biust jakoś ci nie przeszkadzał, kiedy... – Zaczęła rozbawionym głosem, jednak szybko się zamknęła.
Całe, kurwa, szczęście.
– Kretynka. – Szepnęła Astrid nim wbiła wzrok w podłogę.
Mimo muzyki, poszczekiwania Balto oraz pisków i chichotów Lillian, w naszym małym kręgu zapanowała z deczka niezręczna cisza. Cholerne kartonowe przebranie zaczęło mnie uwierać, a kropla potu spłynęła wzdłuż kręgosłupa. Ta, są takie dziwne momenty w życiu, w których chciałoby się gdzieś zniknąć. Stwierdziłem nawet, że muszę pamiętać, by wziąć od młodego Collinsa lekcję, jak rżnąć głupa i stawać się niewidzialnym, gdy ktoś w towarzystwie porusza niewygodny temat.
– To ten, no... – Christian wskazał kciukiem za siebie. – Może przyniosę drinki?
– Chętnie. – Palnąłem szybko.
Olivia popatrzyła na nas ze szczerym zdziwieniem.
– Ale Rachel jeszcze nie dokończyła – stwierdziła głupiutko, najwyraźniej nie rozumiejąc, że poprzednia rozmowa dobiegła już końca.
Alice machnęła ręką.
– Dokończyła, dokończyła. Chodźmy coś zjeść.
– Nie, przecież powiedziała, że Neilowi kiedyś nie przeszkadzał jej biust i...
– Ja tak powiedziałam? – Rachel przyłożyła dłoń do piersi. – Ja? Nie... Tak?
Chwyciłem palcami górną część nosa i lekko zwiesiłem głowę, błagając w duchu, by przestała się już odzywać. Właściwie to nie wiedziałem, czy bardziej chciało mi się śmiać, czy płakać.
– Powiedzcie mi o co chodzi. – Stęknęła błagalnie Olivia. – To jakieś wasze żarty?
No. Cholernie zabawne żarty.
– Nie, to tylko... – Tara potarła sobie skroń, więc postanowiłem czym prędzej jej przerwać. Ta kobieta była zbyt nieprzewidywalna, by dopuścić ją do słowa. Istniało bowiem ogromne prawdopodobieństwo, że pogrąży mnie jeszcze bardziej.
– To było dawno temu, nic wielkiego. – Uśmiechnąłem się do Oli.
– Dosłownie „nic wielkiego". – Rachel potwierdziła moje słowa ze śmiertelną powagą, przez co zabrzmiała kurewsko dwuznacznie, przynajmniej dla tych, którzy wiedzieli o naszej jednorazowej przygodzie.
Christian, chyba największy debil jakiego znam, parsknął cicho pod nosem.
– Nic wielkiego... – Wyszeptał wesoło.
Alice szturchnęła swojego przygłupiego męża łokciem w brzuch i syknęła:
– Przestań!
– Co ja takiego powiedziałem?
– Halo – Olivia uniosła rękę. – Wciąż tu jestem. Czy ktoś może mi wyjaśnić, o co chodzi?
– O nic, naprawdę...
– Neil! – Niebezpiecznie zmarszczyła brwi. Jeszcze nigdy nie widziałem tak wkurzonej pralki, ale nie miałem odwagi się zaśmiać. Wolałem jeszcze trochę pożyć. – Chcę wiedzieć.
Zmrużyłem powieki i wbiłem w Rachel spojrzenie przepełnione pretensją. Gdy tylko je wychwyciła, wzruszyła ramionami z zakłopotaniem.
– Wymsknęło mi się. – Burknęła niewyraźnie.
Oli uchyliła usta.
– Czekaj... Co chcesz przez to powiedzieć? – Zapytała. Dzięki Bogu w oczach Olivii nie dostrzegłem gniewu, a raczej ciekawość. – Między wami coś było?
Odchrząknąłem, by pozbyć się chrypy wynikającej z zażenowania.
– To za dużo powiedziane. My po prostu – rozłożyłem ręce na boki – kiedyś, gdy byliśmy bardzo pijani...
– O rany – Olivia parsknęła tak głośno, że aż się wzdrygnąłem. Nie takiej reakcji się spodziewałem. – Poważnie? Wylądowaliście razem w łóżku? – Kobieta wyglądała na naprawdę rozbawioną naszym skrępowaniem. – Dlaczego nikt wcześniej mi o tym nie powiedział? Alice, Astrid? Wy wiedziałyście?
Alice zaczęła gładzić dłońmi materiał swojej długiej sukienki, a Astrid uciekła wzrokiem w bok, jakby za cel ustanowiła sobie policzenie wszystkich burgerów na stole. Ja z kolei westchnąłem ciężko, bo znałem Holm na tyle, by wiedzieć, że nie odpuści.
– Niewiarygodne. – Pokręciła głową. – Przestańcie się zachowywać, jakbyście mieli ochotę zapaść się pod ziemię. Przecież to było dawno, prawda?
Rachel raptownie wyprostowała plecy i potwierdziła z prędkością światła:
– Prawda. To było bardzo, bardzo dawno temu.
– No właśnie. – Olivia puściła oko do przyjaciółki. – Przecież nie jestem zła.
Wypuściłem powietrze, które od kilkudziesięciu sekund trzymałem w płucach. Ulga przyjemnie rozlała się po moim ciele. Przynajmniej na chwilę...
– A wy co jesteście takie spięte? – Zachichotała Oli, przenosząc spojrzenie na Alice i Astrid. – Fakt, że Rachel i Neil się ze sobą przespali robi na was aż takie wrażenie? A może uważacie to za niewłaściwe?
Christian po raz kolejny wyszczerzył zęby, a ja stwierdziłem, że zaraz mu je powybijam. Jeden po drugim.
– Nie, to nie o to chodzi – Astrid sięgnęła po pierwszy lepszy kubeczek z drinkiem. Nim dokończyła swoją wypowiedź, opróżniła go jednym haustem. – Ja po prostu... No cóż, skoro już tak szczerze rozmawiamy – zakaszlała nerwowo – tak jakoś wyszło, że ja też...
Olivia oparła łokcie na plastikowych drzwiczkach od pralki i ułożyła palce w trójkąt.
– Co „ty też"? – Ciągnęła z zaciekawieniem.
– Ja też przespałam się z Neilem. – Mruknęła, czerwieniejąc na policzkach. – Ale to był tylko raz. – Dodała, jakby miało to cokolwiek zmienić.
Wzniosłem oczy do sufitu i zakląłem pod nosem. Nie musiałem opuszczać głowy, by wiedzieć, że Oli na mnie patrzyła. Jej wzrok dosłownie wypalał mi dziury w skórze, nie mogłem uciec przed uczuciem dyskomfortu. To nie tak, że wstydziłem się tego, iż spałem z innymi kobietami przed Olivią. Przecież ona również miała partnera. Po prostu nieco doskwierał mi fakt, że Holm musiała dowiedzieć się akurat o naszej małej... no dobra, wcale nie takiej małej przygodzie z Rachel i Astrid, które z reguły traktowałem jak siostry. Jakby bardziej się nad tym zastanowić, trochę to obleśne. Nie żebym żałował, ale... Jezu. Zrobiło się jeszcze dziwniej.
Ostrożnie zerknąłem na Olivię. Mina nieco jej zrzedła, ale próbowała ukryć zszokowanie.
– Aha. – Wymamrotała. – No cóż, było minęło, nie?
– Dokładnie. – Odpowiedziały równocześnie Astrid i Rachel, zupełnie jakby ćwiczyły tę kwestię od kilku miesięcy.
– Dobrze, że chociaż Alice nie spała ze swoim najlepszym przyjacielem. – Olivia zachichotała krótko, ewidentnie chcąc rozładować wiszące w powietrzu napięcie. Nie wiedziała jeszcze, że tym komentarzem tylko dodatkowo je naelektryzowała.
Ja pier-kurwa-dole.
Alice rozciągnęła wargi w tak sztucznym grymasie, że aż mnie skręciło.
– No, nie przespałam się z Neilem – oznajmiła, po czym doprecyzowała męczeńskim głosem – tylko się z nim całowałam. Ale też tylko raz! I prawie puściłam pawia.
Christian nie wytrzymał i zarechotał na całe gardło. Może to i lepiej, bo odwrócił uwagę od mojej miny, na której nie malowała się już konsternacja. Nie... Dotarłem do innego poziomu zażenowania i potrzebowałem błyskawicznego resetu mózgu. Korzystając z rozproszenia Oli, sięgnąłem po kubek, wrzuciłem sobie watę cukrową do ust i popiłem ją słodkogorzkim drinkiem. Przyjemne, zdradliwe ciepło opatuliło mój przełyk oraz żołądek.
– Słucham? – Olivia, najwyraźniej odzyskawszy utraconą przed kilkoma sekundami mowę, zabrzmiała jak piszcząca myszka. Zmarszczyła brwi i zacisnęła palce na kartonie. – Dobra, słuchajcie, nie wiem o co tu chodzi, ale...
– Byłam pijana – Alice próbowała uargumentować naszą przyjacielską wpadkę. – A Neil jeszcze bardziej.
– Alkohol ma być wytłumaczeniem na wszystko? – Holm omiotła nieprzychylnym wzrokiem trzy zawstydzone przyjaciółki, tym samym dając mi możliwość sięgnięcia po kolejny zakazany owoc w postaci drinka. – Czy w Malbacie istnieje chociaż jedna kobieta, która nie przespała się z tym dupkiem, do jasnej cholery?
Tara Morgan uniosła wysoko rękę.
– Ja! – Zawołała.
Nie wiem czyje brwi powędrowały wyżej – moje czy Olivii. A może Alice, która popatrzyła na matkę z miną srającego kota.
– Mamo!
– No co? – Tara zdawała się być niewzruszona. – Że niby coś ze mną nie tak?
– Skoro pytasz...
– Christian! – Alice znów uniosła głos.
Sięgnąłem po trzeci kubeczek. Czułem się coraz bardziej rozluźniony. Ba, mało tego – nawet burzliwa dyskusja, której niezaprzeczalnie byłem powodem, zaczynała mnie bawić. Wlałem palący płyn do gardła i wytarłem usta rękawem, a nim Olivia zdążyła odwróci swoją śliczną buźkę w moją stronę, odstawiłem pusty kubek na parapet.
Dalsza część rozmowy przeleciała mi między palcami. Wiedziałem tylko, że koniec końców dziewczyny zaczęły między sobą żartować i muszę przyznać – poczułem niesamowite zadowolenie, a spokój ducha ponownie rozgościł się w moim wnętrzu. Byłoby naprawdę słabo, gdyby pokłóciły się o to, że mój fiut albo język był w każdej z nich.
Rany, to serio ohydne.
Zabawa trwała w najlepsze. Alice, która z powodu kiepskiego samopoczucia zrezygnowała z picia, nie mogła odpędzić się od Lillian. Dziewczynka wirowała z ciocią na środku salonu do każdej piosenki. Sam chętnie porwałbym córeczkę do tańca, ale nogi lekko mi zmiękły. Niewiarygodne, że siekło mnie od zaledwie trzech niewinnych drinków... No dobra, czterech. Albo pięciu. Moje rozgrzane policzki przyjemnie mrowiły, głowa stała się ciężka. Wreszcie było mi dobrze.
Może mieszanie alkoholu z lekami faktycznie nie było wybitnym pomysłem, ale kto by się tym przejmował? Na pewno nie ja.
***
– Neil, piłeś coś?
Przetarłem powieki i spojrzałem na Olivię zamglonym wzrokiem. Przysiadła na moim kolanie, by móc dokładniej mi się przyjrzeć.
– Nie.
Zgarbiła plecy, przysuwając nos do mojej twarzy.
– Przecież czuję.
– Christian oblał mnie ponczem.
– Lewis – Holm położyła mi dłoń na policzku. – Jesteś pijany.
Nie dała się oszukać. Albo wyglądałem na kurewsko nietrzeźwego, albo śmierdziałem wódką na kilometr. Albo jedno i drugie.
– Alberto będzie wkurzony – westchnęła karcąco. – Wstawaj, odprowadzę cię do domu.
– Do domu? – Zmarszczyłem brwi, a następnie rozejrzałem się na boki. Mason w przebraniu wielkiej, okrągłej dyni próbował stanąć na głowie, Christian go dopingował, a Astrid kręciła wszystko telefonem. – Nigdzie nie idę.
Olivia przeniosła dłonie na moją szyję, następie barki i klatkę piersiową.
– Nie powinieneś był się upijać – pocałowała mnie w środek ust. Przyjemny prąd przepłynął mi żyłami, kończąc swoją wędrówkę w dole brzucha. – Wiesz, że to nieodpowiedzialne.
Miałem ochotę lekceważąco wzruszyć ramionami, ale delikatny dotyk Oli zadziałał na mnie paraliżująco.
Słodka, uzależniająca Holm.
Podniecenie zacisnęło szpony wokół mojego żołądka, w gardle pojawiła się gula, z kolei alkohol bezlitośnie potęgował wszystkie doznania. Balansowałem na granicy pożądania, a zdrowego rozsądku, który ledwo pokonywał barierę stworzoną przez zapijaczony umysł i z trudem przypominał mi, że nie jestem gotowy na seks.
Wbiłem palce w pośladki Olivii i przyciągnąłem ją do siebie.
– Gdzie twoje przebranie? – Zagadnąłem, gdy usiadła na mnie okrakiem.
– Tam, gdzie twoje, desko do prasowania – kiwnęła głową w kierunku dwóch pogniecionych kartonów leżących pod ścianą. – Zdjęłam to z siebie, gdy Alice położyła Lillian spać.
– O, Lilly już śpi? – Zdziwiłem się.
Holm popatrzyła na mnie pobłażliwie.
– Faktycznie, ani trochę nie jesteś pijany.
Musiałem przyznać Oli rację. Oczywiście tylko w myślach, bo ani mi się śniło mówić o tym głośno. Odcięło mnie na chwilę, przekimałem kilkadziesiąt minut imprezy na fotelu i pewnie miałbym przerąbane, gdyby Alberto nie uznał, że zasnąłem ze zmęczenia. Na bank nie przypuszczał, że narąbałem się głupimi drinkami dla bab.
– Alice nie miała nic przeciwko temu, żeby zająć się pchełką? – Zmieniłem temat na bardziej neutralny, by uratować swoje męskie ego przed zdeptaniem.
– Chyba posprzeczała się trochę z Christianem.
Przewróciłem oczami, co nie było zbyt mądrym posunięciem, bo momentalnie zakręciło mi się w głowie. Zamrugałem, by wyostrzyć obraz.
– Dlaczego wszyscy są pokłóceni? – Westchnąłem. – Benny i Michael, Alice i Christian...
Olivia zrobiła smutną minę.
– Nie mam pojęcia. Może to przez stres? Spotkanie z Olgierdem zbliża się wielkimi krokami i...
Wypowiedź kobiety przerwał dźwięk dostarczonej wiadomości, który rozbrzmiał mi w kieszeni spodni. Ze zdziwieniem spojrzałem w kierunku wystającego spod koszulki telefonu. Co prawda nie miałem pojęcia, która mogła być godzina, ale domyślałem się, że zdecydowanie zbyt późna, by ktokolwiek z pracy chciał ze mną popisać. Oprócz znajomych z kliniki weterynaryjnej nie utrzymywałem kontaktu z nikim spoza rodziny, więc otrzymany SMS tym bardziej wydawał mi się dziwny. Właściwie o trucie dupy o tak idiotycznej porze podejrzewałbym tylko jedną osobę... Ani trochę mi się to nie podobało.
– Kto to?
– Nie wiem, mam nowy telefon – odparłem wymijająco. Denerwowanie Olivii podczas imprezy było ostatnią rzeczą, na jaką miałbym ochotę. – Straciłem większość kontaktów po porwaniu.
– Nawet nie sprawdziłeś.
– Daj spokój, to pewnie Arvid, mój kolega z pracy. Zresztą co za różnica?
Olivia rozchyliła wargi i popatrzyła na mnie, jakbym co najmniej kłamał jej w żywe oczy. A ja po prostu lekko mijałem się z prawdą, wielkie mi, kurwa, halo. Przed chwilą zapytałem, dlaczego Alice i Christian są pokłóceni. Ano może dlatego, że baby o wszystko muszą się czepiać. Pewnie to samo tyczy się gejów, stąd problemy doktorka i Mamuta.
– Pokaż telefon. – Rzuciła Oli, wyciągając w moją stronę rękę z otwartą dłonią.
Z całej siły zacisnąłem wargi, żeby zahamować uśmiech, który próbował wtargnąć na moje usta.
Oddychaj, Neil, szeptał przyjazny głos Aniołka. Mój skrzydlaty ziomek ewidentnie nie chciał, żebym rozkręcił aferę z panną Holm i robił wszystko, by mnie uspokoić... W przeciwieństwie do rogatego kumpla, którego rozkazujący ton naburmuszonej Olivii nieźle podkurwił. Zastanawiałem się, kogo posłucham tym razem.
Baba próbuje nami rządzić, parsknął Diabeł. Był tak blisko, że niemalże czułem jego gorący oddech na karku.
Przygryzłem policzek i zacząłem liczyć od zera do dziesięciu. Naprawdę nie miałem zamiaru się kłócić. Pierwszym powodem mojego chwilowego pacyfizmu był brak siły na słuchanie kobiecego marudzenia, drugim – zbyt ostry język po alkoholu i ryzyko, że palnąłbym coś, co zmusiłoby Olivię do popełnienia poważnego przestępstwa, mianowicie morderstwa ze szczególnym okrucieństwem, a trzecim...
Trzeci powód nie istnieje, nabijał się Diabełek, powiedz Olivii, co myślisz o jej idiotycznym żądaniu. Nikt nie będzie sprawdzał ci telefonu.
Aniołek przestąpił z nogi na nogę. Czułem na ramieniu jego małe stopy.
Przecież nie powiesz na głos, że chyba jej odbiło, upomniał mnie kategorycznym głosem.
No oczywiście, że nigdy bym tego nie powiedział...
– Pokaż komórkę, Neil. – Powtórzyła opryskliwie.
– Chyba ci odbiło.
Ups. A jednak.
Ciało Olivii zadrżało, jakby wszystkie jej mięśnie równocześnie się spięły, w oczach zatańczyła furia, a między brwiami zawitała mała zmarszczka. Nie musiała nawet zabierać głosu bym wiedział, że miałem przerąbane.
– Słucham?! – Warknęła, zeskoczywszy z moich kolan.
Zgiąłem rękę i przykryłem sobie pół twarzy. Tylko na to było mnie stać.
– To był tak miły wieczór... – Jęknąłem.
– Był – Holm kiwała głową tak szybko, że przez chwilę miałem wrażenie, iż zaraz jej odpadnie i poturla się po śnieżnobiałym dywanie Bradleyów. – Ale wszystko zniszczyłeś!
– Bo nie zgodziłem się na przegląd moich wiadomości? Nie mam piętnastu lat, do cholery.
– Zapytałam, kto napisał do ciebie SMSa w środku nocy. Czy to dziwne, że jestem ciekawa? Ty nie byłbyś zaniepokojony?
Zaśmiałem się oschle.
– Nie. – Skłamałem. Na bank wyrwałbym jej telefon siłą. – Trochę zaufania, Holm.
– Ufam ci. – Prychnęła. – A jeżeli ty również mi ufasz, to po prostu otwórz wiadomość, którą dostałeś i będę mogła spać spokojnie. Ale już, Neil.
Czułem, jak krew wrze mi w żyłach. Dosłownie bulgotała, kiedy tak słuchałem tych rozkazów. Nie byłem przyzwyczajony do babskich fochów i nie uśmiechało mi się tego zmieniać. Nancy mogła zrobić z Masona słodką, pachnącą waniliową mgiełką kluseczkę, Alice mogła przytemperować Christiana, Tara mogła wyszkolić sobie Alberto i przeistoczyć go w chodzącego pantofla, ale ja nie zamierzałem pozwolić, by Olivia ucięła mi jaja.
Pochyliłem się do przodu, a następnie oparłem łokcie na kolanach.
– Zapomnij. Masz swój telefon, to sobie w nim grzeb. – Uformowałem wargi w cierpkim uśmiechu. – Mój zostaw w spokoju.
Klatka piersiowa Holm unosiła się i opadła w nienaturalnie szybkim tempie. Ależ musiała być wkurzona. No trudno, mogła nie zaczynać. Wiedziała, kogo zaprasza do tańca – z Neilem Lewisem nie da się wygrać. Zawsze byłem i będę o krok przed moją małą, upartą Oli. Powinna o tym pamiętać.
– Wychodzę. – Oznajmiła. Jej głos ociekał jadem.
Demonstracyjnie wzruszyłem ramionami.
– Odprowadzić cię?
– Nie, spieprzaj.
– Jak sobie życzysz. – Rozsiadłem się wygodniej w fotelu. Ten szantaż emocjonalny uznałem za całkiem uroczy.
Olivia zacisnęła pięści i zrobiła krok w kierunku wyjścia.
– Będę spała dziś na kanapie. Nie mam zamiaru leżeć obok kogoś takiego, jak ty.
Zarechotałem arogancko.
– Bez przesady, nie musisz się tak poświęcać. – Odczekałem dwie sekundy, nim dodałem: – Wybierz sobie któryś z kilku pokojów gościnnych.
Czara goryczy Oli chyba się przelała. Wywnioskowałem to po sposobie, w jaki opuściła salon, a następnie dom Nancy i Masona. Wszystkie wkurzone kobiety nagle dostają turbonapędu i przemierzają świat żwawym krokiem, jakby chciały zmusić nas, Bogu ducha winnych facetów, do rzucenia się za nimi w desperacką pogoń.
Odetchnąłem głęboko, ułożywszy jedną rękę pod głową. Drugą wysunąłem komórkę z kieszeni.
– Wiedziałem. – Mruknąłem pod nosem, wlepiając zmrużone oczy w wyświetlacz iPhone'a. – Tylko skąd masz mój nowy numer, co?
Fakt, że Sonja próbowała się ze mną skontaktować, nie był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Tak naprawdę brałem za pewnik, że prędzej czy później zatęskni i zacznie zawracać mi dupę.
Zastukałem kciukiem o krawędź telefonu, dywagując nad tym, czy powinienem jej w ogóle odpisać.
Obym tego, kurde, nie żałował, kiedy już wytrzeźwieję, pomyślałem chwilę przed przyłożeniem palca do klawiatury.
CZYTASZ
MALBAT TOM 5
Mystery / ThrillerBędzie mocno, będzie bardzo krwawo, będzie mrocznie, będzie śmiesznie. Kiedyś wymyślę lepszy opis... Albo i nie :) OSTRZEŻENIE: Opowiadanie zawiera opisy przemocy, brutalnych tortur, przemocy seksualnej, narkotyków, wulgaryzmy.