Liam
– Liam, stój! Poczekaj! – Usłyszałem głos ojca, gdy byłem już przy drzwiach wyjściowych, jednak przez myśl mi nawet nie przeszło, by go posłuchać. Nie chciałem stać, nie chciałem czekać. Wręcz przeciwnie – czułem, że jak najszybciej muszę wyjść z domu.
Zarzuciłem na siebie kurtkę, a następnie wsunąłem adidasy na stopy. Śpieszyłem się, więc nie zaprzątałem sobie głowy takimi drobnostkami jak zapięcie zamka czy zawiązanie sznurowadeł. Wolałem się wyrżnąć i wybić wszystkie zęby na betonowym podjeździe, niż zmarnować cenne sekundy i pozwolić, by Christian mnie dogonił.
Szedłem szybkim krokiem, lodowate powietrze owiewało moją spoconą ze zdenerwowania twarz, mróz szczypał w nos. Nie planowałem udać się w kierunku fiordu, było zdecydowanie zbyt zimno na przyjemny spacer po pomoście, a jednak to właśnie tam zaprowadziły mnie nogi. Nie rejestrowałem tego, co działo się wokół, jakiekolwiek dźwięki przestały docierać do moich zmarzniętych uszu, zupełnie jakbym na świecie został tylko ja i ciemna, mętna woda.
Oprzytomniałem dopiero, gdy oparłem ciało o drewnianą barierkę, wyciągnąłem z kieszeni paczkę szlugów i zapalniczkę, a na końcu wsunąłem fajkę do ust. Płuca wypełnił mi przyjemnie ciepły dym, nikotyna trafiła do mózgu w przeciągu zaledwie paru sekund. Wszystkie moje mięśnie zaczęły się rozluźniać, a słuch powoli wracał do normy. To właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że nie byłem na pomoście sam.
– Liam... – Wydyszał tata, gdy stanął tuż za mną. Oddychał tak ciężko, że niemal czułem jego oddech na karku. – Porozmawiajmy, dziecko. I oddaj mi tego peta, do jasnej cholery.
Łypnąłem na Christiana przez ramię.
– Nie ma mowy, masz swoją paczkę.
– To nie są żarty – westchnął, przewróciwszy oczami. – Jesteś za młody, żeby truć się papierosami.
– W moim wieku robiłeś chyba gorsze rzeczy. – Parsknąłem arogancko.
Wcale nie czułem się dobrze, kiedy tak pyskowałem tacie. Naprawdę, nie planowałem się z nim kłócić. Po prostu byłem... zły? Nie, nie byłem zły, nie miałem zresztą prawa wkurzać się o to, że rodzice zapragnęli zrobić sobie dziecko. Może doskwierało mi rozżalenie, bo o ciąży własnej matki dowiedziałem się jako ostatni i to jeszcze przez przypadek? No chyba że chodziło mi o coś zupełnie innego... O coś, do czego nawet wewnętrznie nie chciałem się przyznać.
Wypuściłem dym ustami, a gdy unosiłem dłoń, by po raz kolejny wsadzić szluga do ust, Christian złapał mnie za ramię.
– Oddawaj. – Mruknął, wyciągając peta spomiędzy moich palców. Myślałem, że zgasi go o balustradę, ale bezczelnie go sobie przywłaszczył.
– To było chamskie. – Skomentowałem, kiedy głęboko się zaciągnął.
– Sorki, musiałem. Ten bieg mnie wykończył.
Popatrzyłem na tatę z przesadnym politowaniem.
– Przebiegłeś nie więcej niż kilkadziesiąt metrów.
– Jak będziesz w moim wieku, to...
– To na pewno nie będę na tyle głupi, żeby zrobić sobie dzieciaka.
Brawo, Liam. Jesteś skończonym idiotą.
Przyłożyłem rękę do ust, niczym małolat, który niechcący powiedział brzydkie słowo i spojrzałem na ojca szeroko otwartymi oczami. On również na mnie patrzył, ale z wyrazu jego twarzy ciężko było cokolwiek wyczytać.
Przełknąłem ślinę. Gorzki posmak fajek osiadł mi na języku, czułem się fatalnie.
– Przepraszam. – Powiedziałem ostrożnie, nie do końca wiedząc, jakiej reakcji się spodziewać. – Nie to miałem na myśli.
Tata pokiwał głową i zgniótł fajkę na barierce.
– Rozumiem.
– Nie no, serio, tato. Nie o to mi chodziło... Ja po prostu...
– Chcę, żebyś wiedział, Liam, że wszystko co czujesz jest całkowicie normalne. Rozumiem twoje zdenerwowanie.
Skrzyżowałem ręce na piersi, by choć w ten sposób zakryć się przed silnym wiatrem. Miałem wrażenie, że zaraz zwieje nas z pomostu i obydwaj wylądujemy w wodzie.
– Dlaczego mi nie powiedzieliście? – Zapytałem z nieco większym wyrzutem niż planowałem. – Nikt nie wyglądał na zaskoczonego, kiedy wspomniałem o ciąży. Wiedzieli, prawda? Tylko ja nie miałem o niczym pojęcia?
– Prawda. – Potwierdził smutno.
– Kurwa, świetnie.
– Postaraj się nas zrozumieć, synu. Nie chcieliśmy mówić ci tego teraz, kiedy cała ta sytuacja z Olgierdem spędza nam sen z powiek. Woleliśmy poczekać, poinformować cię na spokojnie, zorganizować małe przyjęcie...
– Uroczo. – Przerwałem ojcu. Brzmiałem cholernie niegrzecznie z czego ani trochę nie byłem dumny. Zapewne łatwiej panowałbym nad gniewem, gdybym wiedział, o co tak naprawdę mi chodziło. Ale ja nie miałem pojęcia... Pogubiłem się.
– Powinieneś był usłyszeć o ciąży mamy jako pierwszy. – Przyznał niezrażony Christian. W jego oczach, ciemnych i zupełnie niepodobnych do moich, błyszczała szczera skrucha. – Przepraszam, że dowiedziałeś się o rodzeństwie w ten sposób, Liam. Masz prawo do wszystkich emocji, które czujesz, ale... proszę cię, nie wyżywaj się na Alice. Jest strasznie zdenerwowana, cała ta sytuacja bardzo ją stresuje.
Słowa taty sprawiły, że mój żołądek nagle zaczął przypominać twardy, kurewsko ciężki głaz. Uchyliłem usta, lecz żadne słowa nie były w stanie opisać tego, jak potwornie zabolała mnie jego prośba, więc szybko je zamknąłem. Christian poprosił o to, żebym nie wyżywał się na mamie, która była w ciąży... Sam fakt, że pomyślał, iż byłbym w stanie zrobić coś takiego, był jak kopniak w sam środek brzucha.
Zwiesiłem głowę, ogarnął mnie wstyd i niesamowite poczucie winy. Nawet temperatura powietrza przestała mi przeszkadzać – pot zebrał się wzdłuż linii moich włosów, a całe ciało gotowało się pod warstwą ubrań.
– Nigdym bym tak nie postąpił. – Wyszeptałem, nim ułożyłem dłonie na najwyższej belce, podparłem się, podskoczyłem i usiadłem na balustradzie. – Przecież to nie jej wina. I twoja oczywiście też nie. – Dodałem szybko. – Trochę mnie poniosło, nie powinienem był reagować w ten sposób. Jesteście dorośli, możecie robić sobie tyle bachorów, ile będziecie chcieli. To znaczy dzieci. – Odchrząknąłem, przeklinając w duchu swój niewyparzony język. – Chodziło mi o dzieci.
Tata posłał mi lekki uśmiech, co przyjąłem z niemałą ulgą. Cieszyłem się, że nie był na mnie zły.
– Zresztą – zacząłem, nim Christian zdążył zabrać głos – mogłem przewidzieć, że kiedyś zapragniecie mieć własne dziecko, takie prawdziwe.
– Prawdziwe dziecko. – Powtórzył, zupełnie jakby nie wiedział co mam na myśli, choć ja doskonale wiedziałem, że zrozumiał mój przekaz. Barierka zatrzeszczała, kiedy ojciec również na niej usiadł. Stykaliśmy się ramionami i patrzyliśmy na gigantyczne, ponure skały. – A ty nie jesteś prawdziwy?
Westchnąłem ostentacyjnie.
– Jestem, ale chodziło mi o dziecko biologiczne. – Użyłem bardziej logicznego sformułowania. – Takie, które Alice urodzi. Będzie podobne do któregoś z was, może po mamie odziedziczy kolor oczu, a po tobie włosów, czy coś tam... – wzruszyłem ramionami, czując jak piekąca gula staje mi w gardle. Nie miałem odwagi mówić dalej, bo gdyby Christian usłyszał mój łamiący się głos, chyba spłonąłbym ze wstydu.
– Ciekawy jestem, jak to będzie. – Powiedział tata.
Zdziwił mnie jego rozbawiony ton, więc łypnąłem na rodzica z ukosa.
– Ta, ja również.
– Nowy członek Malbatu – kontynuował wesoło. – Wyobrażasz sobie sytuację, w której kilkuletni szkrab ma dostęp do broni?
Uniosłem kąciki ust.
– Nie. – Odpowiedziałem szczerze, chociaż sam zacząłem skomleć o swoją pierwszą giwerę, gdy byłem niewiele starszy od Lilly. – Alice na to nie pozwoli. A Tara? Zabiłaby cię.
– Fakt. Zero strzelania z dzieckiem. – Christian podrapał się po czole. – No i koniec z szybką jazdą. Wiesz, jak bardzo kocham tę adrenalinę, ryk silnika, pędzenie środkiem drogi, balansowanie na granicy kontroli...
– O tak... – Rozmarzyłem się, zamykając powieki. Nie miałem jeszcze prawka, ale doskonale znałem uczucie wolności, o którym mówił tata.
– Niedługo będę woził noworodka w foteliku, więc noga z gazu.
– Nie da się ukryć. – Pokiwałem głową.
– Mhm. Skoro już tak szczerze rozmawiamy, samo bycie przestępcą średnio pasuje do roli ojca małego bąbla... Wypadałoby, żebym trochę odpuścił, popracował nad sobą.
Przejechałem językiem po wnętrzu policzka. Christian miał rację, posiadanie dzieciaka to ogromna odpowiedzialność. Nic dziwnego, że planował zmniejszyć swój etat zawodowego kryminalisty, przejść na urlop tacierzyński i zająć się rodzinką.
Wzdrygnąłem się z zimna i pociągnąłem nosem.
– Czeka cię mnóstwo zmian. – Skwitowałem.
– Tak, to prawda. – Christian odwrócił twarz w moją stronę, by móc spojrzeć mi głęboko w oczy. – Ale obaj dobrze wiemy, że jestem tylko człowiekiem, nie pieprzonym robotem. Nie da się zaprogramować mnie w taki sposób, żebym nagle zapomniał o wszystkim, co dotychczas było naszą codziennością. I wcale nad tym nie ubolewam, wiesz? Za każdym razem, kiedy czuję strach przed nadejściem nowego członka rodziny, myślę o tym, że mam nastoletniego syna. Syna, z którym już zawsze będę mógł chodzić na strzelnicę i jeździć sportowymi furami o wiele szybciej niż to legalne i rozsądne. Syna, przed którym nigdy nie będę musiał się ograniczać, udawać kogoś innego... bo jesteśmy tacy sami. Nie ma nikogo, kto byłby do mnie bardziej podobny niż ty, Liam.
Nie mogłem zapanować nad uśmiechem. Sam, nieproszony, wtargnął mi na usta. Poczułem się, jakby ktoś spuścił ze mnie powietrze, wszystkie całkowicie niepotrzebne obawy wyparowały z mojej głowy.
– Mogłem się tego domyślić – oparłem łokieć o bark Christiana. – To nie była zwykła rozmowa, tylko pedagogiczna pogadanka o życiu, tak?
Wybuchnął śmiechem.
– Neil powiedziałby, że to życianka, ale nazywaj tę chwilę szczerości jak chcesz.
– Dzięki, tato.
– Nie ma sprawy. – Poczochrał mi włosy tak mocno, że prawie spieprzyliśmy się do wody. – Zawsze chciałem mieć kompana, z którym mógłbym uciec od szarej rzeczywistości i pojechać na niebezpieczną misję. Cholera, mam ogromnego farta, że tym kompanem jest mój syn.
Wyszczerzyłem zęby i zeskoczyłem z barierki, Christian szybko do mnie dołączył.
– Mogę o coś zapytać?
– Jasne. – Odpowiedział tata, pocierając zmarznięte, czerwone dłonie.
– Co wam odbiło? Naprawdę teraz postanowiliście zmajstrować sobie bobasa? Nie mogliście poczekać, aż...
– Zaliczyliśmy wpadkę.
Uniosłem wysoko brwi. Akurat takiej odpowiedzi się nie spodziewałem.
– Poważnie? – Parsknąłem. – Przecież zawsze podrzucałeś mi prezerwatywy do szuflady biurka i kieszeni kurtki, kiedy wychodziłem na imprezy. Nie pomyślałeś, żeby zostawić kilka gumek dla siebie?
Tata pokręcił głową z rozbawieniem.
– To zabrzmi naprawdę żenująco, ale nie wiem, jakim cudem wpadliśmy.
– Marne wytłumaczenie.
– Przecież powiedziałem, że zabrzmi żenująco.
Tym razem to ja głośno się zaśmiałem, a następnie równocześnie ruszyliśmy w kierunku plaży. Drewniana powierzchnia skrzypiała pod naszymi butami.
– Mama się cieszy? – Zagadnąłem, przypomniawszy sobie o tym, jak bardzo musiała przerazić ją moja gwałtowna reakcja i ucieczka z domu.
Postanowiłem, że zrobię wszystko, aby wynagrodzić jej ten niepotrzebny stres. Kupię kwiaty, balony...
– Teraz już tak. – Odparł wymijająco.
Łypnąłem na Christiana. Milczał i usilnie udawał, że nie czuje mojego ciekawskiego spojrzenia, więc nie ciągnąłem tematu Alice. W zasadzie ta krótka odpowiedź mi wystarczyła.
Gdy byliśmy już prawie przy plaży, stanąłem w miejscu. Uśmiech znów wpełzł mi na usta.
– Coś się stało? – Ojciec zatrzymał się w półkroku, gdy zauważył, że zostałem w tyle. Patrzył na mnie przez ramię z zabawnie zdziwioną miną.
– Tato...
– Tak, Liam?
– To chłopiec czy dziewczynka?
Twarz Christiana wyraźnie się rozluźniła, zmarszczka między brwiami zniknęła pod skórą, a kąciki ust zaczęły powoli wędrować ku górze.
– Będziesz miał młodszego brata. – Poinformował mnie z dumą w głosie.
Mój żołądek fiknął koziołka, dłonie zaczęły drżeć. Przez chwilę miałem wrażenie, że zaraz eksploduję ze szczęścia, z trudem zdołałem zdusić okrzyk radości. Chyba pierwszy raz w życiu czułem coś tak intensywnego.
– Brat... Malutki Collins. – Szepnąłem i przygryzłem pięść, kompletnie zdjęty nadmiarem emocji.
Tata nie spuszczał ze mnie wzroku, ewidentnie podobało mu się to, co widział. Pewnie żałował, że mama nie mogła być świadkiem mojego entuzjazmu.
Jutro go zobaczy, obiecałem sobie po raz kolejny.
Podszedłem do ojca, a gdy byłem już wystarczająco blisko, zarzuciłem mu rękę na barki.
– Ja, mój młodszy brat i Lillian. – Palnąłem luzacko, patrząc z daleka na imponujące, ociekające luksusem wille oraz potężny, ciemny mur. – Wiesz co? Jak tak myślę o nowym pokoleniu Malbatu, to aż sam się nas boję.
CZYTASZ
MALBAT TOM 5
Mystery / ThrillerBędzie mocno, będzie bardzo krwawo, będzie mrocznie, będzie śmiesznie. Kiedyś wymyślę lepszy opis... Albo i nie :) OSTRZEŻENIE: Opowiadanie zawiera opisy przemocy, brutalnych tortur, przemocy seksualnej, narkotyków, wulgaryzmy.