Następnego dnia Pedri wstał wcześnie, jak zawsze. Poranne światło wpadało przez okno jego mieszkania, ale dziś wydawało się bardziej przytłaczające. Myśli o wczorajszej sytuacji z Gavim nie dawały mu spokoju. Dlaczego tak go potraktowałem? Dlaczego powiedziałem te wszystkie rzeczy? - te pytania krążyły mu po głowie, a jego zwykle chłodna i obojętna postawa nie mogła tego zagłuszyć. W głębi czuł się winny, choć nie chciał tego przyznać nawet przed sobą.
Pedri z trudem wstał z łóżka, jakby poranek był cięższy niż zwykle. Wiedział, że musi pójść na trening, ale tym razem nie chodziło tylko o grę. Musiał odnaleźć Gaviego. Nie do końca wiedział, co zamierza powiedzieć, ale czuł, że nie może zostawić tego tak, jak było. Mimo to wciąż walczył z własnym gniewem i frustracją, które nieustannie w nim narastały.
Szybko ubrał się w swoje standardowe luźne dżinsy i czarną bluzę z kapturem. Jego twarz, jak zawsze, była pozbawiona wyrazu, ale w głębi odczuwał coś nowego - mieszankę niepokoju i wewnętrznego konfliktu, z którym nie umiał sobie poradzić.
Gdy dotarł na stadion, atmosfera była spokojna. Zawodnicy powoli się zbierali, przygotowując się do treningu. Pedri wszedł do szatni, rozglądając się nieco niespokojnie. Z początku nie widział Gaviego. Gdzie on jest? Mimo że wczoraj odtrącił młodszego piłkarza, teraz czuł potrzebę, by go znaleźć. Może to było wyrzuty sumienia, a może zwykła chęć naprawienia czegoś, co sam zniszczył.
Przeszedł przez szatnię i dostrzegł uchylone drzwi prowadzące do łazienki. Znowu tam? - pomyślał, zaskoczony, że Gavi znów mógł uciec tam, jakby to było jego schronienie. Z niechęcią ruszył w tamtym kierunku, nie do końca pewien, co zrobi, gdy znajdzie sewilczyka.
Kiedy wszedł do środka, zobaczył Gaviego siedzącego na podłodze, podobnie jak poprzedniego dnia. Jego ramiona były przygarbione, a twarz ukryta w dłoniach. Pedri z trudem powstrzymał westchnienie - nie był dobry w takich momentach. Chłód i dystans były jego tarczą, ale teraz ta tarcza wydawała się pękać, a on nie wiedział, jak to zatrzymać.
- Gavi... - zaczął Pedri, ale ton jego głosu był bardziej oschły, niż zamierzał.
Młodszy chłopak uniósł głowę, zaskoczony obecnością Pedriego. W jego oczach można było zobaczyć ślad smutku, ale też nadzieję. Pedri podszedł bliżej, opierając się o umywalkę. Przez chwilę milczał, starając się ułożyć w głowie to, co chciał powiedzieć, ale każde słowo wydawało mu się zbyt obce, zbyt niepasujące do jego natury.
- Słuchaj, o wczoraj... - zaczął niechętnie, zerkając na Gaviego z chłodnym spojrzeniem. - Przepraszam.
Słowa były wyplute jakby z przymusu. Przeprosił, ale jego ton nie wyrażał żadnych ciepłych uczuć. Były to bardziej suche, mechaniczne przeprosiny, które miały spełnić oczekiwania, a nie rzeczywiście wyrazić skruchę.
Gavi przez chwilę patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami, jakby nie dowierzał temu, co usłyszał. Potem na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Wstał powoli, a jego oczy zaiskrzyły radością.
- Wiedziałem, że w końcu się złamiesz! - powiedział entuzjastycznie, a zanim Pedri zdążył zareagować, sewilczyk rzucił mu się na szyję, mocno go przytulając.
Pedri zamarł. Jego ciałem wstrząsnęło zaskoczenie, a serce zabiło mocniej, choć wcale tego nie chciał. Gavi trzymał go mocno, z uśmiechem na ustach, jakby ten chłodny, zdawkowy gest ze strony Pedriego był wszystkim, czego potrzebował. Pedri czuł, jakby coś go dusiło. Ciepło młodszego piłkarza wywoływało w nim uczucia, które natychmiast chciał stłumić.
- Zła... złamałem? - powtórzył Pedri z niedowierzaniem, a jego głos stawał się coraz bardziej twardy. Z każdą chwilą, jaką spędzał w objęciach Gaviego, narastała w nim złość.
Odepchnął chłopaka, choć nie zrobił tego brutalnie. Gavi patrzył na niego z zaskoczeniem, ale wciąż się uśmiechał, jakby nic nie było w stanie go zniechęcić.
- O czym ty, do cholery, mówisz? - rzucił Pedri ostrzejszym tonem. - Nie złamałem się. Nic się nie zmieniło. Nadal nie potrzebuję twojego pieprzonego towarzystwa. Zrozum to wreszcie.
Gavi cofnął się o krok, ale jego uśmiech nie zniknął. Wręcz przeciwnie, wyglądał, jakby doskonale wiedział, że Pedri tylko się broni, że jego słowa były pancerzem, który próbował założyć po raz kolejny.
- Ale przecież przeprosiłeś - powiedział Gavi z prostotą, jakby to wyjaśniało wszystko. - Wiedziałem, że w końcu przestaniesz być taki chłodny. Wiedziałem, że jesteś inny, niż się wydajesz.
Pedri poczuł, jak wzbiera w nim złość. Inny niż się wydaję? - te słowa wydawały mu się absurdalne. Nie był inny. Był dokładnie taki, jak zawsze. To, że przeprosił, nic nie zmieniało. Chciał, żeby to wszystko zniknęło, żeby Gavi przestał próbować go rozgryzać, bo z każdym kolejnym dniem czuł, że traci nad sobą kontrolę.
- Gówno wiesz - warknął Pedri, zaciskając pięści. - Nic się nie zmieniło, rozumiesz? To, że przeprosiłem, nie oznacza, że jesteśmy kumplami. Nie oznacza, że teraz nagle cię lubię. Nadal jesteś tylko upartym dzieciakiem, który nie rozumie, kiedy przestać.
Słowa były ostre jak brzytwa, a Pedri widział, że Gavi zaczyna rozumieć, że to, co sobie wyobrażał, nie było prawdą. Jednak młodszy piłkarz nie wydawał się zraniony. Zamiast tego patrzył na Pedriego z czymś, co przypominało determinację, jakby wciąż wierzył, że jego starszy kolega po prostu stara się ukryć to, co naprawdę czuje.
- Może teraz tak mówisz - odpowiedział Gavi, jego głos był spokojny, choć w oczach błyszczała nutka smutku. - Ale wiem, że to tylko kwestia czasu. Przełamałeś się raz, przełamiesz się znowu. Ja nigdzie się nie wybieram, Pedri. Prędzej czy później zaakceptujesz, że nie musisz być sam.
Sewilczyk odwrócił się, gotowy odejść, zostawiając Pedriego w oszołomieniu i gniewie. Pedri patrzył za nim, z każdym krokiem coraz bardziej wściekły. Słowa Gaviego były dla niego jak policzek, jak cios wymierzony prosto w twarz.
- Co za pieprzony dzieciak - syknął pod nosem, zanim Gavi całkowicie zniknął za drzwiami.
Pedri został sam w łazience, ciężko oddychając. W głowie krążyły mu myśli, których nie potrafił uporządkować. Gavi myślał, że go złamał, że coś się zmieniło. Ale Pedri nie mógł tego zaakceptować. Nie chciał być słaby. Nie chciał, by ktoś zburzył jego mur, który przez lata budował, by odgrodzić się od emocji i ludzi. Gavi widział w nim coś, czego Pedri nie chciał w sobie dostrzec - może nawet to, czego nigdy nie chciał przyznać.
Z irytacją podszedł do umywalki, spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Widok swojej twarzy jeszcze bardziej go wkurzył. Widoczna złość, która malowała się na jego rysach, nie była tylko reakcją na Gaviego, ale też na samego siebie. Był wściekły, że nie potrafił kontrolować sytuacji, że młodszy piłkarz, mimo jego wszystkich starań, zaczął burzyć jego lodowaty mur.
To nie może tak wyglądać. Nie mogę mu na to pozwolić - pomyślał, zaciskając zęby.
Chciał wrócić do tego, co było wcześniej. Do chłodnego, bezpiecznego dystansu, który zawsze go chronił. Ale wiedział, że Gavi tak łatwo nie odpuści.
CZYTASZ
SMILE | Gavi x Pedri
FanfictionPedri. Chłopak, który nigdy się nie uśmiecha. Czy nowy piłkarz FC Barcelony - Pablo Gavira, zdoła sprawić, że sie kiedykolwiek uśmiechnie?