9

17 6 0
                                    


Dzień El Clásico nadszedł szybciej, niż się wszyscy spodziewali. Starcie pomiędzy Barceloną a Realem Madryt, jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń w świecie piłki, zawsze wiązało się z ogromną presją. Dla Pedriego to był już kolejny mecz tego typu, ale dla Gaviego - debiut. Choć młodszy zawodnik był pełen energii i determinacji, jego zewnętrzny spokój szybko zaczął ustępować miejsca nerwowości.

W szatni atmosfera była napięta. Zawodnicy zakładali swoje stroje, niektórzy wymieniali krótkie, nerwowe rozmowy, ale wszyscy wiedzieli, jak wielka jest stawka. Trener, jak zawsze przed takim meczem, wyciągnął tablicę z ustawieniem taktycznym i jeszcze raz tłumaczył plan na dzisiejsze spotkanie. Naciskał na kluczowe aspekty gry - kontrolowanie środka pola, szybkie przejścia do ataku oraz zachowanie ostrożności przy kontratakach Realu, który mógł uderzyć w każdej chwili.

Pedri słuchał uważnie, choć dla niego to była rutyna. Znał swoją rolę, wiedział, jak ma się zachowywać na boisku. W takich momentach był jak maszyna - chłodny, precyzyjny, skupiony wyłącznie na celu. Ale kiedy spojrzał w stronę Gaviego, zauważył, że młodszy piłkarz wyraźnie się denerwuje. Gavi siedział w kącie, skubiąc rękawy swojej koszulki, jego oczy zdradzały napięcie.

Kiedy trener skończył swoją mowę i wyszedł z szatni, pozostawiając zawodników na ostatnie chwile przygotowań, Gavi podszedł do Pedriego. Był blady, a jego dłonie lekko drżały.

- Pedri... - zaczął Gavi, zniżając głos, jakby chciał uniknąć, by ktokolwiek inny go usłyszał. - Stary, nie wiem... Strasznie się boję. To mój pierwszy mecz przeciwko Realowi. Co jeśli coś zepsuję?

Pedri spojrzał na niego chłodno, choć w środku czuł, że powinien jakoś pomóc młodszemu koledze. To nie był czas na nerwy ani na wątpliwości. Mecz przeciwko Realowi wymagał zimnej krwi i pełnej koncentracji.

- Gavi, przestań marudzić - odpowiedział sucho, wiążąc swoje buty. - Każdy z nas miał kiedyś debiut. Strach nie ma tu nic do rzeczy. Masz po prostu wyjść na boisko i zrobić swoje.

Sewilczyk spojrzał na Pedriego z niepewnością, jakby oczekiwał więcej wsparcia, ale starszy zawodnik jak zawsze zachowywał dystans. Pedri widział, jak Gavi walczy ze sobą, próbując nie dać się ponieść emocjom.

- Co jeśli... coś pójdzie nie tak? - spytał cicho Gavi, spoglądając na podłogę.

Pedri westchnął, wiedząc, że nie może go tak po prostu zostawić z tymi myślami. Mimo swojego chłodnego charakteru, czuł się odpowiedzialny, by dać Gaviemu choć odrobinę pewności siebie.

- Nic nie pójdzie nie tak, jeśli będziesz robił to, co zawsze robisz na treningach. Zaufaj sobie. Zagrałeś tysiąc meczów na treningach, ten jest taki sam. Tylko tym razem robią na to więcej zdjęć - dodał z cieniem uśmiechu, który mógłby łatwo umknąć komuś niewprawionemu w odczytywaniu emocji Pedriego.

Gavi spojrzał na niego i skinął głową, choć nie wyglądał na w pełni przekonanego. Pedri nie powiedział nic więcej - wiedział, że czas na rozmowy dobiegł końca. Za kilka minut wyjdą na boisko, a wtedy liczyć się będzie tylko gra.

Pierwszy gwizdek rozbrzmiał na stadionie Santiago Bernabéu. Tłum szalał, stadion wypełniony był po brzegi, a kibice Realu Madryt robili wszystko, by wywrzeć presję na Barcelonie. Od pierwszych minut było jasne, że Real Madryt zamierzał zdominować mecz. Ich agresywna gra sprawiała, że Barcelona miała problem z utrzymaniem się przy piłce.

Gavi, mimo wcześniejszych obaw, starał się grać pewnie, choć momentami było widać, że jego ruchy są nieco nerwowe. Kilka razy stracił piłkę w środku pola, a Pedri musiał go asekurować. Jednak sewilczyk, mimo błędów, nie przestawał walczyć. Pedri, choć z zewnątrz wydawał się zimny, w środku czuł, że Gavi naprawdę daje z siebie wszystko, nawet jeśli popełniał błędy.

SMILE | Gavi x PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz