29

15 6 0
                                    

Pedri siedział obok Gaviego, czując ciepło jego ciała, gdy młodszy zawodnik wtulił się w jego ramię. Ta bliskość była dla niego nietypowa, wręcz niewygodna, ale nie potrafił się odsunąć. Mimo że sewilczyk właśnie chorował i kaszlał, w tym momencie Pedri czuł, że nie może zostawić go samego. Wbrew swojej zwykłej rezerwie i dystansowi, zrozumiał, że obecność Gaviego jest mu teraz potrzebna - potrzebna bardziej, niż byłby gotów przyznać nawet przed samym sobą.

Gavi opierał się o niego, oddychając cicho, choć czasem kaszel przerywał tę ciszę. Jego twarz była blada, a spojrzenie zmęczone, ale usta wykrzywiały się w delikatnym, ledwo zauważalnym uśmiechu. Brunet wyraźnie cieszył się z obecności starszego kolegi, nawet jeśli jego stan nie pozwalał mu na bardziej wyraziste okazywanie wdzięczności. Ta chwila ciszy i bliskości była dla niego bezcenna.

Po chwili sewilczyk odważył się odezwać.

- Pedri, dzięki, że tu jesteś... - wyszeptał, przerywając ciszę swoim zmęczonym głosem. - Naprawdę nie spodziewałem się, że przyjdziesz.

Pedri przewrócił oczami, choć tym razem bez żadnej złości.

- Mówiłem już, nie dramatyzuj. Ktoś musiał sprawdzić, czy nie rozłożysz się na dłużej - odpowiedział, starając się zabrzmieć chłodno. Jednak wewnętrznie czuł, że to tylko gra pozorów. W głębi duszy nie potrafił ukryć troski, jaką darzył młodszego zawodnika.

- Jasne, jasne - odpowiedział słabo Gavi, a na jego twarzy pojawił się uśmiech pełen ciepła. Kanarek zawsze musi udawać, że mu nie zależy. Gavi z trudem powstrzymywał uśmiech na myśl o tym, jak bardzo Pedri starał się nie okazywać uczuć.

Pedri przez chwilę siedział, zastanawiając się, czy powiedzieć coś więcej, ale nie chciał się za bardzo odsłaniać. Zamiast tego wstał, przechodząc na drugą stronę łóżka, by mieć miejsce obok Gaviego i opierając się o wezgłowie. Sewilczyk podążył za nim wzrokiem, wyraźnie ciesząc się z faktu, że Pedri nie wychodził, tylko zostawał w pobliżu.

- Wiesz... - zaczął Gavi po chwili ciszy, spoglądając na Pedriego z rozmarzonym wyrazem twarzy, mimo że był wyczerpany chorobą. - Czasem zastanawiam się, dlaczego jesteś dla mnie taki... chłodny.

Pedri spojrzał na niego z lekkim zaskoczeniem, choć starał się, by jego wyraz twarzy pozostał niewzruszony.

- Nie jestem chłodny. Po prostu staram się utrzymać jakiś dystans - odpowiedział, odwracając wzrok, jakby próbował znaleźć wytłumaczenie dla samego siebie.

- Dystans? Ale po co? Przecież jesteśmy przyjaciółmi - powiedział brunet, uśmiechając się lekko, choć jego spojrzenie było pełne zrozumienia.

Pedri poczuł, jak coś w nim zaczyna mięknąć. Sewilczyk zawsze potrafił zadawać pytania w sposób, który sprawiał, że Pedri czuł się zmuszony do refleksji nad swoimi uczuciami. Jednak nie chciał pozwolić, by Gavi zauważył tę wewnętrzną walkę.

- Gavi, nie wiem, czy rozumiesz, ale... jesteś młodszy, a ja nie lubię, kiedy ktoś się zbliża za bardzo - odpowiedział w końcu, próbując uciąć temat.

Ale brunet, zamiast odpuścić, tylko zbliżył się bardziej, wtulając się w jego ramię.

- Właśnie dlatego tu jesteś, prawda? Bo ci zależy, nawet jeśli próbujesz to ukryć - powiedział, ściszając głos, jakby wyznawał największy sekret.

Pedri poczuł, jak sewilczyk go przytula, i mimo woli objął go ramieniem, jakby to było coś naturalnego. Miał w sobie poczucie ciepła, którego nie odczuwał od dawna. Może to właśnie ten moment sprawił, że zdał sobie sprawę, jak ważny stał się dla niego ten uparty młodszy piłkarz. Brunet, choć wydawał się irytujący i beztroski, tak naprawdę wnosił do jego życia coś, czego dawno brakowało - szczerość, radość, poczucie przynależności.

Gavi kaszlnął kilka razy, przerywając chwilową ciszę, ale nie odsunął się od Pedriego. Zamiast tego przytulił się mocniej, jakby obawiał się, że ten moment bliskości może zaraz zniknąć.

- Pedri... - zaczął znowu sewilczyk, ledwo powstrzymując zmęczenie. - Opowiedz mi coś. Nie wiem... cokolwiek.

Pedri spojrzał na niego zdziwiony.

- Serio? Opowiadać? - zapytał, marszcząc brwi, jakby nie wiedział, czego brunet od niego oczekuje.

- Tak, po prostu... chciałbym, żebyś coś powiedział. To mnie uspokaja - odpowiedział słabo Gavi, przymykając oczy, jakby walczył z sennością.

Pedri westchnął, wiedząc, że sewilczyk nie da mu spokoju, dopóki nie spełni jego prośby.

- Dobra, niech ci będzie... Opowiem ci, jak to było, kiedy pierwszy raz pojawiłem się w Barcelonie - zaczął, patrząc na twarz Gaviego, który wydawał się zafascynowany, mimo że walczył ze zmęczeniem.

- Byłem młody, trochę przerażony, ale gotowy na wszystko. Wiesz, każdy mówił, że mam talent, ale dopiero kiedy tu przyjechałem, zrozumiałem, jakie to wyzwanie. Każdy dzień to była walka - nie tylko na boisku, ale także z samym sobą, by pokazać, że zasługuję na to miejsce - opowiadał Pedri, a jego głos stawał się coraz cichszy, jakby przenosił się myślami do tamtych dni.

Gavi słuchał z zapartym tchem, jego oczy były półprzymknięte, ale wyraźnie skupiał się na każdym słowie.

- I... nie było nikogo, kto by cię wspierał? - zapytał szeptem, wtulając się mocniej w Pedriego, jakby chciał mu dodać otuchy nawet teraz, wiele lat później.

Pedri spojrzał na niego i uśmiechnął się słabo.

- Byli ludzie, ale nie tak, jak ty jesteś teraz, Gavi. Wiesz, ty jesteś inny... masz w sobie coś, co sprawia, że czuję się bardziej... swobodnie - przyznał szatyn, choć te słowa wypłynęły z jego ust niemal bezwiednie.

Gavi uśmiechnął się słabo, jakby usłyszał największy komplement w swoim życiu. Choć był wyczerpany, jego twarz rozjaśniła się delikatnym uśmiechem.

- Dobrze, że tu jestem - powiedział z przekonaniem, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie.

Przez chwilę obaj siedzieli w ciszy, a Pedri czuł, jak jego serce bije szybciej. Te proste słowa Gaviego, wypowiedziane tak naturalnie, miały w sobie coś, co dotknęło go głębiej niż jakakolwiek pochwała, którą kiedykolwiek usłyszał.

Gavi, mimo że był bliski zaśnięcia, nadal delikatnie obejmował Pedriego, jakby nie chciał, aby ta chwila bliskości kiedykolwiek się skończyła.

SMILE | Gavi x PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz