Pedri zawsze był chłodny i zdystansowany, ale teraz, z niewiadomych przyczyn, jego zachowanie stało się jeszcze bardziej nieprzystępne. Jego twarz, wcześniej po prostu poważna, teraz emanowała obojętnością, jakby każda osoba w jego otoczeniu przestała istnieć. Nawet na treningach, gdzie wcześniej wkładał całą swoją koncentrację i perfekcję w grę, teraz zdawał się bardziej mechaniczny, jakby jego ciało pracowało samo z siebie, bez udziału jakichkolwiek emocji.
Zawodnicy Barcelony szybko zauważyli tę zmianę, choć nikt nie miał odwagi o tym wspomnieć. Każdy z nich znał Pedriego jako samotnika, który trzymał się z boku, ale teraz atmosfera wokół niego stała się jeszcze bardziej lodowata. Nawet ci, którzy czasem odważali się zagadać do szatyna, szybko rezygnowali, widząc jego oschłe odpowiedzi i całkowity brak zainteresowania rozmową.
Najbardziej wyczuwalna zmiana dotknęła jednak Gaviego. Sewilczyk, który jeszcze niedawno próbował nawiązać z Pedrim nić porozumienia, teraz nie mógł się przebić przez mur, który Pedri budował wokół siebie. Gavi zawsze był uparty - nie zrażał się, nawet gdy Pedri traktował go chłodno. Zamiast tego próbował dalej, myśląc, że z czasem uda mu się dotrzeć do starszego kolegi. Ale Pedri, zamiast stopniowo otwierać się na jego próby, reagował odwrotnie - stawał się coraz bardziej opryskliwy, niemal wrogi. Gavi nie rozumiał dlaczego, ale nie zamierzał odpuszczać.
Tamtego dnia Pedri zjawił się na stadionie jak zwykle wcześnie, z kapucą naciągniętą na głowę. Szedł powolnym, pewnym krokiem, starając się nie zwracać na nikogo uwagi. Jego ciało było napięte, jakby w gotowości do kolejnej walki, ale ta walka miała miejsce gdzieś głęboko w nim, a nie na boisku. Z czym walczył? Tego sam nie wiedział. Nosił w sobie coś, co go gnębiło, jakby jakiś cień przysłaniał jego myśli i sprawiał, że odpychał wszystkich wokół siebie.
Kiedy wszedł na boisko, nie rozmawiał z nikim. Trzymał się z dala od innych zawodników, jak zwykle. Rozciągał się w milczeniu, myśląc o treningu, ale gdzieś na granicy świadomości czuł, że dzisiejszy dzień nie będzie taki jak inne. Coś wisiało w powietrzu.
Gavi zbliżył się do niego, jakby nieświadomy tej lodowatej aury, która otaczała Pedriego. Sewilczyk podszedł z lekkim uśmiechem, wciąż wierząc, że zdoła przełamać barierę, jaką kanarek wokół siebie postawił. Ostatnie dni były dla niego trudne, zwłaszcza po tym incydencie w łazience, kiedy wybuchnął płaczem i przytulił się do Pedriego. Myślał, że może po tym Pedri zrozumiał, że nie jest sam, że może nawiązać z nim jakąś nić porozumienia. Ale od tamtej chwili starszy zawodnik stał się jeszcze bardziej nieprzystępny.
- Pedri, mogę z tobą porozmawiać? - zapytał Gavi cicho, niemal nieśmiało, stając przed nim.
Pedri podniósł wzrok, jego twarz wyrażała obojętność. Przez chwilę patrzył na młodszego kolegę, jakby oceniając go wzrokiem, ale w jego oczach nie było ani krzty sympatii. Mimo że wcześniej nie był wylewny, teraz wydawał się wręcz wrogi.
- Czego chcesz? - rzucił oschle, nawet nie starając się ukryć swojej irytacji.
Gavi zamarł na chwilę, ale nie dał się od razu zbić z tropu. Zawsze wierzył, że Pedri po prostu potrzebuje czasu, że ta twarda skorupa to tylko maska, którą kiedyś uda mu się przełamać.
- Chciałem tylko porozmawiać... o tym, co ostatnio się stało - odpowiedział, starając się utrzymać spokojny ton.
Pedri prychnął, odwracając wzrok. Czuł, jak wzbiera w nim złość, której nie potrafił zrozumieć. Ostatnie, czego teraz potrzebował, to rozmowy o uczuciach, a już na pewno nie z Gavim. Młodszy piłkarz, mimo swojego talentu, zaczął go irytować. Jego uporczywość, jego próby nawiązania kontaktu - wszystko to drażniło Pedriego, jakby Gavi próbował wejść tam, gdzie nie powinien.
- Nie mam zamiaru z tobą o tym gadać - odparł Pedri zimno, patrząc prosto w oczy sewilczyka. - Po co w ogóle tu przylazłeś? Myślisz, że mnie to obchodzi?
Gavi zrobił krok w tył, zaskoczony ostrością słów, które padły z ust Pedriego. Jeszcze nigdy wcześniej nie słyszał go mówiącego w taki sposób, tak agresywnie. Mimo wszystko starał się trzymać, próbując zrozumieć, co się dzieje.
- Pedri, przecież myślałem, że... - zaczął, ale nie zdążył dokończyć, bo Pedri przerwał mu w brutalny sposób.
- Myślałeś? Co ty możesz wiedzieć o myśleniu? Jesteś tylko pieprzonym dzieciakiem, który nie wie, czego chce. Chodzisz za mną jak cień, jakbyś miał nadzieję, że nagle się tobą zainteresuję. Ale wiesz co? Mam cię gdzieś. Nie jesteśmy kumplami, i nigdy nie będziemy. Ogarnij się wreszcie i przestań mnie męczyć - powiedział, a jego głos brzmiał jak zimny nóż, którym przebił młodszego piłkarza.
Gavi stał jak zamurowany. Słowa Pedriego uderzyły go z taką siłą, że nie potrafił odpowiedzieć. Jego twarz, która jeszcze chwilę wcześniej wyrażała nadzieję na rozmowę, teraz wykrzywiła się w bólu. W oczach zaczęły gromadzić się łzy, a Gavi z całych sił starał się je powstrzymać, ale nie mógł. Zamiast odpowiedzieć, po prostu odwrócił się na pięcie i pobiegł, chcąc jak najszybciej uciec od Pedriego.
Pedri patrzył, jak młodszy zawodnik biegnie, a jego serce zaciskało się w klatce piersiowej. Z jednej strony czuł zadowolenie, że w końcu dał sobie spokój z tymi bezsensownymi próbami. Z drugiej strony, coś wewnątrz niego zaczęło go gryźć, jakby jego własne słowa odwróciły się przeciwko niemu. Dlaczego tak zareagowałem? Dlaczego to powiedziałem?
Nie potrafił odpowiedzieć sobie na te pytania. Wiedział tylko, że nie czuł się dobrze. Jego ciało było spięte, jakby każda część jego mięśni była napięta do granic możliwości. Czuł, że coś jest nie tak, ale nie wiedział, co.
Odwrócił się i poszedł w stronę łazienki. Chciał zniknąć na chwilę, odciąć się od tego wszystkiego, co go otaczało, znaleźć jakąś chwilę ciszy i samotności. Gdy wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i podszedł do umywalki. Oparł się o nią rękami, patrząc na swoje odbicie w lustrze.
Patrzył na siebie, ale jakby nie rozpoznawał własnej twarzy. Jego oczy były puste, ciemne jak dwa głębokie, nieprzeniknione jeziora. Jego twarz, która zwykle była maską obojętności, teraz wydawała się bardziej zaciśnięta, napięta jak struna.
Co się ze mną dzieje?
To pytanie nie opuszczało jego głowy. Nie rozumiał, dlaczego tak reagował, dlaczego ostatnio czuł się tak, jakby coś w środku go zjadało. Nigdy nie był wylewny, nigdy nie był tym, który szukał towarzystwa, ale teraz to, co działo się w jego wnętrzu, przerażało go. Jego chłód, który kiedyś był dla niego ochroną, teraz stał się jego przekleństwem. Czuł, jak oddala się od wszystkich i wszystkiego, jak traci kontrolę nad sobą.
Dlaczego tak go potraktowałem? Dlaczego doprowadziłem Gaviego do łez?
Wiedział, że sewilczyk nie zasłużył na to. Gavi był młody, pełen energii i nadziei, a on właśnie zniszczył to wszystko jednym zdaniem, kilkoma wulgarnymi słowami, które wykrzyczał, zanim zdążył się zastanowić. Teraz, patrząc na swoje odbicie, Pedri czuł coś, czego dawno nie czuł - winę. Ale nie rozumiał, skąd się to wzięło.
Czując rosnące napięcie w ciele, uderzył pięścią w umywalkę, aż poczuł ból w dłoni. Zamknął oczy i próbował się uspokoić, ale złość i frustracja nie opuszczały go.
Kim ja właściwie jestem?
Nie miał odpowiedzi. Nigdy wcześniej nie musiał stawiać sobie takich pytań, ale teraz czuł, że traci kontrolę nad własnym życiem.
CZYTASZ
SMILE | Gavi x Pedri
FanfictionPedri. Chłopak, który nigdy się nie uśmiecha. Czy nowy piłkarz FC Barcelony - Pablo Gavira, zdoła sprawić, że sie kiedykolwiek uśmiechnie?