36

12 5 3
                                    

Poranek powoli wkradał się do pokoju, delikatne promienie słońca przebijały się przez zasłony, tworząc miękkie smugi na podłodze i łóżku. Cicho i nieśmiało światło dotknęło twarzy Gaviego, delikatnie wybudzając go ze snu. Otworzył oczy, jeszcze półprzytomny, ale z każdą chwilą coraz bardziej świadomy otoczenia. Gdy rozejrzał się po pokoju, jego wzrok natychmiast zatrzymał się na postaci leżącej obok.

Pedri spał głęboko, jego szatynowe włosy były rozczochrane, rozrzucone wokół głowy na poduszce. Wydawał się tak spokojny i beztroski, że Gavi nie mógł oderwać od niego wzroku. Rzadko miał okazję widzieć go w takim stanie, bez tej surowej, zimnej maski, którą zazwyczaj nosił. W tej chwili wyglądał, jakby nic na świecie nie mogło mu przeszkodzić, jakby istniał tylko on i jego sen.

Gavi poczuł, jak jego serce przyspiesza, widząc go takiego. Delikatnie podniósł rękę i powoli, z niemal nabożnym szacunkiem, przesunął palcami po policzku Pedriego. Czuł pod opuszkami ciepło jego skóry, tak miękkiej i delikatnej, że ledwo mógł się powstrzymać przed dalszym dotykiem. Jego palce wędrowały po twarzy szatyna, badając każdy jej fragment, od linii szczęki, po lekko rozchylone usta.

Nie mogąc się powstrzymać, pochylił się i złożył lekki pocałunek na policzku Pedriego. Potem kolejny, i jeszcze jeden, powoli zbliżając się do jego ust. Pedri wciąż spał, jego oddech był równomierny, choć brunet miał wrażenie, że delikatny uśmiech pojawia się na jego twarzy - choć wiedział, że to tylko jego wyobraźnia.

Gavi zaśmiał się cicho, a jego dłoń przesunęła się niżej, aż spoczęła na talii Pedriego. Dotykając jego ciała, czuł, jak ciepło rozlewa się po jego dłoniach, a bliskość Kanarka sprawiała, że nie mógł przestać. Jego palce badały delikatnie linię biodra, czując napięcie mięśni pod skórą. Przy każdym dotyku czuł, że serce bije mu coraz szybciej, jakby ta bliskość była dla niego czymś absolutnie wyjątkowym.

Pedri poruszył się lekko, jego oddech stał się głębszy, a brwi delikatnie zmarszczyły się w wyrazie zaspanej irytacji. Gavi wiedział, że jeszcze chwila, a jego towarzysz zacznie się budzić, więc nie mógł się powstrzymać od kolejnego pocałunku, tym razem złożonego na jego ustach.

Szatyn zamruczał coś cicho, najwyraźniej próbując zignorować te poranne pieszczoty, ale Gavi nie ustępował. Kiedy w końcu Pedri otworzył oczy, jego spojrzenie było lekko rozgniewane. Przez chwilę patrzył na bruneta z typową dla siebie chłodną obojętnością, ale Gavi widział w jego oczach coś więcej - irytację połączoną z niewielkim, ledwo zauważalnym zadowoleniem.

- Co ty wyprawiasz, Pablo? - zapytał Pedri z lekkim znużeniem w głosie, wciąż ledwo rozbudzony, ale już świadomy tego, co się dzieje.

- No przecież to nic złego, Pepi - odpowiedział Gavi, wzruszając ramionami, a jego uśmiech był pełen figlarności. - Tylko cię troszeczkę budzę, żebyś nie przespał całego dnia.

Pedri przewrócił oczami, a jego spojrzenie stało się jeszcze bardziej surowe. - A nie pomyślałeś, że może wolę spać? - Jego głos brzmiał chłodno, ale Gavi znał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że to tylko jego sposób na ukrycie tego, jak bardzo był wzruszony tą bliskością.

- Myślisz, że dam ci spać, gdy wyglądasz tak... - zaczął brunet, ale Pedri przerwał mu natychmiast.

- Tak jak co? - zapytał, a jego ton był pełen kpiącej ciekawości, choć w oczach widać było błysk zainteresowania. Mimo że nigdy się nie uśmiechał, w tej chwili Gavi dostrzegał w jego spojrzeniu coś łagodniejszego.

- Tak... jak ktoś, kogo chciałbym całować bez końca - wyznał brunet bez wahania, patrząc Pedriemu prosto w oczy.

Pedri nie odpowiedział od razu, ale jego spojrzenie stało się bardziej intensywne, jakby chciał wyczytać coś z twarzy Gaviego. Przez chwilę trwał w milczeniu, jakby rozważał, co powiedzieć, ale zamiast słów, przyciągnął bruneta do siebie, ich wargi zetknęły się w czułym, lecz pełnym głębi pocałunku. Był to moment, w którym czas zdawał się zatrzymać, a cały świat przestał istnieć, zostawiając ich tylko we dwoje.

Ich pocałunek trwał dłużej, niż Gavi się spodziewał, a gdy w końcu oderwali się od siebie, Pedri spojrzał na niego, wciąż bez uśmiechu, ale z czymś, co wyrażało więcej niż słowa.

- Niech ci będzie, Pablo - mruknął, choć w jego głosie słychać było lekki ton łagodności. - Ale następnym razem postaraj się obudzić mnie jakoś mniej... namolnie.

Gavi zaśmiał się cicho, jego dłoń wciąż spoczywała na talii Pedriego, a jego wzrok pełen był ciepła i miłości, której nie potrafił już dłużej ukrywać.

- A jeśli nie będę chciał? - zapytał wyzywająco, przesuwając dłonią po boku Pedriego.

Pedri spojrzał na niego chłodno, ale jego palce delikatnie przesunęły się po szyi bruneta, jakby chcąc mu dać do zrozumienia, że jego bliskość jest dla niego ważna, choć nigdy by tego nie przyznał na głos.

- To wtedy ja się zemszczę - powiedział chłodno, ale jego ton był pełen cichego wyzwania. - Może pewnego dnia to ja obudzę ciebie w sposób, który naprawdę zapamiętasz.

Gavi uśmiechnął się szeroko, patrząc na niego z błyskiem w oczach. - Trzymam cię za słowo, Pepi.

Pablo spojrzał na Pedriego z delikatnym uśmiechem, patrząc na Kanarka, który nadal leżał obok niego. Wiedział, że z natury Pedri był powściągliwy, cichy, a wyrażanie uczuć przychodziło mu z trudem, jednak to, co zobaczył w jego spojrzeniu, wystarczyło, by poczuć ciepło rozlewające się po jego wnętrzu.

Sewilczyk przesunął dłonią po torsie Pedriego, powoli badając zarys mięśni pod jego skórą. Czuł, jak Kanarek napina się nieznacznie pod jego dotykiem, ale nie protestował, tylko pozwalał mu na tę bliskość. Gavi podniósł wzrok, dostrzegając, że Pedri obserwuje go spod lekko przymrużonych powiek. W jego oczach migotała jakaś cicha, niewypowiedziana obietnica, która mówiła więcej niż jakiekolwiek słowa.

Gavi poczuł, jak jego serce bije mocniej, gdy przesunął dłoń niżej, aż zatrzymał się na jego talii, gdzie ciepło ciała Pedriego zdawało się wręcz pulsować. Czuł, że traci kontrolę nad własnymi emocjami, jakby cały ten moment wciągał go coraz głębiej, pozwalając mu zapomnieć o wszystkim poza Kanarkiem leżącym obok.

Pedri w końcu odwrócił wzrok, jakby czując się nieco niezręcznie pod intensywnością spojrzenia bruneta, ale nie cofnął się ani o centymetr. Wręcz przeciwnie - jego dłoń delikatnie uniosła się i przesunęła wzdłuż ramienia Gaviego, kończąc na karku, gdzie jego palce lekko zacisnęły się na brunecie, przyciągając go bliżej.

- Zawsze musisz być taki uparty? - mruknął szatyn, przerywając ciszę między nimi, choć jego ton nie miał w sobie chłodu, który często towarzyszył jego słowom.

Gavi tylko uśmiechnął się szerzej, przesuwając dłonią po linii szczęki Pedriego. - A ty musisz zawsze być taki poważny? Może w końcu się rozluźnisz, Pepi.

Pedri przewrócił oczami, ale jego dłoń nie oderwała się od bruneta. - Wiesz, że to nie jest takie proste - odpowiedział, choć czuć było w jego głosie nutę łagodności, której rzadko używał.

Pablo przysunął się jeszcze bliżej, opierając głowę na ramieniu Kanarka. Jego palce wędrowały po torsie Pedriego, badając go bez pośpiechu, jakby chciał zapamiętać każdy detal, każdą krzywiznę ciała, które teraz było tuż obok niego, blisko i na wyciągnięcie ręki. Czuł, że mogliby spędzić tak całą wieczność, zamknięci w tej chwili, z dala od świata i problemów, które często ich dzieliły.

Pedri, czując bliskość bruneta, podniósł rękę i przesunął nią wzdłuż jego pleców, jakby próbował go objąć w sposób, który nie zdradzał jego uczuć. Jednak Sewilczyk doskonale wyczuwał te niewypowiedziane gesty, wiedział, że nawet bez słów, Pedri również czuł to samo. Każde ich dotknięcie, każdy gest mówił więcej niż jakiekolwiek wyznanie.

Gavi zamknął oczy i położył się na piersi Pedriego, wsłuchując się w rytm jego serca. Było to dla niego jedyne miejsce, gdzie czuł się naprawdę spokojny, jakby wszystko, co złe, przestało istnieć, gdy byli razem. Jego dłonie, mimo że początkowo badały każdy centymetr ciała szatyna, teraz jedynie spoczęły w spokojnym uścisku, jakby w obawie, że chwila ta mogłaby nagle zniknąć.

SMILE | Gavi x PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz