miesiąc później...
Był późny wieczór, kiedy Pedri usłyszał pukanie do drzwi swojego mieszkania. Nie spodziewał się nikogo o tej porze. Zmarszczył brwi, odkładając książkę, którą właśnie czytał, i podszedł do drzwi, czując lekki niepokój. Otworzył je i jego zaskoczenie było jeszcze większe, gdy zobaczył Gaviego stojącego na progu. Brunet wyglądał na zdenerwowanego, jakby coś w nim buzowało, a Pedri, choć nie do końca pewny, co może być tego przyczyną, od razu zauważył, że sewilczyk ma coś na myśli.
- Gavi? Co ty tutaj robisz? - zapytał, próbując nadać głosowi spokojny ton, choć wyczuwał, że obecność Gaviego zwiastuje jakieś problemy.
Gavi nie odpowiedział od razu. Wpatrywał się w Pedriego z intensywnością, której szatyn nie mógł zignorować. Pedri odsunął się lekko, wpuszczając go do środka, a brunet wszedł do mieszkania, nie przerywając tej ciężkiej ciszy, która zapanowała między nimi.
- Musimy pogadać - powiedział w końcu Gavi, jego głos był napięty, jakby trzymał się resztek cierpliwości.
Pedri westchnął, zamykając za nim drzwi i opierając się o framugę, próbując wyczuć, co może być powodem tej wizyty.
- Dobra, o co chodzi? - zapytał, starając się nie brzmieć zbyt oschle, ale jego słowa wywołały w sewilczyku jeszcze większe napięcie.
Gavi przez chwilę patrzył na niego, jakby zastanawiał się, jak najlepiej wyrazić to, co ma na myśli. W końcu wybuchnął:
- O to chodzi, że ostatnio całkowicie mnie olewasz, Pedri! Nie wiem, co się stało, ale odkąd zacząłeś spędzać czas z Casadó, jakbyś kompletnie zapomniał o mnie!
Pedri zmarszczył brwi, nie spodziewając się tak bezpośrednich słów. Próbował zrozumieć, o co dokładnie chodzi Gaviemu, ale jego umysł wciąż analizował te słowa.
- Co ty gadasz, Gavi? To, że czasem pogadam z Casadó, nie znaczy, że cię olewam - odpowiedział, próbując zachować spokój.
Ale brunet nie zamierzał tego tak zostawić. Jego twarz była napięta, a oczy wyrażały mieszankę złości i zawodu.
- Właśnie, że olewasz! Całe dnie spędzasz z nim na treningach, na boisku, a jak tylko kończysz, zamiast spotkać się ze mną, idziesz gdzieś z nim! - wykrzyknął, a jego głos drżał, jakby w końcu przełamał w sobie barierę, którą długo trzymał.
Pedri czuł, jak narasta w nim irytacja. Dlaczego on tak dramatyzuje? - myślał, czując, że zarzuty Gaviego są zupełnie przesadzone.
- Gavi, przestań! Przecież to tylko treningi. Marc jest nowy, próbuję pomóc mu się odnaleźć. To nie znaczy, że cię zaniedbuję! - odpowiedział, starając się mówić spokojnie, choć wyczuwał, że jego własna cierpliwość jest na wyczerpaniu.
- Nie zaniedbujesz? Pedri, przestań sobie kpić! Nawet nie zauważyłeś, że ostatnio prawie nie rozmawiamy! Jakbyś miał kompletnie gdzieś, co się ze mną dzieje! - Gavi zrobił krok w jego stronę, a jego wzrok przeszywał Pedriego.
Pedri poczuł, że narasta w nim gniew. Jak on może tak mówić? - pomyślał, patrząc na Gaviego z rosnącą frustracją. Nie chciał pozwolić, by brunet oskarżał go o coś, czego nie czuł, ale z każdym słowem sewilczyka czuł, że traci panowanie nad sobą.
- Gavi, serio, przesadzasz. Nie jestem twoją własnością, żebym musiał się przed tobą tłumaczyć z każdej minuty mojego dnia! - odpowiedział ostro, nie mogąc powstrzymać wybuchu złości.
Słowa Pedriego były jak iskra, która wywołała eksplozję. Gavi, słysząc to, nie wytrzymał. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie złości, ale zamiast odpowiedzieć słowami, zrobił coś, czego Pedri nigdy by się po nim nie spodziewał.

CZYTASZ
SMILE | Gavi x Pedri
FanfictionPedri. Chłopak, który nigdy się nie uśmiecha. Czy nowy piłkarz FC Barcelony - Pablo Gavira, zdoła sprawić, że sie kiedykolwiek uśmiechnie?