Pedri Gonzaléz leżał na kanapie w swoim mieszkaniu, w samych spodenkach, bez koszulki. Ciepłe promienie słońca wpadały przez okno, leniwie oświetlając jego pokój, a cisza była niemalże namacalna. To był jego dzień wolny od treningu - rzadki moment, w którym mógł naprawdę się zrelaksować, zapomnieć o boisku, o presji, o całym zgiełku związanym z piłkarskim życiem. W końcu chwila dla siebie - pomyślał, przeciągając się na kanapie.
Zazwyczaj nie miał wiele czasu na takie dni. Zwykle jego życie toczyło się między boiskami, salami treningowymi, a okazjonalnie chwilami z drużyną. Ale dzisiaj postanowił spędzić czas sam. Nie ma Gaviego, nie ma presji, nie ma meczów. Tylko ja, spokój i nic do roboty.
Jego myśli płynęły swobodnie, gdy nagle, ku jego irytacji, usłyszał dźwięk dzwonka do drzwi. Pedri zmarszczył brwi, spoglądając w stronę wejścia. Kto to może być? Pomyślał, niechętnie podnosząc się z kanapy. Czy to kurier? A może sąsiad? Zdecydowanie nie spodziewał się żadnych gości.
Z niechęcią podszedł do drzwi, przekręcił klucz i otworzył je. Jego zmarszczone brwi szybko rozluźniły się w zaskoczeniu, gdy zobaczył, kto stał za drzwiami. Przed nim stał Gavi, młodszy piłkarz, który jeszcze kilka dni temu świętował swoje udane zagranie na boisku. Sewilczyk patrzył na niego z szerokim uśmiechem, a zanim Pedri zdążył cokolwiek powiedzieć, Gavi rzucił się na niego, wtulając się w jego nagą klatkę piersiową z zaskakującą siłą i energią.
- Gavi, co ty robisz? - zapytał Pedri, spoglądając w dół na młodszego zawodnika, który trzymał się go, jakby byli najbliższymi przyjaciółmi. Jego zdziwienie przerodziło się szybko w lekką irytację. Dlaczego on zawsze musi się tak zachowywać?
Gavi nie wyglądał na przejętego reakcją starszego kolegi. Wtulał się w niego, jakby to było coś najnaturalniejszego na świecie, nie zważając na zaskoczoną minę Pedriego.
- Cześć, Pedri! - odpowiedział Gavi, jakby to tłumaczyło wszystko, co robił.
Pedri zmrużył oczy i odsunął się nieco, próbując się uwolnić od tego przytulnego uścisku.
- Co ty tu robisz? - zapytał chłodno, patrząc na Gaviego z dezorientacją. Przerywasz mój odpoczynek!
Gavi tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej, jakby nie zauważając irytacji Pedriego. Spojrzał na niego z takim entuzjazmem, jakby przyszedł do niego z najważniejszą nowiną na świecie.
- Mam dla ciebie niespodziankę! - odpowiedział radośnie, z wyraźną dumą w głosie.
Pedri westchnął głęboko, po czym przeszedł z powrotem do salonu, pozostawiając drzwi otwarte, by Gavi mógł wejść. Czemu zawsze musi coś wymyślić? - pomyślał, kładąc się z powrotem na kanapie. Dlaczego on nigdy nie potrafi dać mi spokoju, nawet w taki dzień?
Gavi, nie przejmując się zmęczonym wyrazem twarzy Pedriego, szybko podążył za nim do salonu. Kiedy wszedł, zamknął za sobą drzwi, a potem spojrzał na Pedriego, który już zajął swoje miejsce na kanapie, ponownie układając się w wygodnej pozycji.
- Naprawdę musiałeś przyjść akurat teraz? - zapytał Pedri, nie kryjąc irytacji. Miałem nadzieję na spokojny dzień.
Gavi nic nie odpowiedział. Zamiast tego, usiadł obok niego, a potem wyjął ze swojej torby coś małego - małe, zgrabne pudełeczko. Pedri spojrzał na to z lekkim zaskoczeniem, marszcząc brwi.
- Co to jest? - zapytał z niedowierzaniem, patrząc, jak Gavi, z błyskiem w oczach, otwiera pudełko.
Gavi uśmiechnął się szeroko, a jego oczy zaiskrzyły, gdy uniósł wieczko pudełka, ukazując jego zawartość. W środku były dwie złote bransoletki - jedna miała zawieszkę w kształcie słońca, a druga księżyca. Pedri spojrzał na nie z niedowierzaniem, a potem przeniósł wzrok na Gaviego, który wyglądał, jakby właśnie wręczał mu najcenniejszy skarb.
- Co to ma być? - zapytał Pedri, starając się powstrzymać rosnącą irytację. Bransoletki? Dlaczego on myśli, że ja chcę takie rzeczy?
Gavi, z niezmiennym uśmiechem, wyciągnął bransoletkę z zawieszką księżyca i podszedł do Pedriego.
- To dla nas - wyjaśnił z dumą. - Jesteśmy jak słońce i księżyc. Ty zawsze jesteś taki poważny i zimny jak noc, a ja jestem jak słońce - zawsze pełen energii i życia. Zobacz, będą pasować!
Pedri spojrzał na Gaviego, jakby nie dowierzał, co słyszy. Czy on naprawdę sądzi, że założę coś takiego? Myśl o noszeniu bransoletki była dla niego absurdem.
- Nie ma mowy - powiedział stanowczo, próbując odsunąć rękę, ale Gavi był szybszy.
Zanim Pedri zdążył zareagować, Gavi chwycił jego nadgarstek i z determinacją zapiął mu bransoletkę z księżycem. Pedri patrzył na to, jakby ktoś mu założył kajdanki, ale w jego spojrzeniu było coś więcej niż tylko złość. Dlaczego on zawsze musi robić takie rzeczy?
- Gavi, zdejmij to - powiedział surowo, próbując odpiąć bransoletkę, ale Gavi natychmiast złapał jego rękę.
- Nie, nie zdejmuj! - powiedział stanowczo młodszy zawodnik, uśmiechając się z satysfakcją. - Teraz jesteś księżycem, a ja będę słońcem.
Zanim Pedri zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Gavi zapiął drugą bransoletkę na swojej ręce i z dumą uniósł ją w górę, jakby prezentował światu najnowsze dzieło sztuki.
- I co teraz? - zapytał Pedri z zrezygnowanym westchnieniem, patrząc, jak Gavi cieszy się swoją bransoletką, jakby był małym dzieckiem, które właśnie dostało wymarzony prezent.
- Teraz? Teraz jesteśmy jak słońce i księżyc - odpowiedział Gavi, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Potem, zanim Pedri zdążył cokolwiek zrobić, Gavi po raz kolejny wtulił się w jego nagą klatkę piersiową, jakby szukał schronienia.
Pedri poczuł, jak jego ciało napina się w odpowiedzi na ten niespodziewany gest. Dlaczego on ciągle to robi? - pomyślał, patrząc w dół na Gaviego, który wtulił się w niego z takim zadowoleniem, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie.
- Gavi, możesz się odsunąć? - zapytał chłodno, próbując się odsunąć, ale Gavi trzymał się go mocno.
- No weź, Pedri, po prostu się zrelaksuj - odpowiedział Gavi, zamykając oczy, jakby zamierzał zasnąć w tym miejscu. - Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Przyjaciele się przytulają.
Pedri spojrzał na sufit, próbując zapanować nad swoją irytacją. Dlaczego on zawsze musi to robić?
CZYTASZ
SMILE | Gavi x Pedri
FanfictionPedri. Chłopak, który nigdy się nie uśmiecha. Czy nowy piłkarz FC Barcelony - Pablo Gavira, zdoła sprawić, że sie kiedykolwiek uśmiechnie?