Gavi czuł, jak Pedri powoli się uspokaja, wtulony w jego ramię, a jego oddech stawał się bardziej równomierny. Wiedział, że ten moment słabości jego przyjaciela był czymś rzadkim, czymś, czego Pedri nigdy wcześniej nie okazywał. Mimo całego bólu, jaki teraz odczuwał Pedri, Gavi czuł się odpowiedzialny za to, by być przy nim. To wsparcie było dla niego naturalne, ale jednocześnie coraz bardziej uświadamiał sobie, jak blisko teraz są.
Leżeli tak już od dłuższej chwili, gdy w głowie Gaviego pojawił się nagły impuls. Może mogę zrobić coś więcej, żeby go uspokoić... może go jeszcze bardziej zrelaksować. Zanim jednak do końca przemyślał, co zamierza, delikatnie popchnął Pedriego w bok, tak żeby mógł położyć się na plecach.
- Gavi, co ty robisz? - zapytał Pedri, zaskoczony, gdy poczuł, że Gavi próbuje zmienić ich pozycję.
Gavi nie odpowiedział od razu. Zamiast tego przesunął się, wpełzając na Pedriego, kładąc się na nim tak, że ich ciała były teraz bardzo blisko. Przycisnął głowę do jego klatki piersiowej, jakby zamierzał wykorzystać ten moment słabości przyjaciela, by po prostu się do niego przytulić i... zasnąć.
- Gavi, przestań... - powiedział Pedri, wyraźnie zmieszany. Jego ciało zesztywniało pod ciężarem Gaviego, a w jego głosie dało się wyczuć wyraźną niepewność. - To nie jest okej...
Gavi uniósł głowę, patrząc na niego z tym swoim typowym, bezczelnym uśmiechem, jakby zupełnie nie rozumiał, co złego mogłoby być w tej sytuacji.
- Dlaczego? - zapytał, starając się brzmieć jak najbardziej niewinnie. - Przecież to nic takiego, Pedri. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
Pedri patrzył na niego zdezorientowany, czując, jak w jego głowie kłębią się sprzeczne myśli. Przyjaciółmi, tak, ale to...? To było dla niego coś nowego, coś, co wykraczało poza jego granice komfortu, które zawsze tak starannie budował. Pedri nigdy nie pozwalał nikomu na aż taką bliskość, nawet Gaviemu. Ale teraz, po tym, co się stało, czuł się zagubiony, jakby jego zwykłe zasady przestały mieć znaczenie.
- Gavi... - zaczął, ale znowu nie wiedział, jak wyrazić to, co czuje. - To po prostu... dziwne.
- Dziwne? - Gavi spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem, jakby kompletnie nie rozumiał, w czym tkwi problem. - Pedri, przecież to tylko przytulanie. Co w tym dziwnego?
Pedri przewrócił oczami, choć wciąż czuł się niepewnie.
- No nie wiem, może to, że leżysz na mnie i zamierzasz tu zasnąć? - odpowiedział, starając się brzmieć bardziej stanowczo. To nie jest normalne, Gavi...
Gavi wzruszył ramionami, jakby to, co Pedri powiedział, w ogóle go nie przekonywało.
- Pedri, przesadzasz - odparł z beztroską. - W czym problem? Przecież sam potrzebowałeś przytulenia, więc... dlaczego nie mogę zostać tu z tobą, żebyś nie był sam?
Pedri patrzył na niego z mieszanką irytacji i zmieszania. Czy on naprawdę tego nie rozumie? W tym momencie czuł, że Gavi nie tyle go nie szanuje, co po prostu nie dostrzega jego granic.
- Bo to... nie wiem, Gavi, po prostu... to nie jest coś, co robi się ot tak - odpowiedział Pedri, próbując utrzymać resztki swojego spokoju. - Leżysz na mnie, jakbym był jakimś... łóżkiem czy coś.
Gavi spojrzał na niego i zaśmiał się cicho, zupełnie nie przejmując się powagą sytuacji.
- No i co z tego? Pedri, jesteś trochę spięty. Może to właśnie ci pomoże się zrelaksować - stwierdził, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Poza tym, mógłbym równie dobrze zasnąć na ziemi, ale wiesz, że to byłoby mniej wygodne.
Pedri westchnął ciężko, czując, jak irytacja narasta w jego wnętrzu. On po prostu nigdy nie rozumie...
- Gavi, to nie o to chodzi... - zaczął, ale zanim zdążył skończyć, Gavi wcisnął swoją twarz jeszcze bardziej w jego klatkę piersiową, jakby chciał zakończyć rozmowę i po prostu się ułożyć.
- Pedri, uspokój się, serio. To nic wielkiego. Po prostu... odpocznijmy. Razem. Okej? - powiedział Gavi cicho, jego głos był teraz bardziej miękki, choć wciąż pełen tej samej beztroskiej energii, jak zawsze.
Pedri przez chwilę zastanawiał się, czy warto dalej się sprzeczać. Z jednej strony, czuł się niezręcznie - cała ta sytuacja była zbyt bliska, zbyt osobista. Ale z drugiej strony... może Gavi miał rację? Może, po tym wszystkim, co się stało, po całym tym bólu, po prostu potrzebował tej bliskości. Choć jego instynkt podpowiadał mu, żeby się odsunąć, żeby postawić granicę, to w głębi duszy czuł, że ta bliskość z Gavim była jedynym, co go teraz trzymało na powierzchni.
Wziął głęboki oddech i pozwolił sobie na chwilę ciszy. Jego ciało powoli się rozluźniało pod ciężarem Gaviego, a jego serce przestało bić tak szybko, jak wcześniej.
- Dobra... - powiedział w końcu, z lekką rezygnacją w głosie. - Ale tylko dzisiaj, rozumiesz? To nie jest coś, co będziemy robić regularnie.
Gavi uśmiechnął się, choć Pedri tego nie widział.
- Jasne, jasne - odpowiedział zadowolony. - Tylko dzisiaj.
Pedri przewrócił oczami, choć teraz czuł się nieco bardziej spokojny. On zawsze potrafi mnie przekonać, nawet gdy tego nie chcę.
Cisza zapadła między nimi. Gavi leżał na Pedrim, przytulając się do jego klatki piersiowej, jakby to była najwygodniejsza pozycja na świecie. Pedri, choć nadal miał wątpliwości, zaczynał czuć, że ta chwila bliskości przynosiła mu jakąś ulgę, coś, czego wcześniej nie chciałby przyznać.
Mimo że cała ta sytuacja była daleka od jego norm, Pedri poczuł, że może na chwilę przestać walczyć. Może po prostu... odpocząć.
CZYTASZ
SMILE | Gavi x Pedri
FanfictionPedri. Chłopak, który nigdy się nie uśmiecha. Czy nowy piłkarz FC Barcelony - Pablo Gavira, zdoła sprawić, że sie kiedykolwiek uśmiechnie?