19

15 6 5
                                    

Pedri stał oparty o ścianę łazienki, wpatrując się w sufit, jakby chciał znaleźć tam odpowiedzi na pytania, które nie dawały mu spokoju. Gavi był wtulony w jego klatkę piersiową, a jego ciało trzęsło się od tłumionych łez. Jak do tego doszło? - myślał Pedri, czując, jak z każdą chwilą jego pewność siebie coraz bardziej topnieje. Nigdy nie spodziewał się, że znajdzie się w takiej sytuacji, a już na pewno nie z Gavim, młodszym, zawsze pełnym energii kolegą z drużyny, który teraz nie mógł powstrzymać łez.

Minęło kilka minut, a żaden z nich nie odezwał się ani słowem. Cisza w łazience była przerywana jedynie oddechami Gaviego, które raz po raz stawały się głębsze i spokojniejsze, jakby młodszy chłopak powoli się uspokajał. Pedri wciąż stał nieruchomo, wstrzymując oddech, jakby bał się poruszyć, by nie złamać tej dziwnej, ale pełnej emocji chwili. Co ja teraz mam zrobić? - pytał siebie w myślach, czując się bardziej zagubiony niż kiedykolwiek.

Gavi był kimś, kto zawsze przekraczał granice, narzucając swoją bliskość. A teraz... Teraz Pedri, choć powinien był czuć się zirytowany, nie mógł oderwać myśli od tego, jak wszystko się potoczyło. Czy naprawdę to wszystko tak bardzo mnie zmieniło? Gavi był nie tylko jego młodszym kolegą z drużyny, ale też kimś, kto - mimo niechęci Pedriego - stawał się coraz ważniejszy w jego życiu.

W końcu Gavi podniósł głowę, wciąż wtulony w klatkę piersiową Pedriego, jego oczy były zaczerwienione, a policzki mokre od łez. Pedri, patrząc na niego, poczuł nagły ucisk w piersi, jakby wszystko to, co starał się ukrywać przez ostatnie tygodnie, nagle wypłynęło na powierzchnię.

- Pedri... - zaczął Gavi, jego głos był cichy i zachrypnięty. - Nie rozumiem... Dlaczego mnie odpychasz? Co ja takiego zrobiłem?

Te słowa przebiły się przez mur, który Pedri starał się tak pieczołowicie budować. Zawsze wydawało mu się, że trzymanie dystansu było jego najlepszą obroną - przed bliskością, przed uczuciami, przed wszystkim, co mogłoby go zranić. Ale teraz, patrząc w oczy Gaviego, które pełne były bólu i niezrozumienia, nie mógł już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.

- To nie ty, Gavi... - odpowiedział w końcu Pedri, choć słowa z trudem przechodziły przez jego gardło. To ja. Ale nie potrafił tego powiedzieć na głos. Nie chciał przyznać się przed Gavim - ani przed samym sobą - że jego wewnętrzna walka nie dotyczyła młodszego piłkarza, ale jego samego.

Gavi spojrzał na niego zdezorientowany, jakby nie potrafił zrozumieć, co Pedri ma na myśli.

- To dlaczego mnie tak traktujesz? - zapytał, a jego głos zadrżał. - W jednej chwili jesteśmy blisko, a potem nagle mnie odpychasz, krzyczysz na mnie... Jakbyś mnie nienawidził.

Pedri zamknął na chwilę oczy, starając się uspokoić oddech. Gavi miał rację - tak właśnie się zachowywał. Odkąd tylko zaczęli się zbliżać, Pedri co chwilę balansował na granicy - z jednej strony czuł, że potrzebuje tej bliskości, a z drugiej strony od razu starał się od niej uciec.

- Nie nienawidzę cię, Gavi - powiedział w końcu, jego głos był teraz cichy, niemal bez emocji. - To nie tak.

Gavi jednak nie odpuszczał. Jego oczy, choć wciąż czerwone, teraz pełne były determinacji.

- Więc o co chodzi, Pedri? - zapytał. - Dlaczego mnie odpychasz? Czego się boisz?

To pytanie trafiło Pedriego w samo sedno. Czego się boisz? Powtórzył to w myślach, czując, jak te słowa rezonują w nim głębiej, niż by chciał. Przez całe życie unikał bliskości, bo zawsze wierzył, że to ona jest źródłem problemów. Gdy ktoś się do ciebie zbliża, to łatwiej cię zranić. A Pedri nigdy nie chciał być tym, który zostanie zraniony.

Odsunął się lekko od Gaviego, próbując zebrać myśli, ale młodszy zawodnik wciąż patrzył na niego wyczekująco, jakby jego całe życie zależało od odpowiedzi Pedriego.

- Nie wiem, Gavi... - powiedział w końcu Pedri, czując, jak jego głos zaczyna się łamać. - Ja po prostu... nie wiem, jak sobie z tym wszystkim radzić.

Gavi spojrzał na niego, zaskoczony, ale w jego oczach wciąż była nadzieja.

- Z czym? Z nami? - zapytał cicho.

Pedri skinął głową, choć nie mógł wprost przyznać, że to właśnie ta bliskość, którą budowali, przerażała go najbardziej. Tak, to nasza relacja. To, że jesteśmy coraz bliżej. Ale Pedri nie potrafił znaleźć właściwych słów, by to wyrazić.

- Nigdy nie byłem dobry w tych sprawach - powiedział Pedri, jego głos był ledwie słyszalny. - Zawsze trzymałem się z daleka od ludzi. Nigdy nie chciałem, żeby ktoś zbliżył się za bardzo. A teraz... wszystko się zmienia. I nie wiem, co z tym zrobić.

Gavi, mimo że wciąż miał łzy w oczach, uśmiechnął się lekko.

- Pedri, nie musisz nic z tym robić - powiedział. - Nie musisz mnie odpychać, żeby chronić siebie. Myślisz, że ja cię skrzywdzę? Że wykorzystam to, że mnie do siebie dopuściłeś?

Te słowa trafiły Pedriego jak cios. Tak właśnie myślałem. Ale gdy Gavi powiedział to na głos, zabrzmiało to absurdalnie. Pedri wziął głęboki oddech, starając się zebrać siły, by wyjaśnić to, co działo się w jego głowie.

- Gavi... - zaczął, ale młodszy zawodnik mu przerwał.

- Nie musisz się bać, Pedri - powiedział, jego głos brzmiał teraz pewniej, choć wciąż było w nim wiele emocji. - Jestem tutaj. I nigdzie się nie wybieram. Nawet jeśli będziesz mnie odpychał, nawet jeśli będziesz się denerwował, ja i tak będę przy tobie. Bo mi na tobie zależy.

Pedri poczuł, jak jego serce bije coraz szybciej. Te słowa... Co ja mam teraz zrobić?

- Ale ja nie wiem, jak... - zaczął Pedri, ale Gavi znowu mu przerwał.

- Nie musisz wiedzieć, Pedri - powiedział Gavi stanowczo, kładąc rękę na ramieniu starszego zawodnika. - Nie musisz mieć wszystkiego pod kontrolą. Nie musisz zawsze być tym chłodnym, nieprzeniknionym. Ja nie oczekuję od ciebie perfekcji. Chcę tylko... żebyś był sobą. Takim, jakim jesteś, kiedy pozwalasz sobie na bycie prawdziwym.

Pedri spuścił wzrok, nie mogąc znieść intensywności spojrzenia Gaviego. Mimo że te słowa powinny go uspokoić, czuł, jak wewnętrzny konflikt rośnie. Jak mogę być sobą, skoro sam nie wiem, kim jestem w tej relacji?

- Ale co, jeśli znowu cię zranię? - zapytał Pedri, zaskoczony tym, że w ogóle zdobył się na to pytanie.

Gavi uśmiechnął się lekko, choć w jego oczach wciąż była mieszanka bólu i nadziei.

- To wtedy po prostu będziemy musieli sobie z tym poradzić - odpowiedział cicho. - Razem.

Te słowa zapadły w Pedrim głęboko. Razem. Może to było kluczem do wszystkiego? Zamiast unikać problemów, zamiast odpychać Gaviego, mógł spróbować stawić im czoła razem z nim. Może nie musiał być zawsze samotnym wilkiem, może... nie musiał się bać, że ta bliskość go zniszczy.

Gavi wciąż patrzył na niego z oczekiwaniem, jakby czekał na jakiś sygnał, na jakiekolwiek potwierdzenie, że Pedri jest gotowy spróbować. Pedri poczuł, jak jego ręce lekko drżą. Czy naprawdę jestem gotów to zrobić? Czuł, że teraz, bardziej niż kiedykolwiek, wszystko zależy od tego, jak zareaguje. Czy mogę sobie na to pozwolić?

Zamiast odpowiedzieć słowami, Pedri zrobił coś, co zaskoczyło nawet jego samego. Delikatnie podniósł rękę i położył ją na ramieniu Gaviego, jakby chciał powiedzieć „jestem tutaj", choć bez użycia słów. Gavi, widząc ten gest, uśmiechnął się szerzej, choć łzy wciąż płynęły po jego policzkach.

- Pedri... - zaczął Gavi, ale jego głos znowu się załamał. Zamiast mówić dalej, przytulił się mocniej do Pedriego, jakby chciał upewnić się, że ten go nie odepchnie. Tym razem jednak Pedri nie próbował go odepchnąć. Po raz pierwszy od dłuższego czasu po prostu pozwolił, by wszystko toczyło się swoim rytmem.

Chwila, która jeszcze niedawno wydawałaby się Pedriemu niemożliwa, teraz stała się rzeczywistością. Był tam, w tej łazience, z Gavim w swoich ramionach, a zamiast walczyć z uczuciami, po prostu je zaakceptował.

SMILE | Gavi x PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz