14

25 6 0
                                    

Po kolejnym intensywnym treningu, Pedri siedział samotnie na ławce w szatni, patrząc przed siebie z nieobecnym wyrazem twarzy. Jego ciało, choć zmęczone po ciężkim wysiłku, nie dawało mu wytchnienia. W głowie kłębiły się myśli, których nie potrafił do końca zrozumieć ani uporządkować. Czuł, jakby coś wewnątrz niego powoli pękało, jakby ciążąca na nim presja była zbyt duża, by mógł ją znieść w milczeniu.

Od kilku dni był w coraz gorszym nastroju. Każda rozmowa, każda interakcja z drużyną wydawała mu się irytująca, a nawet najprostsze pytania doprowadzały go do złości. Jego frustracja narastała, a on nie potrafił tego powstrzymać. Czuł, jakby coś go dusiło, jakby coś niewidzialnego ciążyło na jego barkach, choć sam nie potrafił dokładnie określić, co to było.

Gavi, który dopiero co skończył sprzątać swoje rzeczy, zauważył zmieniony nastrój starszego zawodnika. Pedri, który zwykle był chłodny i zdystansowany, teraz wydawał się jeszcze bardziej zamknięty w sobie. Jego twarz była napięta, a oczy puste, jakby myślami był zupełnie gdzieś indziej.

Młodszy piłkarz przyjrzał się Pedriemu uważniej, czując, że coś jest nie tak. Znał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że Pedri, choć zazwyczaj starał się trzymać wszystko na dystans, teraz zmagał się z czymś więcej niż zwykłą codzienną irytacją.

Gavi podszedł do niego powoli, jakby obawiał się, że zbyt nagłe pojawienie się może go dodatkowo zdenerwować. Zatrzymał się na chwilę, patrząc na jego zmęczoną sylwetkę, a potem odezwał się cicho, starając się nie prowokować agresywnej reakcji.

- Pedri, wszystko w porządku? - zapytał, siadając obok niego na ławce.

Pedri nie odpowiedział od razu. Jego wzrok wciąż pozostawał wbity w pustą przestrzeń przed sobą, jakby w ogóle nie słyszał pytania Gaviego. Jego oddech był płytki, a ramiona napięte. Dopiero po kilku sekundach, wciąż nie patrząc na młodszego zawodnika, mruknął coś pod nosem, co było bardziej niezrozumiałym dźwiękiem niż odpowiedzią.

Gavi nie zamierzał jednak odpuścić. Był zbyt zaniepokojony stanem starszego kolegi, by po prostu zostawić go w takim nastroju. Zawsze starał się być tym, który wyciąga pomocną dłoń, zwłaszcza gdy widział, że Pedri mógł potrzebować wsparcia, choć nigdy by się do tego nie przyznał.

- Hej, Pedri - powiedział, nieco pewniej, próbując nawiązać z nim kontakt. - Co się dzieje? Ostatnio jesteś... no wiesz, trochę bardziej bez humoru niż zwykle.

Pedri w końcu odwrócił głowę w stronę Gaviego, ale zamiast odpowiedzieć spokojnie, jego twarz wykrzywił wyraz złości. Dlaczego on zawsze musi się wtrącać? Złość, która narastała w nim przez ostatnie dni, w końcu znalazła ujście, a Gavi, choć niewinny, stał się jej celem.

- Nic się nie dzieje! - wybuchł Pedri, odpychając Gaviego z ławki. Jego ton był ostrzejszy, bardziej agresywny niż kiedykolwiek wcześniej. - Zajmij się swoimi sprawami, Gavi, bo mam cię kurwa dosyć!

Gavi, zaskoczony nagłym wybuchem, cofnął się nieco, ale zamiast się wystraszyć czy zrazić, patrzył na Pedriego z troską. Coś musi być na rzeczy. Pedri nigdy tak nie reagował.

- Pedri, rozumiem, że jesteś zdenerwowany, ale... - próbował powiedzieć spokojnie, chcąc złagodzić sytuację.

- Nic nie rozumiesz! - warknął Pedri, jego oczy błyszczały od gniewu, który buzował w nim niczym wulkan. - Nie wpieprzaj się w moje życie, Gavi! Myślisz, że wszystko rozumiesz, że wiesz, co się dzieje, ale gówno wiesz!

Gavi przyjął te słowa, choć poczuł, jakby dostał w twarz. Ale nie zrezygnował. Wiedział, że Pedri mówi tak, bo jest przytłoczony, nie dlatego, że naprawdę tak myśli. Widok jego przyjaciela, który zmagał się z czymś, co go wyniszczało, bolał go bardziej niż te ostre słowa. Zamiast odejść, Gavi zrobił krok do przodu, zmniejszając odległość między nimi. Wziął głęboki oddech i, zanim Pedri zdążył go odrzucić, nagle go przytulił.

Pedri natychmiast zaczął się wyrywać, protestując.

- Gavi, kurwa, puść mnie! - krzyknął, próbując odepchnąć młodszego zawodnika, ale Gavi trzymał go mocno, nie dając się zepchnąć. - Przestań, słyszysz?!

Gavi nie przestawał, ignorując krzyki Pedriego. Zamiast tego, delikatnie przytrzymywał go przy sobie, a jego ręka zaczęła gładzić włosy starszego piłkarza w uspokajającym geście. To było coś, czego Pedri zupełnie się nie spodziewał - taki prosty, czuły gest, który w innych okolicznościach doprowadziłby go do wściekłości, teraz zaskoczył go do tego stopnia, że na chwilę przestał walczyć.

- Spokojnie, Pedri - powiedział Gavi cicho, jego głos był pełen troski i ciepła. - Po prostu się uspokój. Jestem tutaj. Nie musisz być taki sam ze wszystkim.

Pedri poczuł, jak jego ciało, mimo wewnętrznej walki, zaczyna się rozluźniać pod wpływem tego gestu. Jego ręce opadły, a krzyk, który jeszcze przed chwilą wypełniał szatnię, zniknął. Był zmęczony - zmęczony tym, że zawsze musiał walczyć, zawsze musiał się bronić. Mimo że jego umysł wciąż próbował się opierać, ciało zareagowało na dotyk Gaviego w sposób, którego Pedri nie potrafił kontrolować.

- Gavi... - zaczął Pedri, ale jego głos był teraz cichy, niemal bezbarwny. Nie wiem, co mam powiedzieć.

Gavi jednak nie przestawał. Wciąż gładził włosy Pedriego, delikatnie, z troską, jakby chciał wyciągnąć z niego cały ten gniew i napięcie. Wiedział, że Pedri musi się wyładować, ale także wiedział, że pod tą całą złością i frustracją kryło się coś więcej - coś, co go przytłaczało.

- Nic nie musisz mówić, Pedri - powiedział Gavi spokojnie, wciąż trzymając go w objęciach. - Po prostu się uspokój. Zrozumiem, jeśli teraz nie chcesz rozmawiać, ale nie musisz tego wszystkiego nosić sam. Cokolwiek to jest, poradzimy sobie z tym.

Pedri milczał, czując, jak jego gniew powoli ustępuje miejsca zmęczeniu. Dlaczego on mnie nie puszcza? Dlaczego mnie uspokaja, zamiast odejść? Mimo to, nie mógł zaprzeczyć, że w tym wszystkim było coś, czego potrzebował, choć sam nie chciał tego przyznać.

Gavi kontynuował swoje ciche, uspokajające gesty, a Pedri, choć początkowo się opierał, teraz zaczął to akceptować. Jego ciało przestało walczyć, a ramiona opadły bezwładnie wzdłuż ciała. Mimo że nadal czuł się wewnętrznie rozbity, ten jeden moment przyniósł mu ulgę, której tak desperacko potrzebował.

Po kilku minutach ciszy Gavi delikatnie odsunął się, choć wciąż trzymał rękę na ramieniu Pedriego. Spojrzał na niego z uśmiechem, jakby cała ta sytuacja była dla niego czymś naturalnym.

- Lepiej? - zapytał, a w jego głosie nie było ani cienia ironii, tylko szczera troska.

Pedri spuścił wzrok, wciąż nie wiedząc, co odpowiedzieć. Czy to możliwe, że ten dzieciak zrozumiał mnie lepiej niż ja sam? Przez długi czas milczał, ale w końcu, choć niechętnie, skinął głową.

- Trochę - mruknął cicho, jakby te słowa były dla niego wielkim wysiłkiem.

Gavi uśmiechnął się szerzej, zadowolony, że przynajmniej trochę udało mu się pomóc. Wiedział, że Pedri nie jest osobą, która łatwo dzieli się swoimi uczuciami, ale to, że choć przez chwilę udało mu się go uspokoić, było dla niego wystarczające.

- Pedri, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć - powiedział Gavi, patrząc na niego z poważnym wyrazem twarzy. - Niezależnie od tego, co się dzieje. Nie musisz walczyć sam.

SMILE | Gavi x PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz