Pedri i Gavi wstali wcześnie, bo przed nimi był kolejny dzień intensywnych treningów. Gavi, jak to miał w zwyczaju, wstał z uśmiechem na twarzy i niemal natychmiast zaczął szukać sposobów na droczenie się z Pedrim. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Pedri poczuł, że ten dzień zapowiada się tak, jak większość innych - pełen irytacji i złośliwości ze strony młodszego zawodnika.
Pedri szybko się ubrał i zaczął zbierać swoje rzeczy do wyjścia. Gavi, wciąż w swoim standardowym, beztroskim nastroju, krążył po mieszkaniu, co chwilę zaczepiając starszego piłkarza.
- Pedri, pośpiesz się, bo się spóźnimy! - zawołał Gavi, udając zniecierpliwienie, choć było oczywiste, że sam nie miał zamiaru nigdzie się spieszyć.
- Gavi, daj mi spokój. Będziemy na czas - odpowiedział Pedri, wrzucając torbę na ramię. Jego ton był pełen znużenia, ale również cienia rozbawienia, choć starał się to ukryć.
- Tak, tak, to mówisz za każdym razem, a potem i tak muszę cię poganiać - drażnił się dalej Gavi, nie przestając przekomarzać.
Kiedy obaj byli już gotowi, wyszli z mieszkania i skierowali się w stronę samochodu. Pedri zamknął drzwi na klucz, a Gavi już stał przy aucie, machając kluczykami i patrząc na niego z tym swoim wiecznym uśmiechem.
- No, kto dzisiaj prowadzi? - zapytał Gavi, rzucając kluczyki w stronę Pedriego.
Pedri, złapawszy je w locie, uniósł brew i spojrzał na młodszego zawodnika z lekko kpiącym wyrazem twarzy.
- Ty naprawdę myślisz, że ci pozwolę prowadzić? - zapytał retorycznie, otwierając drzwi od strony kierowcy i wsiadając do środka. - Wsiadaj, zanim zmienię zdanie.
Gavi wzruszył ramionami i bez dalszych oporów zajął miejsce pasażera. Kiedy już siedzieli w samochodzie i ruszyli w stronę centrum treningowego, atmosfera stała się jeszcze bardziej luźna.
- No to co, jak obstawiasz dzisiejszy trening? - zapytał Gavi, opierając się wygodnie o fotel. - Zrobisz coś, czy znowu będziesz się tylko obijać?
Pedri przewrócił oczami, próbując skupić się na drodze.
- Gavi, weź mnie nie wkurzaj - odpowiedział, choć jego ton był bardziej zrelaksowany niż zły. - Wiesz, że to ja muszę robić za ciebie wszystko, bo ty tylko biegasz i krzyczysz.
Gavi zaśmiał się, nie dając się sprowokować.
- Dobrze wiesz, że to ja jestem mózgiem tej operacji - powiedział z uśmiechem. - Bez mnie, Pedri, byłbyś zagubiony.
Pedri parsknął śmiechem.
- Jasne, Gavi, jesteś mistrzem strategii - odpowiedział ironicznie. - Ale póki co, mistrzu, siedź cicho i pozwól mi prowadzić.
Przez resztę drogi obaj nie mogli przestać się droczyć. Pedri nie mógł powstrzymać uśmiechu, widząc, jak Gavi, mimo że go irytował, potrafił rozluźnić atmosferę, która czasami w świecie piłkarskim bywała pełna napięć. Zawsze coś na niego rzucał, zawsze go drażnił, ale koniec końców, to właśnie te drobne momenty sprawiały, że ich przyjaźń była czymś wyjątkowym.
Kiedy dotarli na miejsce, trening już trwał w najlepsze. Zawodnicy Barcelony rozgrzewali się na murawie, a trenerzy z oddali obserwowali ich uważnie. Pedri i Gavi, jak zwykle, dołączyli do drużyny, ale zanim zaczęli cokolwiek robić, Gavi postanowił znowu się z nim podrażnić.
Podczas rozgrzewki, Gavi, zamiast skupić się na ćwiczeniach, podszedł do stojącej nieopodal piłki i chwycił ją w dłonie. Przez chwilę przyglądał się Pedriemu, który był odwrócony plecami i rozciągał nogi. Teraz mam szansę - pomyślał, a na jego twarzy pojawił się szeroki, figlarny uśmiech.
- Ej, Pedri! - zawołał, a kiedy starszy zawodnik odwrócił głowę, Gavi rzucił piłką prosto w jego kierunku.
Piłka uderzyła Pedriego w ramię, a Gavi od razu zaśmiał się głośno. Jednak jego śmiech szybko zamarł, gdy zobaczył, jak twarz Pedriego wykrzywia się w gniewie.
- Gavi, do cholery! - krzyknął Pedri, czując, jak złość narasta w nim momentalnie. On nigdy się nie nauczy!
Zanim Gavi zdążył zareagować, Pedri ruszył w jego stronę z wściekłością w oczach. Gavi, widząc to, zrozumiał, że przesadził, i natychmiast rzucił się do ucieczki.
- Pedri! To był tylko żart! - krzyknął Gavi, śmiejąc się nerwowo, jednocześnie biegnąc w przeciwnym kierunku.
- Zobaczymy, czy będzie ci tak wesoło, jak cię złapię! - krzyknął Pedri, przyspieszając kroku.
Po boisku rozniosły się odgłosy ich krzyków i śmiechu. Gavi biegł jak szalony, starając się uciec przed Pedrim, który z każdą sekundą zbliżał się coraz bardziej. Pozostali zawodnicy, widząc to, przestali na chwilę ćwiczyć, obserwując z rozbawieniem, jak Gavi ucieka przed rozwścieczonym Pedrim.
- Pedri, spokojnie! - krzyczał Gavi, próbując znaleźć jakieś schronienie, ale boisko było otwarte, a Pedri był coraz bliżej.
- Za późno na spokój, Gavi! - odpowiedział Pedri, przyspieszając i niemal chwytając Gaviego za ramię.
Gavi, mimo że był szybki, nie mógł uciekać wiecznie. W końcu Pedri dopadł go, rzucając się na niego z pełnym impetem. Gavi stracił równowagę i obaj upadli na murawę z głośnym hukiem. Pedri przygwoździł młodszego zawodnika do ziemi, przytrzymując go rękoma i kolanami, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch.
- A masz! - zawołał Pedri, wciąż oddychając ciężko po biegu.
Gavi leżał na plecach, wyraźnie zaskoczony nagłym atakiem, a jego twarz zaczerwieniła się ze wstydu, gdy zdał sobie sprawę z tego, w jakiej pozycji się znaleźli. Pedri przyciskał go do ziemi, niemal całkowicie unieruchamiając, a ich ciała były blisko siebie, co sprawiło, że Gavi poczuł się jeszcze bardziej zawstydzony.
- Pedri... co ty robisz? - zapytał Gavi, próbując ukryć zmieszanie.
Pedri spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, ale w jego oczach wciąż widać było cień złości.
- Może teraz zrozumiesz, żeby mnie nie drażnić - powiedział Pedri, nie ruszając się z miejsca. - Jak już ci mówiłem, Gavi, jestem od ciebie silniejszy i zawsze cię złapię.
Gavi próbował się wyrwać, ale Pedri przytrzymywał go na tyle mocno, że było to praktycznie niemożliwe. Jego policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone, a po chwili uśmiechnął się z lekkim zażenowaniem.
- Dobra, dobra, Pedri, wygrałeś. Ale nie musisz mnie przygniatać, jakbym ci coś ukradł! - zaśmiał się Gavi, próbując zignorować całą tę niezręczność.
Pedri uniósł brew, patrząc na niego z wyrazem triumfu.
- Jak nie przestaniesz, to zaczniemy podejrzewać, że jesteś gejem, Gavi - rzucił Pedri z lekkim uśmiechem, widząc, jak młodszy zawodnik zmienia wyraz twarzy.
- Ej, Pedri! - oburzył się Gavi, wciąż próbując się uwolnić. - To nie tak!
Pedri zaśmiał się cicho, wciąż nie puszczając Gaviego.
- Jasne, jasne, Pablo... Zawsze znajdziesz wymówkę, ale twoje zachowanie mówi co innego - powiedział, drażniąc się dalej.
Gavi, mimo że wciąż był wściekły, zaczął się śmiać.
- To ty mnie goniłeś! Więc kto tu jest gejem? - zażartował, choć w jego głosie wciąż dało się wyczuć lekkie zakłopotanie.
Pedri przewrócił oczami, po czym w końcu zlitował się nad Gavim i puścił go, pozwalając mu wstać. Młodszy zawodnik szybko podniósł się z ziemi, starając się otrzepać z trawy i udawać, że nic się nie stało.
- Dobra, wygrałeś - przyznał Gavi, wciąż patrząc na Pedriego z lekkim uśmiechem. - Ale następnym razem cię pokonam.
Pedri uśmiechnął się szeroko, widząc, że młodszy zawodnik wraca do siebie.
- Jasne, Gavi - odpowiedział Pedri z przekąsem. - Kiedyś może ci się uda. Ale póki co, lepiej uważaj na piłki, którymi rzucasz.
CZYTASZ
SMILE | Gavi x Pedri
FanfictionPedri. Chłopak, który nigdy się nie uśmiecha. Czy nowy piłkarz FC Barcelony - Pablo Gavira, zdoła sprawić, że sie kiedykolwiek uśmiechnie?