Po kilku miesiącach spędzonych w Barcelonie, pełnych zarówno radosnych, jak i trudnych chwil, Pedri i Gavi postanowili wyjechać na wakacje. Oboje czuli, że potrzebują chwilę odpoczynku od codziennego życia, od presji, od oczekiwań, które towarzyszyły im przez cały ten czas. Zdecydowali się na Malediwy. Białe plaże, turkusowa woda, pełne słońce - idealne miejsce na relaks.Początkowo Gavi był podekscytowany całą ideą wakacji, ale kiedy tylko znaleźli się na miejscu, szybko okazało się, że spędzanie czasu w tak spokojnym miejscu nie do końca pasuje do jego charakteru. Pedri, z kolei, wydawał się być w swoim żywiole - w końcu miał okazję odciąć się od wszystkiego, odpocząć i ponownie poczuć się sobą. I to była właśnie jego metoda na radzenie sobie ze stresem: wyjeżdżać, gdzieś daleko, gdzie nie trzeba myśleć o niczym poza chwilą obecną.
- Pedri, naprawdę nie będziesz się bawić? - Gavi z widoczną frustracją stał na brzegu morza, wciąż trzymając w rękach piłkę do siatkówki, którą cały czas chciał wrzucić do wody.
Pedri patrzył na niego, z nieskrywaną irytacją w oczach, choć nie potrafił ukryć, że w głębi serca cieszył się, że Gavi jest w jego pobliżu.
- Wiesz, że nie będę się bawić - odpowiedział szatyn, patrząc na niebo. - Jesteśmy tu po to, żeby odpocząć. Bez zbędnego hałasu i całej tej otoczki.
Gavi parsknął śmiechem i podszedł do niego, zaczynając rzucać piłką w jego stronę.
- Jak zwykle... zawsze tylko na serio. Czasem musisz po prostu pozwolić sobie na relaks, a nie tylko myśleć o wszystkim, co trzeba zrobić.
Pedri przewrócił oczami, odbierając piłkę, którą Gavi tak bezczelnie rzucił w jego stronę.
- Czasem mam wrażenie, że muszę cię na siłę nauczyć, jak odpoczywać - powiedział, nie przestając się wpatrywać w morze. - Zawsze jesteś taki... podenerwowany.
Gavi nie potrafił się powstrzymać od uśmiechu, mimo że zdenerwowanie narastało w jego piersi. Kiedy Pedri mówił w ten sposób, zawsze brzmiał, jakby był na innym poziomie dojrzałości - w porównaniu do niego.
- Zawsze będziesz mieć pretensje, co? - zapytał z ironicznym uśmiechem. - Naprawdę nie masz ochoty na jakąś zabawę?
- Po prostu przestań tak napierać - odpowiedział Pedri, nie zwracając uwagi na jego irytację. - Chcesz zrobić coś sensownego, czy po prostu będziesz latał wokół mnie z piłką przez resztę dnia?
- Chciałem zagrać w siatkówkę, ale wygląda na to, że muszę szukać towarzysza wśród innych turystów - rzucił Gavi, nadal z irytacją w głosie. - Po prostu... nie wiem. Ty nigdy się nie zmieniasz.
Pedri spojrzał na niego kątem oka.
- Gavi, naprawdę? Musisz rozmawiać ze mną w ten sposób? - zapytał zimnym tonem.
Gavi poczuł, jak jego serce zaczyna bić mocniej. Mimo że próbował zachować spokój, coś w sposobie, w jaki Pedri powiedział te słowa, sprawiło, że poczuł się jeszcze bardziej spięty.
- Zawsze masz coś do powiedzenia, nie? - odpowiedział, nie mogąc powstrzymać siebie od wściekłości. - Zawsze musisz mieć ostatnie słowo.
Pedri wstał i ruszył w stronę plaży, ignorując Gavi'ego, który stał tam, patrząc na niego z wyraźną irytacją. Nagle Pedri zatrzymał się i odwrócił, patrząc w jego stronę.
- Po prostu przestań się obrażać o wszystko - rzucił spokojnie. - I przestań narzekać. Może po prostu usiądź i poczytaj książkę, czy coś, zamiast wciąż marudzić.
Gavi spojrzał na niego, czując rosnącą frustrację.
- Po co przyjechałem tutaj, żeby tylko się nudzić i być ignorowanym przez ciebie? - zapytał, czując jak gniew wzbiera w jego piersi. - Pedri, czasem mam wrażenie, że jesteśmy zupełnie różni. Ty zawsze wiesz, co chcesz, a ja... no cóż, ja po prostu się gubię.
CZYTASZ
SMILE | Gavi x Pedri
FanficPedri. Chłopak, który nigdy się nie uśmiecha. Czy nowy piłkarz FC Barcelony - Pablo Gavira, zdoła sprawić, że sie kiedykolwiek uśmiechnie?