Marc Casadó stanął na murawie Camp Nou po raz pierwszy jako pełnoprawny zawodnik FC Barcelony. Wyglądał na trochę niepewnego, ale jego oczy błyszczały z podekscytowania. Był jasnym blondynem, o przenikliwym spojrzeniu, co w zderzeniu z charakterystycznym granatem i bordem jego nowej koszulki tworzyło ciekawy kontrast. Dookoła niego rozciągał się krajobraz piłkarzy, przygotowujących się do kolejnego treningu pod okiem sztabu trenerskiego.
Pedri stał niedaleko, tuż obok Gaviego, z nieco zaciśniętymi ustami i chłodnym spojrzeniem, przyzwyczajony do bycia na pierwszym planie. Kanarek, jak czasem określali go koledzy, miał naturę samoluba. Nigdy nie zabiegał o towarzystwo innych, a jeśli już, to raczej wyłącznie wtedy, kiedy sam coś z tego miał. Dlatego, kiedy nowy zawodnik zwrócił się w jego stronę i posłał mu lekki, ledwie zauważalny uśmiech, Pedri ledwie kiwnął głową, ale nie mógł zignorować tego szczególnego błysku w jego oczach.
- Kto to taki? - rzucił cicho Gavi, zauważając, że szatyn uważnie przygląda się Casadó. Brunet, bardziej otwarty i impulsywny niż jego przyjaciel, od razu zareagował na obecność nowego gracza.
Pedri wzruszył ramionami, nie przestając obserwować blondyna. Było coś w jego postawie, co przyciągnęło jego uwagę, coś, co trudno było określić słowami. Casadó wydawał się swobodny, jakby znał to miejsce od dawna, choć w rzeczywistości jego kroki były jeszcze pełne niepewności.
- Marc Casadó - odpowiedział w końcu Pedri, niemal obojętnym tonem, jednak nie umknęło to uwadze Gaviego. Kanarek nie spuszczał z nowego zawodnika wzroku.
Gavi zmarszczył brwi, zerkając to na Pedriego, to na Casadó. Coś w jego wnętrzu zaczęło się budzić - lekka zazdrość, która rosła z każdą sekundą, w której Pedri wpatrywał się w nowego zawodnika. Gavi znał Pedriego na tyle dobrze, by zauważyć każdą drobną zmianę w jego zachowaniu, nawet te, które dla innych byłyby niezauważalne. I teraz dostrzegł, że Pedri był czymś - lub kimś - zainteresowany bardziej niż zwykle.
Trening rozpoczął się i każdy z piłkarzy zajął swoje miejsce. Gavi postanowił trzymać się blisko Pedriego, jakby próbując przypomnieć mu o ich wspólnej historii i latach, które spędzili razem na boisku. Szatyn jednak był wyjątkowo cichy tego dnia, wycofany, co było dla Gaviego niemal jak policzek. Casadó, z drugiej strony, włożył całe serce w każdą interakcję z piłką, imponując kolegom swoim zaangażowaniem i determinacją.
Po treningu, Pedri nieśpiesznie poszedł w stronę Marc'a, ignorując wzrok Gaviego, który bacznie go obserwował. Gavi stał na uboczu, nieco zirytowany, że Pedri w ogóle nie zwraca na niego uwagi. To była pierwsza taka sytuacja, odkąd razem grali w Barçy.
- Casadó, tak? - Pedri rzucił swój zwyczajowy, chłodny ton, nie zmieniając wyrazu twarzy.
Blondyn odwrócił się z uśmiechem, ale z trudem ukrywał swoje zdziwienie. Nie spodziewał się, że ktoś o takiej reputacji jak Pedri będzie się nim interesował od pierwszego dnia.
- Tak, to ja. Pedri, prawda? Miło mi cię poznać.
Kanarek tylko kiwnął głową, nie odwzajemniając uśmiechu. Patrzył na niego uważnie, jakby chciał go prześwietlić wzrokiem, znaleźć coś, co uzasadniłoby jego nagłe zainteresowanie.
- Co cię tutaj przywiodło? - zapytał w końcu, lekko unosząc brew.
Marc nieco spuścił wzrok, jakby próbował znaleźć odpowiednie słowa. Wyglądało to prawie jakby bał się źle odpowiedzieć, jakby od tej jednej odpowiedzi zależało wszystko. Po chwili jednak podniósł głowę, znów z tym charakterystycznym, otwartym uśmiechem.
- Marzenie - odpowiedział szczerze. - Od zawsze chciałem grać dla Barcelony. To coś, co mnie motywuje. To wszystko, czego pragnę.
Pedri przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, nieco zdziwiony jego szczerością. To była odpowiedź tak inna od tych, których się spodziewał - pozbawiona sztuczności, czysta. Nawet jego zimny temperament nie mógł tego zignorować.
Tymczasem Gavi, który cały czas obserwował tę rozmowę, poczuł, jak jego irytacja przechodzi w coś głębszego. Było w Pedrim coś, czego dotychczas nie widział - coś, co zdawało się ożywać w kontakcie z tym nowym graczem. I choć Pedri wciąż trzymał się swojej chłodnej maski, dla Gaviego było jasne, że Casadó go zaintrygował.
Pedri odwrócił się do Gaviego na chwilę, zauważając jego intensywne spojrzenie, jakby w nagłym przypływie świadomości, że ich obserwuje. Ale nie powiedział nic, nie usprawiedliwił swojego zachowania. Zamiast tego spojrzał na Marc'a i rzucił:
- Pokaż, że to marzenie jest coś warte - rzucił krótko, jakby wyzwanie, które miało sprawdzić jego determinację. - Gra w Barcelonie to nie tylko marzenie. To coś więcej. Czasem trzeba zrezygnować ze wszystkiego.
Marc skinął głową z powagą, choć na jego twarzy wciąż utrzymywał się ten lekki uśmiech, jakby mimo wszystko cieszył się z wyzwania, jakie właśnie otrzymał. Wiedział, że w Barcelonie będzie musiał udowodnić swoją wartość, zwłaszcza przed kimś tak wymagającym jak Pedri.
Po chwili Kanarek, nie zwracając uwagi na Gaviego, który nadal stał obok, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę szatni, nie oglądając się za siebie. Jego chłód był jak tarcza, którą przybrał przed emocjami - nigdy nie pozwalał, by ktokolwiek zbliżył się do niego za bardzo, nawet Gavi.
Gavi poczuł ukłucie w sercu, coś, czego nie potrafił nazwać. Czuł, jakby coś ważnego się zmieniało, coś, nad czym nie miał kontroli. Tego dnia po raz pierwszy poczuł prawdziwą zazdrość - nie tylko o nowego zawodnika, ale o sposób, w jaki Pedri na niego patrzył, jakby Casadó był kimś wyjątkowym. Dla Gaviego było to trudne do przełknięcia, zwłaszcza że dotychczas miał poczucie, że rozumie Pedriego lepiej niż ktokolwiek inny.
Tymczasem Pedri wszedł do szatni, nadal zamyślony nad słowami Marc'a. Z jednej strony jego natura podpowiadała mu, żeby nie angażować się w nowe znajomości, ale z drugiej czuł coś dziwnego - rodzaj ekscytacji, który od dawna nie pojawiał się w jego życiu. Casadó wydawał się inny, jakby mógł przynieść ze sobą świeże spojrzenie na wszystko, co znał.
Kiedy wszyscy zaczęli się rozchodzić, Gavi podszedł do Pedriego, starając się powstrzymać emocje.
- Co sądzisz o tym Casadó? - zapytał, próbując zabrzmieć obojętnie, choć jego głos lekko zadrżał.
Pedri spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, którego Gavi rzadko widywał. Nie była to drwina, ale raczej coś, co sugerowało, że myśli były daleko stąd.
- Zobaczymy - odpowiedział spokojnie, jakby wyzwanie było rzucone nie tylko Casadó, ale również samemu sobie.

CZYTASZ
SMILE | Gavi x Pedri
FanficPedri. Chłopak, który nigdy się nie uśmiecha. Czy nowy piłkarz FC Barcelony - Pablo Gavira, zdoła sprawić, że sie kiedykolwiek uśmiechnie?