Początek dnia w Barcelonie nie zapowiadał niczego nadzwyczajnego. Słońce ledwo wznosiło się na horyzoncie, a miasto budziło się do życia, z delikatnym szumem ulicznych świateł i samochodów. Pedri nie miał pojęcia, co czekało go tego dnia, ale czuł, że coś musi się wydarzyć. Czegoś brakowało, czegoś, co sprawiłoby, że jego życie nabierze pełniejszego sensu.Spojrzał na Gavi, który zasiadał obok niego na fotelu pasażera, zerkając co chwilę przez okno. Jego ciemne włosy opadały na czoło, a oczy błyszczały od ciekawości, chociaż starał się zachować spokój. Pedri był pewien, że nie wiedział, dokąd zmierzają, ale w tym momencie, z jego cichym spojrzeniem, wyczuwał nutkę niepokoju.
- Gdzie jedziemy? - zapytał Gavi, przerywając ciszę, a jego głos brzmiał ciepło, ale też pełne napięcia.
Pedri spojrzał na niego, nieznacznie unosząc kąciki ust, ale zaraz znowu spoważniał.
- Dowiesz się w swoim czasie - odpowiedział zimno, patrząc przed siebie. Nie dał się zbytnio ponieść emocjom, chociaż w głębi duszy odczuwał satysfakcję, widząc, jak Gavi staje się coraz bardziej zaciekawiony.
- Ale... Pedri! - protestował Gavi, zaciskając dłonie na pasach. - Może chociaż mi powiesz?
Szatyn spojrzał na niego tylko przez chwilę, zauważając, jak ten wyciąga dłonie w jego kierunku, jakby próbując odzyskać kontrolę nad sytuacją.
- Cierpliwości - odpowiedział chłodno. - Wszystko ma swój czas.
Gavi westchnął, ale w końcu odwrócił się w stronę okna, cicho zamykając usta. Podróż wydawała się długa, a on czuł, że im dłużej jechali, tym bardziej zaczynał się niecierpliwić. Jednak nie miał odwagi ponownie zapytać, bo wiedział, że Pedri nie udzieli mu odpowiedzi.
Cisza między nimi stawała się coraz bardziej gęsta, aż w końcu Pedri zdecydował się przerwać ją, choć nie wiedział jeszcze, jaką odpowiedź uzyska. Zaciągnął się nieco, a jego palce zaczęły wędrować po kierownicy, nieznacznie przesuwając się do przodu.
W końcu nie wytrzymał i bez ostrzeżenia położył rękę na udzie Gaviego. Miał wrażenie, że tym drobnym gestem będzie mógł wprowadzić go w jeszcze większe zakłopotanie.
- Co ty robisz? - zapytał Gavi, lekko zaskoczony, ale nie odsunął nogi. Dźwięk jego głosu sugerował, że nie wiedział, jak się zachować w tej sytuacji.
Pedri nie odpowiedział od razu, zamiast tego delikatnie przesunął palce wzdłuż uda bruneta, czując, jak ten zadrżał, kiedy dłoń znalazła się nieco wyżej. W milczeniu komplementował go w myślach, choć słowa były zbędne.
- Wyglądasz dobrze - powiedział w końcu, nie patrząc na niego. Było to bardziej stwierdzenie faktu niż komplement w tradycyjnym sensie. Gavi nie mógł wyczuć, czy to zwykła uwaga, czy coś głębszego.
Brunet spojrzał na niego z ukosa, czując, jak jego serce bije szybciej, a oddech staje się nieco szybszy.
- A co jeśli cię to rozprasza? - zapytał z lekkim uśmiechem, ale i z nutą nerwowości w głosie.
Pedri uśmiechnął się krótko, ale znowu nie odpowiedział, tylko kontynuował jazdę. W samochodzie znów zapanowała cisza, ale tym razem była pełna napięcia. Obaj wiedzieli, że coś się dzieje, że ta podróż ma w sobie coś więcej niż tylko zwykłą przejażdżkę po Barcelonie.
W końcu, po dłuższej chwili, dotarli na miejsce. Pedri zatrzymał samochód na wąskiej drodze, a Gavi spojrzał przez okno, widząc malowniczy widok. Na horyzoncie pojawiła się Barcelona, cała lśniąca w słońcu, a morze błyszczało niczym niekończąca się tafla wody. Widok z klifu zapierał dech w piersiach.
Gavi otworzył szerzej oczy, zaskoczony. - Ale... jak to możliwe, że tu nie byłem? - zapytał, podziwiając widok.
Pedri nie odpowiedział od razu. Dopiero gdy wysiedli z samochodu, zamknął drzwi z hałasem, jakby chciał zakończyć wszystkie niepotrzebne pytania. Obrócił się powoli w stronę Gaviego, jego postawa stała się poważna.
- Wiesz, Gavi - zaczął, jego głos stawał się bardziej mroczny. - Czasami w życiu trzeba podjąć decyzję. Trzeba zdecydować, co się chce zrobić, co się chce osiągnąć.
Brunet spojrzał na niego z zaciekawieniem. Wiedział, że Pedri nie mówił tego bez powodu.
- Chciałem zabrać cię w takie miejsce, bo tu czuję się naprawdę spokojny - kontynuował szatyn. - Czasami jestem zmęczony tą codzienną gonitwą, tym wszystkim, co muszę robić. Ale tu, w tym miejscu, czuję, że mam chwilę na refleksję.
Zamilkł na moment, jakby próbując zebrać myśli. Gavi czekał w ciszy, czując, jak atmosfera wokół nich staje się ciężka. Szatyn spojrzał na niego i zrobił krok w jego stronę. Jego oczy były teraz pełne intensywności.
- Chciałem ci powiedzieć coś, co od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie - powiedział cicho, a Gavi poczuł, jak serce bije mu szybciej. - Gavi, chcę, żebyś został moim chłopakiem.
Brunet wciągnął głośno powietrze, jakby nie do końca rozumiał, co się dzieje. Pedri podszedł do niego jeszcze bliżej, czując, jak serce bije mu głośniej.
- Wiem, że to może być nagle, że może to dla ciebie zaskoczenie - kontynuował szatyn, jego głos był teraz nieco łagodniejszy, jakby starał się przekazać mu to, co naprawdę czuł. - Ale nie chcę czekać. Chcę, żebyś był ze mną, tu, teraz. Wiem, że nie ma żadnej pewności co do przyszłości, ale... chcesz spróbować?
Gavi spojrzał na niego z mieszanką zaskoczenia, radości, ale i niepewności.
- Tak - powiedział w końcu, jego głos był pełen wahań, ale też pełen nadziei. - Tak, chcę.
Pedri poczuł, jak wreszcie coś w nim pęka. Choć nie wybuchnął radością, wiedział, że to, co teraz powiedział Gavi, miało dla niego ogromne znaczenie. Szatyn zbliżył się, nie patrząc na nic innego poza twarzą swojego bruneta. Wziął głęboki oddech, zamykając oczy na chwilę, a potem delikatnie dotknął jego dłoni.
- Dzięki - powiedział po chwili, jego głos był ciepły, chociaż nadal nie miał na twarzy żadnego uśmiechu.
Gavi poczuł, jak w jego piersi rośnie coś, czego nie potrafił wyrazić słowami. Wziął rękę Pedriego i ścisnął ją, a potem zbliżył się do niego, by złożyć na jego ustach czuły pocałunek. Czuł, że teraz wszystko się zmienia, ale w tej zmianie było coś spokojnego i pięknego. Oboje wiedzieli, że to dopiero początek, ale czuło się to jak spełnienie najskrytszych marzeń.
CZYTASZ
SMILE | Gavi x Pedri
FanficPedri. Chłopak, który nigdy się nie uśmiecha. Czy nowy piłkarz FC Barcelony - Pablo Gavira, zdoła sprawić, że sie kiedykolwiek uśmiechnie?