Rozdział 1

27.5K 954 144
                                    

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Obudziłam się zlana potem. Znów ten koszmar. Mam już ich dość. Od tygodnia nie wychodzę z domu, ani nikogo nie wpuszczam. Chcę być sama, ale inni tego nie rozumieją. Nie mam ochoty na nic.Niestety dzisiaj muszę się ogarnąć. Dlaczego zapytacie? A dlatego, że za jakieś 2 godziny jest pogrzeb rodziców, który zorganizował go szef ojca. Wygrzebałam się z pościeli. Stanęłam przed szafą, zastanawiając się co założyć. Padło na czarną, rozkloszowaną sukienkę przed kolano i czarne szpilki. Ubranie zostawiłam na łóżku i poszłam do łazienki się umyć. Kiedy spojrzałam pierwszy raz w lustro od tygodnia, przestraszyłam się samej siebie. Biała skóra, czarne wory pod oczami i sine usta. Wyglądałam jak chodząca śmierć. Szybko umyłam się, rozczesałam włosy, a na koniec walczyłam z makijażem, żeby chodź trochę zakryć to straszydło jakim się stałam. Patrząc na efekt końcowy, nie byłam zadowolona. Cienie pod oczami było widać nawet przez tonę podkładu. 

- No cóż, mówi się trudno - mruknęłam do swojego odbicia. 

Weszłam z powrotem do pokoju. Naszykowałam rzeczy, które chwilę potem wylądowały w czarnej torebce. Wzięłam z komody okulary przeciwsłoneczne. Narzuciłam na siebie długi, czarny płaszcz. Od razu je nasunęłam na nos i wyszłam z domu. Kierowałam się w stronę kościoła, gdzie miał być pogrzeb.

NICK

Siedziałem sobie w salonie i oglądałem mecz, kiedy wpadł do pomieszczenia mój przyjaciel i jednocześnie pomocnik i doradca.

- Nie będziesz zachwycony - powiedział.

Usiadł obok mnie, coś wystukał na klawiaturze laptopa i podał mi go. Zobaczyłem informacje o czyjejś śmierci. Dopiero, kiedy zobaczyłem twarze ofiar, o mało nie spadłem z kanapy.

- Przecież to moi rodzice.

- No właśnie. Przed chwilą dowiedziałem się, że dzisiaj jest pogrzeb. Za jakąś godzinę zaczyna się msza.

- Czy Leo jest w domu - zapytałem.

- Tak.

- Niech szykuje śmigłowiec, poleci ze mną.

- Okej.

Szybko pobiegłem do pokoju, Niewiele brakowało, a całowałbym schody. W mgnieniu oka założyłem smoking. Gdy wszedłem na dach, śmigłowiec był już uruchomiony. Usiadłem obok pilota (czyt. Leo), zapiąłem pasy i wzbiliśmy się w powietrze. Całą drogę myślałem nad tym kto ich zamordował. 

- Nick, zaraz lądujemy - powiedział Leo.

- Okej.

Popatrzyłem na zegarek. Niestety msza się skończyła. Kiedy wylądowaliśmy, pobiegłem na cmentarz, gdzie mieli być pochowani rodzice. Widząc dużą grupę ludzi ubranych na czarno, zwolniłem i wyrównałem oddech. Stanąłem z tyłu, tak żeby nikt mnie nie zobaczył. Doszliśmy do momentu, aż drobna dziewczyna podeszła do kapłana, wzięła garść ziemi i rzuciła ją na groby. 

Dopiero teraz sobie przypomniałem o mojej młodszej siostrzyczce, ale to nie mogła być ona. Clara, nie ma białej skóry, tylko oliwkową.

 Ustawiłem się w kolejce do wsypania ziemi na mogiły. Kiedy przyszła moja kolej spojrzałem na dziewczynę. Nie mogłem powiedzieć kto to, bo miała okulary przeciwsłoneczne na nosie. Wrzuciłem ziemię i odszedłem na bok. Dwóch mężczyzn zasypało dół. Zobaczyłem nagrobek, na którym było napisane: "śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą". Piękny napis. 

Ludzie, który byli zebrani, ustawili się w kolejce do dziewczyny. Kilka osób przede mną zaczęło mówić, jaka ona biedna jest i ogóle. Nie mogłem uwierzyć, że gadali takie rzeczy o niespokrewnionej z nami dziewczynie. Stanąłem po drzewem i obserwowałem co się dzieje. Jakiś chłopak podszedł do niej. Przytulił ją tylko i odszedł, a ona zostając sama podeszła do grobu. Ruszyłem w jej stronę.

- Dlaczego opłakujesz moich rodziców - zapytałem niemiło.

- To nie są twoi rodzice - powiedziała nie patrząc na mnie - Oni byli moimi rodzicami.

Z jej ust wydobył się głośny szloch, a sama opadła na kolana. Nie wiem dlaczego tak zareagowałem, ale przytuliłem ją do siebie podnosząc z zimnej ziemi. Kiedy się trochę uspokoiłem, odsunąłem ją na długość ramion i zdjąłem okulary. 

- To niemożliwe - szepnąłem.

Przede mną stała moja siostra. Była cała blada, wychudzona i ledwo trzymała się na nogach. Patrzyliśmy się na siebie. Przymrużyła oczy.

- Nick - spytała zachrypniętym głosem.

- Tak, to ja Clar.

Rozpłakała się jeszcze bardziej i przytuliła się do mnie mocniej.

- Dlaczego tak wyglądasz?

- Wiesz, tydzień nic nierobienia ze sobą i cały czas płakania w poduszkę robi swoje - zaśmiała się blado.

- Jak to?

- Tak to, wiesz nie na co dzień widzi się, jak ktoś na twoich oczach zabija twoich rodziców - patrzyła się w przestrzeń, jakby widziała to co mówiła.

- Hej - pomachałem jej przed twarzą.

Otrząsnęła się. Miała na nowo załzawione oczy.

- Chodź, pojedziemy do twojego domu, spakujesz się i przeprowadzasz się do mnie.

Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.

- Nie wiem, czy mogę ci ufać - powiedziała.

CLARA

- Nie wygłupiaj się, przecież jestem twoim bratem.

- Który uciekł i zostawił nas.

Trafiłam chyba w czuły punkt, bo nie wiedział co powiedzieć. Tylko otwierał usta i je zamykał za każdym razem.

- No właśnie - mruknęłam.

Odwróciłam się do niego i ruszyłam do domu. Chciałam znów zamknąć się w moich czterech ścianach i zapomnieć o wszystkim. A jeszcze lepiej, jak najszybciej umrzeć. W mieszkaniu pobiegłam do łazienki. Otworzyłam szafkę nad umywalką. Wyjęłam moją przyjaciółkę, która błysnęła w świetle lamp. Zaczęłam robić kreskę na biodrze. Tam nikt nie zobaczy, że się tnę. 

KILKA KRESEK PÓŹNIEJ

Usłyszałam pukanie do drzwi. Schowałam wszystko, wytarłam krew z biodra i zeszłam na dół.

- Kto tam - spytałam.

- To ja, Nick.

- Idź stąd.

- Nie.

Otworzyłam drzwi, ale nie wpuściłam go do środka.

- Wytłumacz mi jedno.

- Tak?

- Dlaczego po tylu latach pojawiasz się tak nagle, a potem oczekujesz, że przeprowadzę się do ciebie?

- Ponieważ teraz nie masz nikogo bliskiego. Poza tym chciałbym naprawić swoje błędy i odbudować naszą więź, która kiedyś była nierozerwalna.

Popatrzyłam na niego. Łzy lśniły mu w oczach. Podeszłam do niego. Po chwili wahania przytuliłam się do niego.

- Pomożesz mi się spakować - uśmiechnęłam się do niego.

- Jasne.

Weszliśmy do domu. 

- Wow, nic się nie zmieniło.

- Zapierałam się rękami i nogami, jak rodzice mówili mi o zmianie mebli. Nawet zamówili, ale jak widać nie dojechały.

Przed oczami staną mi obraz, jak tata z mamą śmiali się ze mnie i mojej reakcji po tej wiadomości. Gdy retrospekcja się skończyła, zakręciło mi się w głowie. Oparłam się o ścianę obok.

NICK

Clara oparła się nagle o ścianę. Szybko objąłem ją w talii. Oddychała głęboko.

- Clar, co jest?

- To nic, tylko w głowie mi się zakręciło.

Coś nie chciałem wierzyć, ale postanowiłem ją obserwować. Poszliśmy na górę i spakowaliśmy wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do walizek i torby.

GangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz