Rozdział 41

5.2K 252 6
                                    

Wyszedłem z salony kończąc tą bezsensowną kłótnię. Zacząłem szukać Ben'a, żeby zabrać od niego małego. Siedzieli razem w pokoju gościnnym. Od razu po wejściu usłyszałem jego gaworzenie. Na ich widok prawie natychmiast opuścił mnie gniew i stres...

Mały leżał na kolanach Ben'a, a ten nachylał się nad nim i łaskotał go w brzuszek. 

- Widzę, że się dogadujecie - wszedłem głębiej. 

- Bardzo. Mam nadzieję, że zrobicie sobie jeszcze jednego takiego brzdąca. Tylko popracujcie nad dziewczynką.

- Chciałbym, ale nie wiem czy Clar będzie chciała znów przechodzić przez to wszystko. Nasłuchałem się wystarczająco przy porodzie - uśmiechnąłem się na wspomnienie krzyków dziewczyny. - A teraz zabieram małego. Trzeba obudzić mamę - mówiąc to wziąłem na go ręce.

Na początku protestował, ale jak zobaczył moje głupie miny od razu zainteresował się mną. Uśmiechnął się po swojemu. Poszedłem z nim do pokoju, gdzie spała jego mama. Ułożyłem go ostrożnie na łóżku i zacząłem składać pocałunki na twarzy dziewczyny. Mruknęła cicho. 

- Trzeba wstawać - powiedziałem. 

- Jeszcze chwilkę.

- Nie dostaniesz jej, bo później nie zaśniesz, poza tym trzeba Dylan'a przewinąć, a wiesz jak to się skończyło, kiedy ja to robiłem. - cmoknąłem ją w czubek nosa.

- Okej, okej. 

Podniosła się mozolnie. Kiedy już siedziała przetarła dłońmi twarz. Patrząc na nią miałem wyrzuty sumienia. Jej podkrążone oczy i przygarbiona postawa świadczyły o źle przespanej nocy. Pocałowałem ją w czoło. W czasie, gdy ona ogarniała się, ja zabawiłem małego. 

- Daj mi go - usłyszałem. 

Wzięła Dylan'a i podeszła do przewijaka. 

- Lepiej chodź, bo jak zostawię go z tobą chciałabym mieć pewność, że będziesz umiał go przewinąć. 

Zrobiłem jak prosiła. Nie wiem jakim cudem, ale przewinęła go w niecałe 5 minut.

- Jak? - spytałem.

- Normalnie. 

- Dobra, nie ważne. Idę na zebranie - pocałowałem Clar w czoło i wyszedłem. 

Zbiegłem po schodach i wpadłem do sali narad. W pomieszczeniu siedział prawie cały gang. Nie było tylko kilku osób. Wracając... Kiedy wszedłem zapanowała grobowa cisza. Wszyscy w mgnieniu oka usiedli na swoich miejscach. 

- Okej, skoro jesteśmy już wszyscy, przejdę do planu. Żeby nie było niepotrzebnego rozlewu krwi i rannych wśród naszych, połączyłem dwa pomysły - spojrzałem znacząco na Jeremi'ego i Dennis'a. - Okrążymy posiadłość. Paru ludzi zostanie na zewnątrz. Dwudziestu ludzi wchodzi jako pierwsi, za nimi ja z dziesięcioma. Ci co będą na początku pozabijają tych co się napatoczą. Chłopaki ze mną idą i szukamy Nick'a. Kiedy go już znajdziemy, wychodzimy i wracamy. Dennis masz moje pozwolenie na zlikwidowanie ich głowę. 

- Dzięki. 

- Okej, koniec zebrania. Jutro jeden z naszych informatyków wyśle wam listę kto jest, w której grupie.

GangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz