Rozdział 24

10.2K 393 51
                                    

Kiedy oni kończyli, nałożyłam do misek karmę dla Shili. Niemal natychmiast pojawiła się obok mnie. Ja tylko zaszeleściłam opakowaniem, no ludzie - pomyślałam. 

Zostawiłam psa, żeby mogła w spokoju zjeść. Chłopcy pozbierali brudne naczynia. Chyba jednak się przejęli. Ja natomiast zaciągnęłam Max'a na górę do pokoju. 

Przebrałam się w piżamę. Byłam zbyt zmęczona, żeby się myć, a poza tym niedawno się kąpałam. 

Czekając na chłopaka, wyciągnęłam z torby resztę rzeczy. Plus musiałam jeszcze rozpakować zabawki Shili. Kiedy to zrobiłam położyłam się już. Łóżko było niesamowicie wygodne. 

Już usypiałam, ale jak zawsze ktoś musiał wleźć do pokoju. Tym razem nie miałam temu komuś tego co zrobił za złe, bo był to Max. Odłożył na komodę ciuchy i rzucił się na łóżko. I to dosłownie. Rozwalił się na prawie całe łóżko. 

- Ej, ja też bym chciała się wygodnie położyć - powiedziałam.

Nic sobie nie zrobił z moich słów. Tak chcesz się bawić? - pomyślałam. Zeszłam z łóżka, wzięłam poduszkę i jakiś koc z dna szafy i zeszłam na dół. 

- Kotek, gdzie idziesz? - spytał Max.

Nie odzywając się, szłam dalej. Podbiegł do mnie. 

- Kochanie, gdzie idziesz? - ponowił pytanie.

- Na kanapę - mruknęłam. 

- Dlaczego?

- Bo zająłeś całe łóżko.

Zaśmiał się. Mnie też to śmieszyło, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Szłam dalej, a Max wiedząc, że nie przestanę, zabrał mi poduszkę i koc. 

- Ha, nie będziesz na niej spała bez tego - pomachał mi rzeczami przed twarzą. 

- Skąd ta pewność?

Poszłam dalej. 

- Myszko, nie gniewaj się - powiedział jak zbity pies. - Wróć do pokoju. W twoim stanie nie będziesz spała na kanapie. 

Mówiąc to przełożył rzeczy pod pachę, a drugą ręką mnie objął w talii i zawrócił do pokoju. Spojrzałam na niego, a on na mnie.Uśmiechnęłam się triumfalnie. 

- Osz ty babo - krzyknął i odskoczył ode mnie. - Ukartowałaś to!

- A i owszem - uśmiechnęłam się słodko. 

Dostałam delikatnie poduszką po ramieniu. 

- Ja tu się martwiłem, że znowu strzeliłaś focha i nie będziesz się do mnie odzywać - pisnął jak dziewczynka.

Rozbawiło mnie to jeszcze bardziej. I to do tego stopnia, że aż zgięłam się wpół. Śmiałam się jak opętana. Z pokojów wyszli chłopcy słysząc zamęt. Kiedy mnie zobaczyli, też się zaczęli śmiać. Tylko jeden jedyny Max się nie śmiał. Dennis położył się i tarzał, przez co chłopaki ryknęli jeszcze głośniej. Od tego śmiechu rozbolał mnie brzuch. Spróbowałam się ogarnąć, ale reszta mi tego nie ułatwiała. W końcu wzięłam się w garść i uspokoiłam. Wzięłam Max'a pod ramię i poszliśmy do pokoju. 

Chłopak naburmuszony usiadł na łóżku. Odłożyłam koc na dno szafy, a poduszkę rzuciłam na resztę pościeli. Kucnęłam przed nim, co nie było proste.

- Misiek, nie gniewaj się - położyłam dłonie na jego udach. 

Nic nie odpowiedział. Wstałam, ale nadal byłam twarzą na wysokości jego. Cmoknęłam go w usta i jeszcze raz. Chyba nie mógł się oprzeć, bo zaczął je oddawać. W końcu przy ciągnął mnie do siebie i przerzucił przez siebie. 

GangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz