Ona - dziewczyna, która została osierocona.
Jej rodzice zostali zastrzeleni na balu charytatywnym. Próbuje odnaleźć starszego brata, który znikną kilka lat temu.
On - chłopak, który uciekł od rodziny, bo dołączył do gangu.
Kiedy dowiedział s...
Ostatni raz pocałowałem ją w dłoń i tak przez resztę czasu siedzieliśmy w ciszy patrząc się na siebie...
CLAR
Po paru dniach niejedzenia, dochodziłam do siebie przez dobre 2 tygodnie. Z początku ciężko mi było wmusić w siebie choć troszkę, ale z pomocą chłopaków jakoś poszło.
Dzisiaj wstałam dość późno, bo po 14.00. Max się śmiał, że odsypiam noce, podczas których czuwałam przy nim. Teraz role się odwróciły, mianowicie on siedział i pilnował mnie. Było tak też i dzisiaj. Po przebudzeniu pierwsze co zobaczyłam, to Max wpatrujący się i leżący obok mnie.
Uśmiechnęłam się na dzień dobry i przytuliłam.
- Co chcemy dzisiaj robić? - spytał całując mnie w czoło.
Ni stąd ni zowąd palnęłam:
- Chciałabym pojeździć konno. Dawno tego nie robiłam.
- Jak chcesz, to zaraz cię umówię.
- Okej.
Kiedy Max poszedł rezerwować godzinę jazdy, ja poszłam do łazienki. Byłam w trakcie prysznica, gdy poczułam ciepłe dłonie na talii.
- Jak tu wlazłeś? - spytałam odwracając się.
- Mam swoje sposoby - mruknął.
- Daj mi się umyć w spokoju.
- Tylko szybko.
Tak jak prosił, w błyskawicznym tempie spłukałam pianę z ciała i włosów. Wyszłam z kabiny. Owinięta w puszysty ręcznik podeszłam do kosza, na którym leżały moje ubrania. Wskoczyłam w nie szybko. Rozczesałam włosy. Zostawiłam je do naturalnego wyschnięcia. Wyszłam i skierowałam się do pokoju.
W nim zastałam Max'a siedzącego z Dylan'em na kolanach. Mały jako tako nie siedział jeszcze. Bardziej opierał się o tors taty.
- Na którą mnie zapisałeś?
- 16.30.
- Pójdziesz mi coś zrobić do jedzenia?
- A ty co?
- Muszę się przebrać. Jest po 15, a znając życie do stajni nie jedzie się krótko.
- Fakt. Mamy półgodziny drogi.
Pokiwałam głową. Jak chłopak zniknął z malcem na rękach, dorwałam się do szafy. Jeśli mnie pamięć nie myli, to brałam jakieś bryczesy, toczek, czapsy i sztyblety. Po kilku minutach szukania trzymałam w rękach potrzebne rzeczy.
Ubrałam moje ulubione ulubione czarno-miętowe bryczesy i tego samego koloru koszulkę polo.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Czapsy wzięłam w rękę i buty w drugą. Zeszłam na dół. W korytarzu przywitał mnie Max ze śniadaniem na talerzu. Kiedy mnie zobaczył o mało go nie upuścił.