Ona - dziewczyna, która została osierocona.
Jej rodzice zostali zastrzeleni na balu charytatywnym. Próbuje odnaleźć starszego brata, który znikną kilka lat temu.
On - chłopak, który uciekł od rodziny, bo dołączył do gangu.
Kiedy dowiedział s...
Krzyknąłem do, że ją znalazłem, i że potrzebuję noszy. Zapakowaliśmy Clar na nie, co nie obyło się bez jej krzyków, ale w końcu się udało i wróciliśmy z nią do domu. Jeremy przeprowadził wszystkie potrzebne badania i sprawdził, czy nic nie dolega małemu. Okazało się, że Clar miała tylko strupa na plecach, którego razem z Jeremy'm odmoczyliśmy i zabandażowaliśmy. Wreszcie moje maleństwo i dziewczyna byli bezpieczni...
Rano obudziłem się z wrażeniem, że wczorajsza akcja była tylko kolejnym snem. Moje wątpliwości rozwiała ręka Clar, która leżała na mojej, a nasze palce były splecione. Położyłem się na boku i patrzyłem na moją piękną dziewczynę, która niedługo miała wydać na świat mojego potomka. Pogładziłem delikatnie jej policzek. Tak żeby nie obudzić śpiącej Clar, wstałem. Ubrałem pierwsze lepsze dresy i koszulkę jakie leżały pod ręką. Zszedłem na dół w celu zrobienia nam śniadania do łóżka. Przygotowałem trzy croissanty dwa dla dziewczyny i jednego dla mnie, po dwie pełnoziarniste bułeczki, po butelce soku pomarańczowego, jajku na miękko. Sobie zrobiłem jeszcze kawę, a Clar zaparzyłem zieloną herbatę, którą uwielbia. Ustawiłem wszystko na tacy i dołożyłem jeszcze sztućce i orchideę, którą nie ukrywając zerwałem z ogrodu, bo nie chciało mi się jechać do kwiaciarni. Wziąłem przygotowaną tacę i ruszyłem do pokoju. Szedłem jednak tak wolno, że ślimak by mnie prześcignął. Po prostu bałem się, że obleje się wrzątkiem z herbaty Clar. Jakoś mi się udało dojść w całości z nieruszoną tacą. W pokoju odstawiłem ją na biurko.
Podszedłem do łóżka. Clar leżała zakopana po samą szyję w kołdrze. Była wypukła tylko w miejscu brzucha dziewczyny. Dotknąłem go. Poczułem mocne kopnięcie. Przerażony zacząłem budzić Clar.
- Clara słoneczko, obudź się - potrząsnąłem delikatnie jej ramieniem.
- Hm? - wymruczała.
- Chyba coś jest nie tak z dzieckiem.
- Wszystko jest w porządku. Poczułabym gdyby coś się działo. Poza tym skąd przyszedł ci taki pomysł? - odwróciła się do mnie, tak, że leżała na boku twarzą do mnie.
- Bo coś się ruszyło w twoim brzuchu.
- Maluch już od jakiegoś czasu kopie i przekręca się, co nie jest zbyt przyjemne, ale da się wytrzymać - powiedziałam. - A ty myślałeś, że co?
- Nie wiem, że coś się dzieje - wzruszył ramionami. - Zmieniając temat, przyniosłem nam wspólne śniadanie do łóżka.
- Oooo, jak miło - przeciągnęła się jeszcze, co spotkało się z bólem wypisanym na twarzy.
- Strupy?
- Tak, ale mam nadzieję, że do czasu porodu się zagoi.
- Nie ważne. Smacznego - postawiłem tacę na jej kolanach i sam się położyłem.
Wziąłem swoją porcję i zaczęliśmy posiłek. Po jego skończeniu zabrałem brudne naczynia, które postawiłem na biurku. Rzuciłem się na posłanie. Clar pisnęła cichutko na mój szybki ruch, ale potem zaśmiała się głośno.
- Oj Max, Max - pokręciła głową. - Czasami zachowujesz się jak dziecko.
- A skąd ty to możesz wiedzieć. Dopiero się dowiesz jak zachowuje się dziecko, jak urodzisz nam synka.
- A ty skąd wiesz, że to będzie synek? A jak urodzi się dziewczynka? Co wtedy? Nie będziesz jej chciał?
Nie wiedzieć czemu zaczęła płakać. Przytuliłem ją do siebie i pocieszałem.
- Nawet tak nie mów. Jeśli będzie dziewczynka, to nauczę ją samoobrony jak podrośnie, żeby żaden chłopak się nie dobierał do naszej małej księżniczki.
- Naprawdę? - pociągnęła nosem.
- Tak. A jeśli będzie chłopiec, to jak podrośnie, to nauczę go wszystkiego i wstąpi do gangu...
- O nie, nie, nie będzie nigdzie wstępował. Już i tak wystarczająco się martwię o ciebie i Nick'a. Nie zamierzam rwać sobie włosów z głowy w obawie o syna.
- Okej, no to nauczę go strzelać i walczyć.
Pokiwała głową i mocniej się we mnie wtuliła. Jeszcze chwilę tak poleżeliśmy, aż Clar nie zachciało się kąpieli, którą oczywiście, to ja musiałem przygotowywać. Nalałem dużo ciepłej wody, dolałem olejków zapachowych i płynu, z którego powstała piana. Wróciłem do dziewczyny. Nieudolnie próbowała wstać, w czym przeszkadzał jej wielki brzuch. Złapałem ją za ręce i pociągnąłem. Powoli poszliśmy do łazienki. Rozebrała się i odwinęła bandaż, po czym weszła z moją pomocą do wanny.
- Nie wykąpiesz się ze mną? - spytała.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Dlaczego?
- Bo na plecach masz rany.
- Nie bolą tak bardzo. Poza tym chcę nadrobić stracony czas z tobą.
- No okej, ale jak będzie coś nie tak, to wychodzę.
Rozebrałem się i dołączyłem do niej. Ostrożnie usiadłem za nią i przyciągnąłem tak, że na mnie leżała. Delikatnie umyłem jej brzuch. Znów poczułem kopnięcie. Clar położyła dłoń na mojej i jeszcze raz poczuliśmy delikatne wypuklenie, które zaraz zniknęło.
CLAR
Kiedy nasze maleństwo dawało znać o sobie, byłam w niebo wzięta. Czułam raz delikatniejsze, raz mocniejsze ruchy. Popukałam się palcem po brzuchu, co spotkało się z pokazaniem się małej rączki.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Zaśmialiśmy się. To było niesamowite uczucie. Uroniłam nawet kilka łez.
- Hej, czemu płaczesz?
- To przez hormony ciążowe. Płakałam jak patrzyłam na ścianę, kiedy byłam u Richard'a. U mnie płacz będzie częsty i nieuzasadniony, więc się przygotuj.
- Okej.
- Mam ochotę na ogórki kiszone i czekoladę - wypaliłam ni stąd ni zowąd.
- Jak wyjdziemy z wanny, to pójdę po nie.
Reszta dnia minęła spokojnie. Byli nawet chłopaki, żeby posiedzieć ze mną. Max przynosił mi rzeczy, na które miałam ochotę. Kiedy za którymś razem Max wrócił ze sklepu z moją zachcianką, oprócz niej, dał mi pudełko z dziurkami przy pokrywce...