Rozdział 37

6.4K 280 13
                                    

Po naszym pojednaniu Ben przyniósł płaczącego Dylan'a. Nakarmiłam go i oddałam Max'owi. Ładnie razem wyglądali. Wzięłam telefon chłopaka. Zrobiłam im zdjęcie. Kiedy moja noga już wyzdrowieje, pojadę wydrukować zdjęcie i włożę w jedną z ramek w przedpokoju. Resztę dnia przesiedziałam w pokoju razem z chłopakiem...

Rano obudziło mnie delikatne łaskotanie w policzek. Mruknęłam niezadowolona. Obróciłam się na drugi bok i przytuliłam się do poduszki.

- Bo zrobię się zazdrosny - usłyszałam zachrypnięty głos Max'a.

- A niby dlaczego?

- Ta poduszka dostaje więcej czułości ode mnie.

- Nie przesadzaj.

Odwróciłam się na drugą stronę. Chłopak leżał na boku z głową opartą na zgiętym ręku i przyglądał mi się. Przysunęłam się bliżej niego, ale moja noga zaprotestowała na ten ruch. Syknęłam przeciągle, kiedy ból rozszedł się po całej nodze.

- Co się stało?

- Nic, po prostu noga mnie zabolała.

- Poczekaj.

Wyskoczył z łóżka i wybiegł z pokoju. Zdziwiona opadłam na poduszki i już miałam zasypiać kiedy do środka wszedł Max z Jerem'im.

- Cześć - przywitał się chłopak.

- Hej.

- Mogę zobaczyć nogę?

Odkryłam pokaleczoną kończynę. Nie prezentowała się najlepiej, ale nie było najgorzej. Jeremy zmienił mi opatrunek.

- Powiem tak, za dobrze to nie wygląda, ale z czasem będzie się goiło.

- Dzięki.

- I będzie najlepiej, jak będziesz ograniczać chodzenie do minimum, jeszcze lepiej, żebyś w ogóle nie chodziła.

- Okej.

Jeremy wyszedł, a Max podał mi wiercącego się Dylan'a. Jak dawałam mu mleko, odwracał główkę. Podciągnęłam go wyżej, żeby przytulić. W tamtym momencie wiedziałam dlaczego był nie spokojny.

- Trzeba mu zmienić pieluszkę - powiedziałam.

Max spojrzał na mnie przerażony.

- Nie bój się. Przynieś ceratę, talk, czystą pieluszkę i mokre chusteczki.

Wszystkie wymienione rzeczy chwilę później pojawiły się obok mnie.

- Rozłóż ceratę, połóż na niej małego - robił jak mu mówiłam. - Rozepnij body i zdejmij brudną pieluszkę.

Kiedy rozpiął ubranko, pobladł na twarzy.

- Boże, jak to śmierdzi - jęknął krztusząc się.

Zaśmiałam się na jego reakcję. Chłopak zdjął pieluchę, przy czym o mało nie zwymiotował i wyrzucił ją jak najszybciej.

- Teraz weź chusteczki i wytrzyj go.

Przy tym pozieleniał na twarzy jeszcze bardziej.

- Wyrzuć je i posyp pupę talkiem. Tylko nie za dużo.

Wziął do ręki buteleczkę z proszkiem i próbował rozkminić jak otworzyć. Złapał za całą pokrywkę.

- Nie...

Nie zdążyłam powiedzieć, żeby tak nie robił, bo cały proszek rozsypał się po pokoju zasypując nas przy okazji. Mało nie posikałam się ze śmiechu. Cała nasza trójka była biała, a Max miał bezbłędną minę.

- Mogłaś mi powiedzieć - burknął.

- Miałam to zrobić, ale było za późno.

Dylan patrzył na nas zdezorientowany. Najzwyklej w świece rozpłakał się. Podniosłam go i przytuliłam. Kiedy go pogłaskałam małego po główce, uspokoił się jakby nigdy nic.

- Dobra, rozetrzyj odrobinę tego co zostało na pupie.

Zrobił jak mówiłam. Niezdarnie, ale zrobił.

- Teraz pielucha.

Dałam mu dokładną instrukcję co do jej zakładania. Po zmienieniu pieluchy, Max podniósł mnie i posadził na fotelu, a sam zabrał się za zdejmowanie brudnej pościeli. Ja w tym czasie nakarmiłam Dylan'a.

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Moja noga już prawie jest zdrowa. Mam jeszcze problemy z poruszaniem się, ale nie jest tak masakrycznie jak wcześniej.

Max w ciągu tego tygodnia bardzo mi pomagał. Jak chciałam mu powiedzieć, że nie musi, to mówił, że to są jego przeprosiny za wcześniejszą kłótnię.

Tak więc teraz szykuję się na randkę z Max'em. Niezbyt przekonywałam mnie wizja zostawienia kilku tygodniowego malca w domu pełnym gangsterów. Ben zaoferował opiekę nad nim, kiedy my wyjdziemy. Z niechęcią się zgodziłam.

- Gotowa? - do pokoju wszedł Max. - Wow...

Przeleciał wzrokiem po moim ciele. Byłam ubrana w czarną sukienkę, która miała długie rękawy zrobione z koronki, czerwone szpilki.

Do tego zrobiłam delikatny makijaż składający się z tuszu do rzęs i czerwonej szminki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Do tego zrobiłam delikatny makijaż składający się z tuszu do rzęs i czerwonej szminki.

- Tak, zaraz zejdę.

Chłopak zszedł na dół, a ja wzięłam Dylan'a na ręce. W wolną rękę wzięłam kopertówkę i zeszłam do reszty. Czekali na nas w salonie.

- Okej, mówiłam już co i jak - zwróciłam się do Ben'a podając mu malca. - Jakby coś się działo, to masz dzwonić.

Chłopak sprawnie go przejął.

- Spokojnie, nie masz się czym martwić. Poradzimy sobie, tak? - tu uśmiechnął się do Dylan'a.

Ten patrzył się na niego jak na najpiękniejszy obrazek.

- Okej, my jdziemy - Max oplutł mnie ręką w pasie.


GangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz