Rozdział 38

6.2K 283 6
                                    

- Okej, my jedziemy - Max oplótł mnie ręką w pasie.

Wsiedliśmy do samochodu. Zżerały mnie nerwy. Pierwszy raz Dylan zostaje sam w domu. Wyglądałam nerwowo przez okno. W pewnym momencie poczułam dużą ciepłą dłoń na kolanie. Odwróciłam wzrok w stronę Max'a.

- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Oni się zaopiekują nim, a my wreszcie posiedzimy razem bez ciągłego płaczu i zmieniania pieluch.

- Wbrew pozorom Dylan jest spokojnym dzieckiem. Jednak to nadal dla mnie ciężkie. Boję się o niego.

- Nie masz o co. Ben ma już o tym pojęcie.

Pokręciłam głową i wróciłam do podziwiania widoków za oknem. Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce. Max wysiadł i otworzył mi drzwi. Podałam mu dłoń. Pomógł mi wysiąść.

Chłopak zamknął samochód i poprowadził nas do restauracji. Wnętrze zaparło mi dech w piersiach. Było przepięknie. Na ogromnych oknach wisiały tak samo wielkie zasłony. Pomieszczenia były nastrojowo oświetlone.

- Witam - przed nami pojawił się mężczyzna.

- Dobry wieczór, mamy rezerwację dla dwóch osób.

Przestałam ich słuchać. Bardziej zainteresowali mnie kelnerzy, którzy nosili tace z smacznie wyglądającym jedzeniem.

- Clar skarbie, idziemy? - poczułam rękę na talii.

- Tak, tak, już.

Cały wieczór minął nam w romantycznej atmosferze. Po zjedzeniu pysznej kolacji, Max zabrał mnie na spacer. Po nim wróciliśmy do domu. Kiedy spojrzałam na zegarek była 1 w nocy. Poszłam do salonu, gdzie słuchać było włączony telewizor. Przed nim na kanapie w połowie siedział, w połowie leżał Ben z Dylanem na klatce piersiowej. Obaj smacznie spali.

- Max - szepnęłam.

- Co tam?

- Spójrz.

Chłopak o mało nie parsknął śmiechem. Wyjęłam telefon i zrobiłam im zdjęcie. Delikatnie zabrałam Dylana z piersi Ben'a i poszłam z nim na górę do pokoju. Ostrożnie żeby go nie obudzić położyłam go w kojcu, po czym przykryłam kołderką. 

Po tym sama przyszykowałam się do spania i położyłam się.

******

W nocy obudziły mnie dziwne dźwięki z dołu.

- Max - szturchnęłam chłopaka zaniepokojona.

Nic.

- Max - powtórzyłam głośniej.

Mruknął coś pod nosem i przekręcił się na drugi bok.

- Max do cholery, ktoś jest na dole - prawie krzyczałam.

- To pewnie któryś z chłopaków - mruknął.

- A mógłbyś to sprawdzić?

- Okej - westchną, ale podniósł się.

Z szuflady wyjął pistolet i wyszedł. Nie minęły 2 minuty, a wrócił.

- Weź małego i chodź za mną - szepnął przeładowując broń.

Zabrałam Dylan'a z kojca. Owinęłam go kocem i poszłam za chłopakiem.

- Tylko cicho.

Ton jego głosu nie wskazywał, żeby to był któryś z chłopaków. Przeszliśmy parę metrów dalej. Max zapukał cicho do pokoju. Moim oczom ukazała się postać Jeremi'ego. Był w pełni ubrany.

- Zostańcie tu, dopóki któryś z nas nie przyjdzie - szepnął Max i pocałował mnie w czoło.

Pokiwałam głową. Zaczęłam kołysać Dylan'a. Jakby wyczuł, że coś jest nie tak i zaczął się wiercić. Spojrzałam na zegarek. Wypadała godzina karmienia.

- Możesz się na chwilę odwrócić?

- Po co?

- Muszę go nakarmić.

- Okej.

Usiadłam w fotelu i zdjęłam do połowy koszulkę, przystawiłam małego do piersi i przykryłam nagą skórę kocem.

- Już możesz się odwrócić.

Zapadła niezręczna cisza przerywana stęknięciami malucha.

- Co się tak właściwie dzieje? - spytałam.

Jak na zawołanie usłyszałam strzał. Drgnęłam na fotelu, a mały zaczął cicho płakać.

- Nie wiem, ale wszystko będzie dobrze. Mogę go potrzymać?

- Jasne.

Ubrałam się. Chłopak przejął ode mnie Dylan'a. Ten dalej kwilił. Jeremy ułożył jego główkę na ramieniu i zaczął delikatnie masować plecki. Usłyszeliśmy kolejne wystrzały. Te jednak były cichsze, jakby ktoś strzelał na dworze. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. To co zobaczyłam, o mało nie przyprawiło mnie o zawał.

Krzyknęłam, kiedy zobaczyłam, że Max został postrzelony, a Nick leżał, prawdopodobnie nieprzytomny. Przerzuciłam wzrok z powrotem na Max'a. Ledwo się podniósł. Kiedy już to zrobił, mężczyźni ubrani w ciemne ubrania zabrali Nick'a.

Zaczęłam przeraźliwie krzyczeć, a nim się spojrzałam po moich policzkach pociekły łzy. W pewnym momencie poczułam dłoń oplatającą moją talię i przyciągającą do klatki piersiowej. Płakałam ile wlezie. Dylan dołączył do mnie i tak stworzyliśmy duet.

Jeremy pocałował mnie we włosy i głaskał po plecach.

- No już, spokojnie. Znajdziemy go i odbijemy.

Wywnioskowałam, że widział to co ja...

GangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz