Rozdział 35

7.1K 294 19
                                    


Dedykacja dla wszystkich, który czekali cierpliwie na ten rozdział.

Przytuliłam się do szyi konia. Chciałam jakoś uspokoić szybko walące serce. Kiedy było już jako tako, zeszłam z konia i rozchodziłam go z ziemi. Po rozsiodłaniu konia wróciliśmy do domu. Oczywiście nie obyło się bez krzyków Max'a, że bał się o mnie...

- Jak mogłaś zrobić coś takiego, a gdybyś spadła i się połamała?! - krzyczał. 

- Do jasnej cholery, przestań się na mnie drzeć! - mówiąc delikatnie byłam wkurwiona. - Właśnie dlatego zrezygnowałam z jazdy konnej! Ojciec też się tak na mnie darł! 

To go zamknęło na dobre. Do powrotu do domu było cicho. Kiedy Max zaparkował, natychmiast wysiadłam z samochodu, wyciągnęłam nosidełko z Dylan'em i weszłam do domu. Nakarmiłam szybko małego. Zmieniłam pieluszkę, po czym zeszłam na dół do chłopaków. 

- Ben, zajmiesz się przez chwilę maluchem? - spytałam. 

- A dlaczego nie mogę zrobić tego ja?

Nie odpowiedziałam mu. Patrzyłam dalej na Ben'a pytającym wzrokiem. 

- Jasne - powiedział mężczyzna i przejął synka. 

Poszłam do pokoju po czyste ubrania i skierowałam się do łazienki. Na nieszczęście wpadłam na Max'a. 

- Dlaczego mnie ignorujesz? - warknął. 

Ominęłam go i już miałam wchodzić do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, ale złapał mnie za nadgarstek. 

- Dlaczego? - powtórzył. 

Z mojej strony nie usłyszał nic. Zdenerwowany zacisnął dłoń mocniej. Nie powiem, bolało, ale nic po sobie nie dałam poznać. 

- Tak chcesz się bawić, to proszę bardzo. Może to dziwnie zabrzmi, ale śpisz na kanapie! - krzyknął. 

Wzruszyłam ramionami i poszłam się myć. Po długiej kąpieli, ubrałam się w czyste rzeczy. Zeszłam na dół, gdzie zabrałam Dylan'a od Ben'a. Max rzucał mi nienawistne spojrzenia. Nie wiem co mnie podkusiło, ale usiadłam obok Victor'a. Zobaczyłam jak u mojego chłopaka pracują mięśnie szczęki i jak zaciska pięści. Po chwili już go nie było. Usłyszeliśmy tylko trzask frontowych drzwi. 

- Czy coś się między wami stało? - spytał Nick. 

- Tak, ale to nie ważne. Jakbyście mogli, to udostępnicie mi salon o 20?

- Ale poco?

- Max wywalił mnie z pokoju i kazał spać na kanapie, chyba że mamy jakiś gościnny pokój, w którym mogę spokojnie pospać z małym. 

- Przecież jest ten w którym leżał Max po akcji - wtrącił Victor. 

- Okej, to ja pójdę po parę rzeczy. 

- Porozmawiamy z nim jak wróci. Mogę ci zagwarantować, że jutro będziesz spała we własnym łóżku. 

- Dziękuję, ale nie musicie. Max powinien sam dojść do wniosków i mnie przeprosić. Nie chcę żebyście się mieszali w nasze życie. Niedługo będziemy musieli zająć się Dylan'em na poważnie. Mały zacznie mówić, siadać, a co gorsza chodzić. Chciałabym mieć pewność, że jego ojciec nie strzeli focha i go na przykład nie zostawi samego. 

Pokiwali tylko głowami. Wróciłam do pokoju i zebrałam najpotrzebniejsze rzeczy. Na dole rozpakowałam się. Na łóżku ułożyłam barierkę z poduszek, a pomiędzy nimi ułożyłam Dylan'a. Sama przebrałam się w piżamę. Wzięłam najmniejszy ręcznik. Poszłam z nim do łazienki. Namoczyłam go w ciepłej wodzie. Wróciłam do pokoju, gdzie przesunęłam malca bliżej siebie. Zdjęłam z niego ubranko oraz pieluchę i zaczęłam wycierać go ręcznikiem. Był trochę niezadowolony, ale przebrnęliśmy jakoś bez płaczu. Ubrałam go w śpioszki. Nakarmiłam i ułożyłam do snu. 

Mały już dawno spał, ale ja jakoś nie mogłam. Martwiłam się o chłopaka. Nie wrócił jeszcze do domu, a dochodziła 2 w nocy. Co 3 godziny karmiłam małego. Po ostatnim nie mogłam usiedzieć w miejscu, więc wyszłam z pokoju do kuchni. Nalałam soku pomarańczowego, który wypiłam duszkiem.

 Usłyszałam trzask drzwi. Wyszłam na korytarz. Stał w nim Max. W sumie ciężko to było nazwać staniem, bo był zlany w trzy dupy. Ledwo przeszedł 2 kroki, a już całował się ze ścianą. Kolejne dwa i całus. Mogła bym tak wyliczać bliskie spotkania z zimną ścianą w nieskończoność, ale nie wiedziałam co zrobić. W końcu wzięłam go pod ramię i zaprowadziłam do salonu. Ledwo położyłam go na kanapie, a ten już spał. Przykryłam go kocem. Na stoliku obok naszykowałam butelkę wody i tabletki przeciwbólowe. Kiedy byłam już pewna, że jest bezpieczny, wróciłam do pokoju i zasnęłam...

----------------

Wiem, że ten rozdział nie powala, ale jak każdego twórcę, prędzej czy później, dopada brak weny. W moim przypadku stało się to teraz. Jeśli przyjdzie mi do głowy super pomysł na rozdział, od razu go napiszę i opublikuję. 

W związku z nadchodzącym rokiem szkolnym, nie wiem kiedy będę dodawała rozdziały, tak więc proszę was o wyrozumiałość. 

Jeśli chcecie czytać opowiadania mojego autorstwa, znajdziecie na moim profilu "Cheerleader" i " Szkoła Torn". 

GangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz