Dedykacja dla wszystkich, który czekali cierpliwie na ten rozdział.
Przytuliłam się do szyi konia. Chciałam jakoś uspokoić szybko walące serce. Kiedy było już jako tako, zeszłam z konia i rozchodziłam go z ziemi. Po rozsiodłaniu konia wróciliśmy do domu. Oczywiście nie obyło się bez krzyków Max'a, że bał się o mnie...
- Jak mogłaś zrobić coś takiego, a gdybyś spadła i się połamała?! - krzyczał.
- Do jasnej cholery, przestań się na mnie drzeć! - mówiąc delikatnie byłam wkurwiona. - Właśnie dlatego zrezygnowałam z jazdy konnej! Ojciec też się tak na mnie darł!
To go zamknęło na dobre. Do powrotu do domu było cicho. Kiedy Max zaparkował, natychmiast wysiadłam z samochodu, wyciągnęłam nosidełko z Dylan'em i weszłam do domu. Nakarmiłam szybko małego. Zmieniłam pieluszkę, po czym zeszłam na dół do chłopaków.
- Ben, zajmiesz się przez chwilę maluchem? - spytałam.
- A dlaczego nie mogę zrobić tego ja?
Nie odpowiedziałam mu. Patrzyłam dalej na Ben'a pytającym wzrokiem.
- Jasne - powiedział mężczyzna i przejął synka.
Poszłam do pokoju po czyste ubrania i skierowałam się do łazienki. Na nieszczęście wpadłam na Max'a.
- Dlaczego mnie ignorujesz? - warknął.
Ominęłam go i już miałam wchodzić do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Dlaczego? - powtórzył.
Z mojej strony nie usłyszał nic. Zdenerwowany zacisnął dłoń mocniej. Nie powiem, bolało, ale nic po sobie nie dałam poznać.
- Tak chcesz się bawić, to proszę bardzo. Może to dziwnie zabrzmi, ale śpisz na kanapie! - krzyknął.
Wzruszyłam ramionami i poszłam się myć. Po długiej kąpieli, ubrałam się w czyste rzeczy. Zeszłam na dół, gdzie zabrałam Dylan'a od Ben'a. Max rzucał mi nienawistne spojrzenia. Nie wiem co mnie podkusiło, ale usiadłam obok Victor'a. Zobaczyłam jak u mojego chłopaka pracują mięśnie szczęki i jak zaciska pięści. Po chwili już go nie było. Usłyszeliśmy tylko trzask frontowych drzwi.
- Czy coś się między wami stało? - spytał Nick.
- Tak, ale to nie ważne. Jakbyście mogli, to udostępnicie mi salon o 20?
- Ale poco?
- Max wywalił mnie z pokoju i kazał spać na kanapie, chyba że mamy jakiś gościnny pokój, w którym mogę spokojnie pospać z małym.
- Przecież jest ten w którym leżał Max po akcji - wtrącił Victor.
- Okej, to ja pójdę po parę rzeczy.
- Porozmawiamy z nim jak wróci. Mogę ci zagwarantować, że jutro będziesz spała we własnym łóżku.
- Dziękuję, ale nie musicie. Max powinien sam dojść do wniosków i mnie przeprosić. Nie chcę żebyście się mieszali w nasze życie. Niedługo będziemy musieli zająć się Dylan'em na poważnie. Mały zacznie mówić, siadać, a co gorsza chodzić. Chciałabym mieć pewność, że jego ojciec nie strzeli focha i go na przykład nie zostawi samego.
Pokiwali tylko głowami. Wróciłam do pokoju i zebrałam najpotrzebniejsze rzeczy. Na dole rozpakowałam się. Na łóżku ułożyłam barierkę z poduszek, a pomiędzy nimi ułożyłam Dylan'a. Sama przebrałam się w piżamę. Wzięłam najmniejszy ręcznik. Poszłam z nim do łazienki. Namoczyłam go w ciepłej wodzie. Wróciłam do pokoju, gdzie przesunęłam malca bliżej siebie. Zdjęłam z niego ubranko oraz pieluchę i zaczęłam wycierać go ręcznikiem. Był trochę niezadowolony, ale przebrnęliśmy jakoś bez płaczu. Ubrałam go w śpioszki. Nakarmiłam i ułożyłam do snu.
Mały już dawno spał, ale ja jakoś nie mogłam. Martwiłam się o chłopaka. Nie wrócił jeszcze do domu, a dochodziła 2 w nocy. Co 3 godziny karmiłam małego. Po ostatnim nie mogłam usiedzieć w miejscu, więc wyszłam z pokoju do kuchni. Nalałam soku pomarańczowego, który wypiłam duszkiem.
Usłyszałam trzask drzwi. Wyszłam na korytarz. Stał w nim Max. W sumie ciężko to było nazwać staniem, bo był zlany w trzy dupy. Ledwo przeszedł 2 kroki, a już całował się ze ścianą. Kolejne dwa i całus. Mogła bym tak wyliczać bliskie spotkania z zimną ścianą w nieskończoność, ale nie wiedziałam co zrobić. W końcu wzięłam go pod ramię i zaprowadziłam do salonu. Ledwo położyłam go na kanapie, a ten już spał. Przykryłam go kocem. Na stoliku obok naszykowałam butelkę wody i tabletki przeciwbólowe. Kiedy byłam już pewna, że jest bezpieczny, wróciłam do pokoju i zasnęłam...
----------------
Wiem, że ten rozdział nie powala, ale jak każdego twórcę, prędzej czy później, dopada brak weny. W moim przypadku stało się to teraz. Jeśli przyjdzie mi do głowy super pomysł na rozdział, od razu go napiszę i opublikuję.
W związku z nadchodzącym rokiem szkolnym, nie wiem kiedy będę dodawała rozdziały, tak więc proszę was o wyrozumiałość.
Jeśli chcecie czytać opowiadania mojego autorstwa, znajdziecie na moim profilu "Cheerleader" i " Szkoła Torn".
CZYTASZ
Gang
Teen FictionOna - dziewczyna, która została osierocona. Jej rodzice zostali zastrzeleni na balu charytatywnym. Próbuje odnaleźć starszego brata, który znikną kilka lat temu. On - chłopak, który uciekł od rodziny, bo dołączył do gangu. Kiedy dowiedział s...