Ona - dziewczyna, która została osierocona.
Jej rodzice zostali zastrzeleni na balu charytatywnym. Próbuje odnaleźć starszego brata, który znikną kilka lat temu.
On - chłopak, który uciekł od rodziny, bo dołączył do gangu.
Kiedy dowiedział s...
Nic nie odpowiedział. Tylko na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się niemrawo i wyszłam. Dołączyłam do Ben'a i Dylan'a, którzy na mnie czekali w samochodzie. Wsiadłam do niego i pojechaliśmy do hotelu...
Kiedy Ben zgasił silnik, zapadła cisza, która była zakłócana jedynie przez niespokojne ruchy Dylan'a.
- Wszystko dobrze? - spytał chłopak.
- Nic nie jest dobrze. Właśnie zostawiłam swoją jedyną miłość samą w naszym domu, nie wiem co mam dalej robić... - byłam bliska łez.
Ben tylko pokiwał głową na znak zrozumienia, ale nic nie powiedział. Odpięłam swój pas i wysiadłam. Przeszłam do drzwi pasażera, żeby wyciągnąć małego z samochodu, ale nie szło mi to najlepiej. Już miałam siarczyście przekląć, kiedy poczułam dużą dłoń na plecach. Zerknęłam przez ramię. Ben. Uśmiechnął się lekko. Ustąpiłam mu miejsce, a żeby nie stać bezczynnie, to zabrałam się za wyjmowanie toreb z bagażnika i ramy wózka. Kiedy wszystko już zabraliśmy, weszliśmy do hotelu.
- Dzień dobry - przywitał nas młody mężczyzna.
- Witam, chciałbym wynająć pokój dwuosobowy. Najlepiej z dwoma oddzielnymi łóżkami - zaczął Ben.
Mężczyzna za ladą dziwnie się na nas popatrzył, ale nie skomentował tego w żaden sposób.
- Widzę, że przyjechali państwo z dzieckiem, czy pokój ma być oddalony od innych? - spytał wpisując coś do komputera.
- Jeśli jest taka opcja, to bylibyśmy bardzo zadowoleni - powiedziałam.
Chwilkę po tych słowach przez nami pojawił się kluczyk z numerem pokoju
- Pokój 381, 14 piętro. Zaraz ktoś przyjdzie po państwa bagaże.
- Nie trzeba, dziękujemy.
Skierowaliśmy się w ciszy do windy. Wjechałam z wózkiem, a Ben wcisnął przycisk na odpowiednie piętro. Szybko na nie dojechaliśmy. Nie znalezienie naszego pokoju nie zajęło nam dużo czasu. Tak jak powiedział recepcjonista, był odsunięty od innych, więc jak Dylan zacznie płakać, to jest szansa, że nikogo nie obudzi i nie będą do nas spływać skargi za zakłucanie porządku.
W środku było przytulnie. Wchodziło się do krótkiego korytarza, w którym stała szafa, dalej było duże pomieszczenie i drzwi prowadzące do średniej wielkości łazienki. Była w niej wanna, więc będę mogła spokojnie wykąpać dzisiaj małego. W głównym pomieszczeniu pod ścianą stały dwa łóżka zsunięte ze sobą. Było to dobre rozwiązanie. Mały nie będzie musiał spać w wózku. Po bokach łóżek stały szafki nocne, a na nich lampki. Do pokoju wpadało dużo światła dziennego. Kiedy odsunęłam zasłony, ukazał mi się balkon.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kiedy już wszystko obejrzeliśmy, zabrałam się do częściowego rozpakowania siebie i Dylan'a. Jego samego wcześniej wyjęłam z wózka i po odpowiednim zabezpieczeniu położyłam na łóżku. Po skończeniu tej czynności, usiadłam obok niego i patrzyłam przez chwilę.