Rozdział 18

9.9K 417 10
                                    

Otworzyłam książkę na ostatnio czytanej przez mnie stronie. Zagłębiłam się w świat lektury. Żadne bodźce z otoczenia nie dochodziły do mnie. No może poza jednym. A mianowicie Max, który przypałętał się z tacą słodyczy. Starałam się go ignorować, ale nie udawało mi się to. Dlaczego? A dlatego, że jaśniepan usiadł na trawie i intensywnie się we mnie patrzył...  

Z trzaskiem zamknęłam książkę i spojrzałam z irytacją na osobnika, który skutecznie zakłóca mój święty spokój.

- Nie widzisz, że czytam - warknęłam. 

- Widzę, ale próbuję zrozumieć dlaczego jesteś na mnie zła.

- I w tym celu musisz się na mnie gapić, przeszkadzając mi we wszystkim?

- Tak. 

Westchnęłam ciężko. Podniosła się z fotela. 

- Gdzie idziesz? - spytał. 

- Tam gdzie cię nie ma - odpowiedziałam idąc do środka. 

W pokoju przebrałam się w dwuczęściowy kostium kąpielowy. Wzięłam ręcznik i poszłam nad basen. Na miejscu zostawiłam ręcznik na jednym z leżaków i weszłam do wody. Chwilę popływałam, dopóki dziecko nie zaczęło bardzo mocno kopać. 

- Ale ty wiesz, że nie jestem workiem treningowym - pogłaskałam się po brzuchu. 

Wyszłam z basenu, owinęłam się ręcznikiem i położyłam na leżaku. Nie wiem jakim cudem,  ale zasnęłam. 

Obudziło mnie mocne szarpanie za ramię. Gwałtownie się poderwałam. Nade mnę pochylali się chłopcy. Tym, kto mnie obudził, był nie kto inny jak Max. 

- Coś się stało? - spytałam.

- No właśnie mięliśmy się o to samo spytać ciebie. 

- Nie rozumiem.

- Szukaliśmy cię po całym domu! Nie mogliśmy znaleźć, a jak to zrobiliśmy, to leżałaś tutaj!Dlaczego nie reagowałaś na nasze wołanie?! - Max zaczął krzyczeć. 

Zrobiło mi się smutno i byłam przerażona jego wybuchem. 

- Po prostu zasnęłam i nic nie słyszałam. Nie musisz na mnie krzyczeć - powiedziałam pociągając nosem, co oznaczało, że płacz jest bliski. 

Jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Ze złego na łagodną i przepraszającą. 

- Skarbie, nie płacz, najzwyczajniej w świecie martwiłem się o ciebie - chciał położyć dłoń na moim policzku, ale nie udało mu się to, ponieważ się odsunęłam. 

- Ale to nadal nie powód do krzyczenia na mnie - i tama pękła.

Po policzkach strumieniami lały mi się łzy.

- Max, Nick prosi cię siebie - powiedział Jeremy.

Chłopak się zawahał, ale kiedy inni kiwnęli mu głowami, poszedł. Jeremy podszedł do mnie i przytulił. 

- No już, nie płacz. Wiem jak poprawić ci humor.

- Jak?

- Zobaczymy co u malucha. 

- Okej. 

Podał mi ręce i pomógł wstać. Poszłam się przebrać w poprzednie ciuchy. W przed pokoju założyłam jeszcze buty i wyszłam na podjazd, gdzie wsiadłam do samochodu. Pojechaliśmy do kliniki. W gabinecie, jak poprzednio, położyłam się na leżance. Jeremy nałożył trochę żelu na brzuch i przyłożył sondę. Chwilę coś poklikał na panelu. 

- Chcesz usłyszeć bicie serca? - spytał. 

- Oczywiście. 

Usłyszeliśmy miarowe dudnienie maleńkiego serduszka. To było po prostu nie do opisania. 

- Wydrukujesz mi dwa zdjęcia?

- Jasne. 

- Chcesz znać płeć?

- Nie, wolę mieć niespodziankę. Nie mów też Max'owi. 

Podał mi ręcznik papierowy, którym wytarłam podbrzusze. Posiedziałam jeszcze na leżance, dopóki Jeremy nie wydrukował zdjęć. Po przejęciu ich, spojrzałam na nie. W górnych rogach widniały jakieś dane. 

- Co oznaczają te wszystkie cyferki? - spytałam pokazując mu. 

- Tutaj masz ile centymetrów ma dziecko, a tu kiedy powinnaś mieć termin. 

Spojrzałam na datę. Mięliśmy mniej czasu niż myślałam. Zostało nam zaledwie 2 tygodnie. 

- Straszni mało czasu - mruknęłam. - A nie mamy nic przygotowanego - dopiero teraz się zorientowałam. 

Nie mięliśmy ani łóżeczka, ani ubranek, a co najważniejsze nosidełka, czy wózka. 

- Tym się nie martw. Gondolkę już zakupiliśmy, a resztę dokupisz przez internet. 

Odetchnęłam z ulgą. Wróciliśmy do domu. Chciałam jak najszybciej pokazać zdjęcie Max'owi. Znalazłam go w łazience. Golił się. Weszłam do niej powoli. Kiedy mnie zobaczył, od razu odłożył maszynkę. Na połowie twarzy miał piankę. Zaśmiałam się. 

- Przepraszam, naprawdę nie chciałem na ciebie krzyczeć. To chwila słabości i niepokoju - zaczął się tłumaczyć. 

Przymknęła jego usta swoimi w delikatnym pocałunku. Gdy się od niego oderwałam, pokazałam mu zdjęcie dziecka. 

- Robiłaś badania? I mnie przy tym nie było?

- Jeremy mnie zabrał na nie, żeby odwrócić moją uwagę, od twoich krzyków. 

Kiwnął głową i wziął kawałek papieru. 

- To nasza kruszynka?

- Tak. Będzie z nami za dwa tygodnie. Tu masz datę planowanych narodzin - pokazałam palcem. 

Jego mina natychmiast zrzedła. 

- Dlaczego się nie cieszysz?

- Po tym jak Nick mnie do siebie poprosił, powiedział, że mam misję za dwa tygodnie. Akurat wtedy, gdy jest planowana data porodu - dokończył cicho. 

GangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz