Rozdział 33

7.4K 322 18
                                    

Wyglądał uroczo. Częściowo zawinięty w kołdrę i patrzący się po pokoju dużymi oczami. Chciałem go wziąć na ręce, ale zaczął grymasić i chyba był bliski płaczu, więc go zostawiłem w spokoju. Spojrzałem na Clar. Miała lekko czerwone i opuchnięte oczy. Zapewne od płaczu...

Zostawiłem ich samych. Po cichu zamknąłem drzwi, żeby nie obudzić Clar, a co gorsza nie zdenerwować małego. 

CLAR (KILKA DNI PÓŹNIEJ)

Max nie budzi się już od kilku dni. Martwię się, że coś jest nie tak. Pytałam o to Jeremi'ego, ale on zbywał mnie słowami: "Nic mu nie jest, tylko potrzebuje trochę czasu na regenerację". Jakoś mu nie wierzyłam. 

Całymi dniami siedziałam i płakałam, a w nocy spałam skulona na fotelu. Chłopaki proponowali mi materac, który można położyć przy łóżku, ale ja go nie chciałam. Co prawda kości strasznie mnie bolały. Nie wspominając już o mięśniach, ale jakoś to przeżywałam. 

Nie jadłam. Od czasu do czasu napiłam się szklankę wody. Ruszałam się tylko do łazienki i żeby nakarmić małego, ale tak to siedziałam przy Max'ie i wypłakiwałam się. Czasami przez myśl przewijały mi się najgorsze scenariusze. 

Dzisiejszy dzień nie różnił się od pozostałych. Siedziałam i czekałam na przebudzenie się chłopaka. Dylan cały czas chciał przy nim leżeć. Szedł do mnie tylko na karmienie. 

JEREMY

Razem z chłopakami siedzieliśmy w salonie i myśleliśmy czym zająć Clar. Od paru dni nie wychodzi nigdzie z domu. Niknie w oczach. Nie je, co nas bardzo martwi. 

- A może wyciągnąć ją na spacer? - rzucił Nick.

- W sumie czemu nie. Ostatnio nie wychodziła w ogóle, a małemu przyda się trochę świeżego powietrza - przytaknąłem. 

Wstaliśmy we dwóch i zajrzeliśmy do pokoju. Clar siedziała i płakała. Był to częsty widok. 

- Clar? - zagadnąłem. 

Odwróciła w naszą stronę głowę. Była w strasznym stanie. Blada twarz, czarne wory pod oczami i mocno zarysowujące się kości dawały przerażający efekt. 

- Może przejdziemy się na spacer?

- Nie - wychrypiała. 

- Ale dlaczego? Przyda się trochę świeżego powietrza szczególnie tobie i Dylan'owi. 

- Nie - powiedziała.

- Nie ma nie - zdenerwowałem się. - Musisz wyjść chociaż na chwilę z domu. 

- Nie - powtórzyła. - Nie ruszę się stąd dopóki Max się nie obudzi. Poza tym nie zostawię tutaj syna samego. 

- A kto powiedział, że masz go zostawiać. Weź go i chodź. 

- Właśnie, że nie mogę. Za każdym razem jak chcę go przytulić, on wpada w histerię i zaczyna płakać. Uspokaja się dopiero jak leży przy Max'ie. 

- Nie wierzę ci. Po prostu nie chcesz się ruszyć z pokoju - powiedział Nick. 

Szturchnąłem go w ramię żeby się ogarnął. Nie powinien tego mówić. 

- Jak mi nie wierzysz, to sam się przekonaj - kiwnęła głową w stronę Dylan'a, który smacznie spał. 

Nick powoli i ostrożnie poniósł go. Ten jakby zaalarmowany otworzył oczy. Usta wygiął w podkówkę i zaczął rzucać się i płakać. Takiej histerii u niemowlaka jeszcze nie widziałem. 

Chłopak nie poddawał się. Przytulił małego, ale to jeszcze zwiększyło zdenerwowanie malca. 

- I co dalej nie wierzysz? - powiedziała Clar.

Dylan płakał w najlepsze. Nick odłożył go na łóżko, a ten powoli się uspokajał i zasnął. 

- Nawet nie wiesz jak to rani - zaczęła. - Chcesz przytulić swoje dziecko, ale ono tego nie chce.

Teraz dla odmiany ona się rozpłakała. Popchnąłem w jej kierunku Nick'a. Ten ją otoczył ramieniem i pocieszał. 

Szczerze mówiąc, to nie myślałem, że jest aż tak źle. Nie tylko z nią, ale i z dzieckiem. Widocznie brakuje mu obecności taty. Po zaśnięciu Clar zrezygnowani wyszliśmy z pokoju. Chłopaki czekali z niecierpliwością na wieści, ale my tylko pokręciliśmy głowami.

CLAR

Obudziłam się następnego dnia. Z automatu spodziewałam się nieprzytomnego Max'a. To co zobaczyłam, zwaliło mnie z nóg. I to dosłownie. Po ujrzeniu Max'a siedzącego z Dylan'em na kolanach, zemdlałam.

MAX

Najpierw docierały do mnie szmery. Następne co zarejestrowałem, to poruszająca się obok mnie kołdra. Otworzyłem powoli oczy. Byłem w pokoju. Przypuszczałem, że była noc, ponieważ zauważyłem śpiącą Clar na fotelu. Nogi miała przewieszone przez podłokietnik, a głowa luźno opadła na klatkę piersiową, która powoli i rytmicznie się unosiła. Zerknąłem jeszcze na ruszającą się kołdrę. Do pasa przykryty nią był Dylan. Machał przez sen rączkami.

Przeleżałem jeszcze z 2 godzinki, dopóki mały się nie obudził i nie spojrzał na mnie tymi swoimi ogromnymi oczkami. 

- Co tam mały? - uśmiechnąłem się.

Nie wiem dlaczego, ale uśmiechnął się po swojemu. Wziąłem go na swoją klatkę piersiową. Wtulił swoją małą główkę w zagłębienie mojej szyi. Przytulaliśmy się tak do czasu aż Clar zaczęła się budzić. Uśmiechnięty patrzyłem na nią, ale kiedy ujrzałem jej twarz, moja radość zniknęła. 

Moja dziewczyna mogłaby występować w najgorszych horrorach i to bez specjalnego charakteryzowania. Zdezorientowana wstała i rozejrzała się. Kiedy mnie zobaczyła, jej oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówek, po czym zemdlała. 

Szybko, ale ostrożnie odłożyłem synka na łóżko i zerwałem się do dziewczyny. Przewracając ją na plecy, czułem pod palcami chyba wszystkie możliwe kości. 

Spojrzałem na nią z bliska. Spierzchnięte usta wyglądały, jakby przez dobre parę dni nie spotkały wody, czerwone i opuchnięte oczy świadczyły o tym, że płakała. Kości policzkowe i obojczyki pokazywały, że nie jadła i to przez dłuższy czas, a wory pod oczami były wielkości piłek do tenisa. 

Zawołałem Jeremi'ego, który odrazy poleciał po płyny. Ja w tym czasie przełożyłem małego do nosidełka, a Clar położyłem na łóżku. Złapałem delikatnie jej dłoń w swoje. Bałem się, że jak mocniej ścisnę, to połamię jej wszystkie palce. Lekarz po powrocie z woreczkiem pełnym płynów, wkłuł wenflon w zgięcie ręki i podał jej zawartość woreczka. 

Siedziałem przy niej cały czas. Ocknęła się po dobrych 30 minutach. Kiedy na mnie spojrzała, nie wiedziałem, że aż tak źle z nią jest. Oczy pozbawione były ich dawnego blasku. Ucałowałem jej dłoń. Po tym położyła ją na moim policzku i pogładziła mnie po kilkudniowym zaroście. Uśmiechnęliśmy się do siebie w tym samym czasie. 

- Nigdy więcej tego nie rób - wychrypiała. 

- Ale czego kochanie?

- Nigdy nie wyjeżdżaj bez powiadomienia mnie o tym, a jeśli mi o tym powiesz, to masz wracać cały i żywy do domu - po tych słowach zakaszlała. 

- Spokojnie, już tak nie zrobię. A teraz mi powiedz, ile zjadłaś przez ostatnie kilka godzin?

- Ona nie jadła przez całą twoją śpiączkę - wtrącił Jeremy.

Otworzyłem szerzej oczy. Przecież to trwało kilka dni, jak nie tydzień!

- Dlaczego to zrobiłaś. Chcesz doprowadzić się do takiego stanu jak po śmierci rodziców?!

- Nie, po prostu nie byłam głodna.

- Przynieście jej coś do jedzenia - poprosiłem. 

Ostatni raz pocałowałem ją w dłoń i tak przez resztę czasu siedzieliśmy w ciszy patrząc się na siebie...

GangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz