Wyglądał uroczo. Częściowo zawinięty w kołdrę i patrzący się po pokoju dużymi oczami. Chciałem go wziąć na ręce, ale zaczął grymasić i chyba był bliski płaczu, więc go zostawiłem w spokoju. Spojrzałem na Clar. Miała lekko czerwone i opuchnięte oczy. Zapewne od płaczu...
Zostawiłem ich samych. Po cichu zamknąłem drzwi, żeby nie obudzić Clar, a co gorsza nie zdenerwować małego.
CLAR (KILKA DNI PÓŹNIEJ)
Max nie budzi się już od kilku dni. Martwię się, że coś jest nie tak. Pytałam o to Jeremi'ego, ale on zbywał mnie słowami: "Nic mu nie jest, tylko potrzebuje trochę czasu na regenerację". Jakoś mu nie wierzyłam.
Całymi dniami siedziałam i płakałam, a w nocy spałam skulona na fotelu. Chłopaki proponowali mi materac, który można położyć przy łóżku, ale ja go nie chciałam. Co prawda kości strasznie mnie bolały. Nie wspominając już o mięśniach, ale jakoś to przeżywałam.
Nie jadłam. Od czasu do czasu napiłam się szklankę wody. Ruszałam się tylko do łazienki i żeby nakarmić małego, ale tak to siedziałam przy Max'ie i wypłakiwałam się. Czasami przez myśl przewijały mi się najgorsze scenariusze.
Dzisiejszy dzień nie różnił się od pozostałych. Siedziałam i czekałam na przebudzenie się chłopaka. Dylan cały czas chciał przy nim leżeć. Szedł do mnie tylko na karmienie.
JEREMY
Razem z chłopakami siedzieliśmy w salonie i myśleliśmy czym zająć Clar. Od paru dni nie wychodzi nigdzie z domu. Niknie w oczach. Nie je, co nas bardzo martwi.
- A może wyciągnąć ją na spacer? - rzucił Nick.
- W sumie czemu nie. Ostatnio nie wychodziła w ogóle, a małemu przyda się trochę świeżego powietrza - przytaknąłem.
Wstaliśmy we dwóch i zajrzeliśmy do pokoju. Clar siedziała i płakała. Był to częsty widok.
- Clar? - zagadnąłem.
Odwróciła w naszą stronę głowę. Była w strasznym stanie. Blada twarz, czarne wory pod oczami i mocno zarysowujące się kości dawały przerażający efekt.
- Może przejdziemy się na spacer?
- Nie - wychrypiała.
- Ale dlaczego? Przyda się trochę świeżego powietrza szczególnie tobie i Dylan'owi.
- Nie - powiedziała.
- Nie ma nie - zdenerwowałem się. - Musisz wyjść chociaż na chwilę z domu.
- Nie - powtórzyła. - Nie ruszę się stąd dopóki Max się nie obudzi. Poza tym nie zostawię tutaj syna samego.
- A kto powiedział, że masz go zostawiać. Weź go i chodź.
- Właśnie, że nie mogę. Za każdym razem jak chcę go przytulić, on wpada w histerię i zaczyna płakać. Uspokaja się dopiero jak leży przy Max'ie.
- Nie wierzę ci. Po prostu nie chcesz się ruszyć z pokoju - powiedział Nick.
Szturchnąłem go w ramię żeby się ogarnął. Nie powinien tego mówić.
- Jak mi nie wierzysz, to sam się przekonaj - kiwnęła głową w stronę Dylan'a, który smacznie spał.
Nick powoli i ostrożnie poniósł go. Ten jakby zaalarmowany otworzył oczy. Usta wygiął w podkówkę i zaczął rzucać się i płakać. Takiej histerii u niemowlaka jeszcze nie widziałem.
Chłopak nie poddawał się. Przytulił małego, ale to jeszcze zwiększyło zdenerwowanie malca.
- I co dalej nie wierzysz? - powiedziała Clar.
Dylan płakał w najlepsze. Nick odłożył go na łóżko, a ten powoli się uspokajał i zasnął.
- Nawet nie wiesz jak to rani - zaczęła. - Chcesz przytulić swoje dziecko, ale ono tego nie chce.
Teraz dla odmiany ona się rozpłakała. Popchnąłem w jej kierunku Nick'a. Ten ją otoczył ramieniem i pocieszał.
Szczerze mówiąc, to nie myślałem, że jest aż tak źle. Nie tylko z nią, ale i z dzieckiem. Widocznie brakuje mu obecności taty. Po zaśnięciu Clar zrezygnowani wyszliśmy z pokoju. Chłopaki czekali z niecierpliwością na wieści, ale my tylko pokręciliśmy głowami.
CLAR
Obudziłam się następnego dnia. Z automatu spodziewałam się nieprzytomnego Max'a. To co zobaczyłam, zwaliło mnie z nóg. I to dosłownie. Po ujrzeniu Max'a siedzącego z Dylan'em na kolanach, zemdlałam.
MAX
Najpierw docierały do mnie szmery. Następne co zarejestrowałem, to poruszająca się obok mnie kołdra. Otworzyłem powoli oczy. Byłem w pokoju. Przypuszczałem, że była noc, ponieważ zauważyłem śpiącą Clar na fotelu. Nogi miała przewieszone przez podłokietnik, a głowa luźno opadła na klatkę piersiową, która powoli i rytmicznie się unosiła. Zerknąłem jeszcze na ruszającą się kołdrę. Do pasa przykryty nią był Dylan. Machał przez sen rączkami.
Przeleżałem jeszcze z 2 godzinki, dopóki mały się nie obudził i nie spojrzał na mnie tymi swoimi ogromnymi oczkami.
- Co tam mały? - uśmiechnąłem się.
Nie wiem dlaczego, ale uśmiechnął się po swojemu. Wziąłem go na swoją klatkę piersiową. Wtulił swoją małą główkę w zagłębienie mojej szyi. Przytulaliśmy się tak do czasu aż Clar zaczęła się budzić. Uśmiechnięty patrzyłem na nią, ale kiedy ujrzałem jej twarz, moja radość zniknęła.
Moja dziewczyna mogłaby występować w najgorszych horrorach i to bez specjalnego charakteryzowania. Zdezorientowana wstała i rozejrzała się. Kiedy mnie zobaczyła, jej oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówek, po czym zemdlała.
Szybko, ale ostrożnie odłożyłem synka na łóżko i zerwałem się do dziewczyny. Przewracając ją na plecy, czułem pod palcami chyba wszystkie możliwe kości.
Spojrzałem na nią z bliska. Spierzchnięte usta wyglądały, jakby przez dobre parę dni nie spotkały wody, czerwone i opuchnięte oczy świadczyły o tym, że płakała. Kości policzkowe i obojczyki pokazywały, że nie jadła i to przez dłuższy czas, a wory pod oczami były wielkości piłek do tenisa.
Zawołałem Jeremi'ego, który odrazy poleciał po płyny. Ja w tym czasie przełożyłem małego do nosidełka, a Clar położyłem na łóżku. Złapałem delikatnie jej dłoń w swoje. Bałem się, że jak mocniej ścisnę, to połamię jej wszystkie palce. Lekarz po powrocie z woreczkiem pełnym płynów, wkłuł wenflon w zgięcie ręki i podał jej zawartość woreczka.
Siedziałem przy niej cały czas. Ocknęła się po dobrych 30 minutach. Kiedy na mnie spojrzała, nie wiedziałem, że aż tak źle z nią jest. Oczy pozbawione były ich dawnego blasku. Ucałowałem jej dłoń. Po tym położyła ją na moim policzku i pogładziła mnie po kilkudniowym zaroście. Uśmiechnęliśmy się do siebie w tym samym czasie.
- Nigdy więcej tego nie rób - wychrypiała.
- Ale czego kochanie?
- Nigdy nie wyjeżdżaj bez powiadomienia mnie o tym, a jeśli mi o tym powiesz, to masz wracać cały i żywy do domu - po tych słowach zakaszlała.
- Spokojnie, już tak nie zrobię. A teraz mi powiedz, ile zjadłaś przez ostatnie kilka godzin?
- Ona nie jadła przez całą twoją śpiączkę - wtrącił Jeremy.
Otworzyłem szerzej oczy. Przecież to trwało kilka dni, jak nie tydzień!
- Dlaczego to zrobiłaś. Chcesz doprowadzić się do takiego stanu jak po śmierci rodziców?!
- Nie, po prostu nie byłam głodna.
- Przynieście jej coś do jedzenia - poprosiłem.
Ostatni raz pocałowałem ją w dłoń i tak przez resztę czasu siedzieliśmy w ciszy patrząc się na siebie...
![](https://img.wattpad.com/cover/66544676-288-k615831.jpg)
CZYTASZ
Gang
Novela JuvenilOna - dziewczyna, która została osierocona. Jej rodzice zostali zastrzeleni na balu charytatywnym. Próbuje odnaleźć starszego brata, który znikną kilka lat temu. On - chłopak, który uciekł od rodziny, bo dołączył do gangu. Kiedy dowiedział s...