Rozdział 8

15.6K 608 36
                                    

W trakcie posiłku ktoś zadzwonił do drzwi. Poszedłem otworzyć. Pierwsze co zobaczyłem to lufa pistoletu skierowana w moją głowę. Szybko podciąłem napastnika, ale ten zdążył wystrzelić. Trafił w obojczyk. Kula przeleciała na wylot. Leo strzelił do osoby za drzwiami, po czym je zamknął i podszedł do mnie. Straciłem dużo krwi. Oczy mi się zamykały. Słyszałem jak chłopaki próbują nie wpuszczać mojej siostry do przedpokoju. Ostatnie co usłyszałem, to przeraźliwy płacz Clary.  

CLARA

Zobaczyłam tylko zakrwawionego Nick'a. Max podniósł mnie i wyniósł. Wczepiłam się w niego jak małpka. Płakałam jak nigdy w życiu. Byłam przerażona. Teraz mogłam mieć tylko nadzieję, że Nick żyje i się z tego wyliże. Usiadł w salonie w fotelu, a mnie wciągnął na kolana. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Sam oparł brodę o czubek mojej głowy. Kołysał mną dopóki się trochę nie uspokoiłam. Siedzieliśmy tak już dobrą chwilę. Do pomieszczenia weszła reszta chłopaków. Patrzyli na mnie ze współczuciem. 

- Co z nim - zapytał za mnie Max. 

Jakby wiedział, że nie dam rady wydusić z siebie słowa.

- Na szczęście to nic poważnego. Za 2 tygodnie będzie już tylko blizna - powiedział Jeremy patrząc na mnie.

Kamień spadł mi z serca kiedy to usłyszałam. Zapewne moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. Wstałam z kolan chłopaka. Chwiejnie ruszyłam przed siebie. Opierając się o meble. Wzrok Jeremi'ego mnie odprowadzał, ale długo to nie trwało. Wstał i podszedł. Kiedy chciał mnie objąć ramieniem, zgromiłam go wzrokiem. 

- Nawet tak nie patrz. Potrzebujesz pomocy, a ja nie zamierzam patrzeć jak się wykańczasz.

Nic nie powiedziałam. Pozwoliłam mu na objęcie mnie i poprowadzenie do pokoju. Pod drzwiami podziękowałam mu kiwnięciem głowy. Weszłam do mojego azylu. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Podeszłam do walizki. Zabrałam się za rozpakowanie rzeczy, żeby odciągnąć jakoś myśli. Wyjęłam z niej zdjęcie moich rodziców ze mną na rękach. Mama trzymała mnie, a tata obejmował ją i jednocześnie szkraba na zdjęciu, którym byłam ja.

 Mama trzymała mnie, a tata obejmował ją i jednocześnie szkraba na zdjęciu, którym byłam ja

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wyglądali na szczęśliwych, ale teraz ich nie ma. Jedna samotna łza spłynęła po moim policzku. Nie wiem ile tak stałam, ale ktoś zaczął się dobijać do pokoju. Nie miałam ochoty na nikogo obecność. Chciałam pobyć sama. Odstawiłam zdjęcie na stolik obok łóżka. Zabrałam się za dalsze rozpakowywanie, a osoba zza drzwi nie dawała za wygraną. 

- Clar, otwórz - usłyszałam Max'a.

Nic nie odpowiedziałam. Wyciągnęłam właśnie bieliznę. Włożyłam ja do szuflady w komodzie przy drzwiach. Już miałam zamknąć szufladę, kiedy przez wyważone drzwi wpadł do pokoju Dennis. Nie wzruszyło mnie to. Zamknęłam biodrem komodę i wróciłam do rozpakowywania rzeczy. Stałam tyłem do chłopaków. Skąd wiedziałam, ze jest ich więcej niż Dennis? To proste, poczułam na talii czyjeś dłonie, a nie należały one do chłopaka, który otwierał drzwi  własnym ciałem. Wracając, nie zwróciłam większej uwagi na Max'a. Wyjęłam mojego laptopa z dna walizki. Podeszłam do biurka. Odłożyłam przedmiot na jego blat. Oparłam się o niego dłońmi i zwiesiłam głowę. To wszystko mnie przerastało. Byłam w stanie zaakceptować, że mój brat jest w gangu, a uciekł od rodziny, żeby nas chronić, ale postrzelenie Nick'a przelało mój dzban wyrozumiałości i akceptacji. 

- Wyjdźcie - usłyszałam jak Max wyprasza chłopaków z pokoju. 

Zarejestrowałam jego ciche kroki w moją stronę. Objął mnie, ale nie chciałam tego, więc się delikatnie odsunęłam. Nie chciałam go urazić, ale nie miałam ochoty na niczyj dotyk. 

MAX

Po tym jak ją obserwowałem w pokoju, miałem wrażenie, że postrzał jej brata, źle na nią wpłyną. Zamknęła się w sobie. Chciałem ją objąć, ale szybko uciekła. 

- Kochanie, powiedz coś. 

Spojrzałam na mnie z kpiną w oczach. Musiałem ją zachęcić do rozmowy. Jako psycholog wiedziałem, że nie powinno się dusić w sobie uczuć, a tym bardziej po takim wydarzeniu. 

- Cokolwiek. Nie duś tego w sobie.

- Nie mam czego dusić. Nic nie czuję - odpowiedziała zachrypniętym głosem. 

- Każdy z nas coś w sobie trzyma po czymś takim. 

- Ale ja nie chcę o tym mówić - krzyknęła. - Chcę zostać sama, ale to nie jest możliwe, bo ciągle nade mną wisisz jak sęp! Zostaw mnie w spokoju!

Zawrzało we mnie po jej słowach. Ja tyko próbuję jej pomóc, a ona ma mi to za złe.

- Wiesz co, dobrze, usunę się z drogi, ale nie licz, że jak coś się będzie działo, to ci pomogę - teraz to ja krzyczałem. 

GangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz